Star Wars Jedi: Fallen Order to gra Electronic Arts, której szukaliście - Strona 2
Bez endgame’u, mapy drogowej, bez mikrotransakcji! Star Wars Jedi: Fallen Order pokazuje swoją moc jeszcze przed premierą i ma szansę, by kultowe uniwersum znowu zachwyciło.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Star Wars Jedi Fallen Order – EA kontratakuje i robi to dobrze
Pomóż nam, Jedi: Fallen Order – jesteś naszą jedyną nadzieją!”
Skąd tak wielki ciężar spoczywający na jednej grze komputerowej? Po pierwsze, uniwersum Gwiezdnych wojen zasługuje, by dostać w końcu grę będącą czymś więcej niż tylko chaotycznym bitwami w multiplayerowym klonie Battlefielda. Firma Electronic Arts z kolei bardzo potrzebuje ukończonej i dobrej produkcji – bez żadnych kontrowersji, lootboksów, mikrotransakcji czy listy niespełnionych obietnic w mapach drogowych. Po kilku godzinach spędzonych ze Star Wars Jedi: Fallen Order oraz po krótkiej rozmowie z głównym reżyserem gry (game director) Stigiem Asmussenem odniosłem wrażenie, że obie te rzeczy uda się osiągnąć.
Nową grę osadzoną w uniwersum Gwiezdnych wojen cechuje przede wszystkim nacisk na fabułę z początkiem, środkiem i zakończeniem. A także brak rozgrywek sieciowych, endgame’u i zaplanowanych rozdziałów czy innych eventów. Ba, twórcy zrezygnowali nawet z obowiązkowego w innych tytułach EA silnika Frostbite. Gdyby nie logo na samym początku, trudno byłoby zgadnąć, że to gra Electronic Arts, co pozwala przypuszczać, że „Moc”, jaką posiada studio Respawn Entertainment, jest szczególnie silna i że to tak naprawdę jego dzieło w każdym calu. Osobiście Star Wars Jedi: Fallen Order wydało mi się grą bardzo podobną do Darksiders 3, z małą domieszką Tomb Ridera czy nawet God of War. Główny reżyser (pracujący kiedyś nad trzecią częścią przygód Kratosa) – Stig Asmussen – potwierdza spore doświadczenie swojego zespołu, ale podkreśla też unikatowość Jedi: Fallen Order w wielu aspektach.
Sporo się nauczyłem przy God of War (mowa o „trójce” – przyp. red.), ale nauczyłem się również, że jest wiele sposobów robienia gier i ta znacznie różni się od rzeczy, które stworzyłem wcześniej. (…) Oczywiście, że dużo doświadczeń z przeszłości wpłynęło na ogólny kształt tej produkcji. Ludzie nabyli je, pracując nad wieloma różnorodnymi tytułami. To był proces uczenia się od absolutnych weteranów branży, uczenia się od siebie nawzajem i stworzenie czegoś, z czego naprawdę jestem dumny.
Stig Asmussen, game director
Jak stać się Jedi?
Dla wielu graczy na pierwszy plan i tak wysunie się fabuła nowej gry w świecie Gwiezdnych wojen. Autorzy podkreślają, że jest to historia nie o rycerzu Jedi, a „o stawaniu się rycerzem Jedi”. O całym procesie uczenia się i poznawania możliwości Mocy, czego będziemy doświadczać wraz z głównym bohaterem Calem Kestisem. Razem ze swoją mentorką Cere Jundą, Greezem Dritusem – kapitanem statku Stinger Mantis oraz robotem BD-1 przemierza on galaktykę z trudną misją odbudowania zakonu Jedi. Całość ma miejsce pomiędzy trzecim a czwartym epizodem filmowego cyklu, co dało autorom trochę twórczej swobody i dużą łatwość wpisania się w obowiązujący kanon.
Jedną z najlepszych rzeczy było to, że wybierając ten okres, mieliśmy nad nim sporą kontrolę. To już generalnie nasza działka, choć są w nim oczywiście rzeczy powszechnie znane, są wydarzenia, które w ten czy inny sposób musieliśmy ze sobą powiązać. Wiemy, że działał wtedy Saw Garera, więc jest on w naszej grze, bo grzechem byłoby z tego nie skorzystać. Jego poczynania idealnie wpisują się podróż i misję Cala. (…)
Lore gry jest też pełen przeróżnych detali, czy to w głównym wątku, czy znajdywanych w trakcie głębszej eksploracji, np. podczas skanowania obiektów. W rzeczach, które wspierają informacjami fabułę, ukryliśmy sporo nawiązań, a nawet hołd dla filmowych trylogii, serialu animowanego oraz różnych innych źródeł.
Stig Asmussen, game director
Autorzy odnieśli się również do nieco podobnego na pierwszy rzut oka wątku Kanana Jarrusa – innego Jedi, który przetrwał rzeź rycerzy podczas wykonywania Rozkazu 66. Jego historię znamy z serii komiksów oraz serialu rysunkowego Star Wars: Rebelianci.
Tak, w komiksach Kanan również przeżył wdrożenie Rozkazu 66. Ale my nie powtarzamy jego historii. Wiemy tylko, że tysiące Jedi zginęło w tym okresie. Nie mamy pojęcia, ilu z nich przetrwało, i generalnie w ten wątek zagłębia się fabuła gry. Żadna inna produkcja spod znaku Star Wars nie skupiała się na tym, jak to jest być Jedi w tak ponurym dla nich okresie. Historia Kanana toczy się zresztą dużo później, więc myślę, że obydwa wątki mocno się od siebie różnią.
Stig Asmussen, game director
Po zaledwie kilku godzinach z grą trudno oczywiście wyrobić sobie opinię, czy opowieść faktycznie będzie dobra. Na pewno jednak było widać spory nacisk na kwestie fabularne, chociażby podczas wielu przerywników filmowych czy rozmów i interakcji z naszymi towarzyszami na statku Stinger Mantis. W zasadzie jedyną rzeczą, która nie spodobała mi się w tej historii, jest twarz głównego bohatera. Wygląda on bardziej jak grzeczny uczeń z dobrego liceum, co w połączeniu z zawsze nienaganną fryzurą mocno kłóci z jego czynami, czyli wycinaniem w pień hurtowych ilości imperialnych żołdaków. Taki był jednak celowy zabieg twórców – by uzyskać wizerunek niewinnego młodego człowieka, przez co całość kojarzy się nieco z kontrowersjami dotyczącymi obsadzenia Haydena Christensena w roli Anakina Skywalkera. Cóż, być może na końcu drogi Cala też zobaczymy jakąś ciekawą przemianę?