Terminator: Resistance – już graliśmy i odpowiadamy na 7 ważnych pytań - Strona 2
Polacy ze studia Teyon zmierzą się z legendą lat 80. – z Terminatorem. Wiedzieliśmy o tym od dłuższego czasu, a dziś możemy wreszcie opowiedzieć o grze o podtytule Resistance, w którą mieliśmy okazję już zagrać.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Terminator: Resistance – Roboty ciosane z drewna mają swoją duszę!
Terminator Resistance mogliśmy zobaczyć jeszcze w maju tego roku na konferencji Digital Dragons, a dokładnie nieopodal miejsca, gdzie ta się odbywała, bo pokaz nastąpił w wynajętym mieszkaniu w pobliżu centrum kongresowego. Przywykłem do oglądania nowych tytułów na długo przed tym, zanim trafią one do sklepów. Tym razem jednak to było coś więcej – mogłem zagrać w Terminator Resistance jako pierwszy dziennikarz na świecie… a potem musiałem milczeć – aż do teraz. Wiem jednak, że Was obchodzi sama prezentacja i sama gra. Odpowiem więc na kilka podstawowych pytań.
CO, GDZIE I KIEDY?
- Tytuł: Terminator: Resistance
- Platformy: PC, PS4, Xbox One
- Premiera: 15 listopada
Polski Terminator, czyli właściwie co dokładnie?
Terminator krakowskiego studia Teyon to stuprocentowo singleplayerowy FPS z silniejszymi niż zwykle w tym gatunku elementami RPG, rozgałęziającą się fabułą i częściowo otwartymi planszami. Na pierwszy rzut oka gra skojarzyła mi się z ostatnim Homefrontem, jednocześnie z jakiegoś powodu przywodząc na myśl rodzime Dying Light, choć nie ma tu ani zombie, ani parkouru.
Data premiery nie jest jeszcze znana, ale wiemy, że tytuł wyjdzie w wersji na PC, Xboksa One i PlayStation 4. Teyon ma spore doświadczenie z Nintendo Switch, ale to niczego nie zmienia, japońskiej konsolce, jak mówią sami twórcy, po prostu brakuje mocy, żeby udźwignąć tę grę.
No dobrze, ale co gra ma wspólnego z filmem?
Miejscem akcji są Stany Zjednoczone niedługo po buncie maszyn. To mniej więcej ten okres, który widzieliśmy w krótkich urywkach z przyszłości w pierwszym i drugim Terminatorze. Twórcy nazywają swoją grę prequelem pierwszego filmu, bo fabuła ma nas doprowadzić do tego momentu, w którym roboty wysłały swojego przedstawiciela w przeszłość z misją zabicia Johna Connora.
W trakcie zabawy spotkamy postacie znane z filmów, a przede wszystkim tytułowych „elektronicznych zabójców”. Osobiście miałem okazję podziwiać na ekranie model T-800, czyli klasycznego terminatora z głową wyglądającą jak ludzka czaszka. Oprócz niego widziałem też wymyślone już przez Polaków roboty przypominające pająki w dwóch rozmiarach i patrolujące teren drony.
Niestety, grając, ciężko odnaleźć tu jakąś więź między grą a kinowym uniwersum. Głównie dlatego, że polska produkcja opowiada o wydarzeniach, które w dwóch pierwszych filmach pokazano szczątkowo. Pamiętacie jeszcze tamte sceny? Niewiele w nich było widać – ciemność, brudnych żołnierzy, trochę robotów i jakieś wybuchy. W grze mamy bardziej klasyczne USA w wersji postapo, które jako takie ma klimat, ale raczej nie przywodzi na myśl oryginału.
Polacy wykorzystali gotowe projekty, ale stworzyli także jednostki maszyn, których nie znamy z kina.
TERMINATOR? NIE PAMIĘTAM
Pierwszy film trafił do kin w 1984 roku, a jego akcja toczyła się w tym samym czasie. Zarys fabuły: w 2029 roku trwa wojna między ludźmi a zbuntowanymi maszynami. Ludzie wygrywają, a roboty wysyłają „elektronicznego zabójcę” (w tej roli Arnold Schwarzenegger) w przeszłość, by ten zabił matkę przywódcy ludzkiego ruchu oporu – Sarah Connor. Jego śladem rusza Kyle Reese, który ma powstrzymać terminatora.
W drugiej części filmu historia się powtarza – z tą różnicą, że ruch oporu jako obrońcę Sarah i jej syna wysyła własnego, przeprogramowanego terminatora. W tej roli ponownie Schwarzenegger.
Kim jest nasz bohater?
Wcielamy się w bojownika ruchu oporu, którego oddział został wybity przez roboty. W trakcie poszukiwań innych ludzkich jednostek trafia on na niewielką grupę wojowniczych ocalałych i rusza razem z nimi w podróż, co budzi dość jednoznaczne skojarzenia ze świetną grą Metro: Exodus. Także w polskiej produkcji nasi towarzysze będą organizować coś w rodzaju mobilnej bazy wypadowej.
ZARAZ, CZY TO SĄ CI OD TEGO RAMBO: THE VIDEO GAME?
Tak, to ta sama ekipa, choć w przypadku firmy Teyon tworzenie własnych gier stanowi tylko część jej działalności. Przypomnę, że Rambo: The Video Game nie zostało ciepło przyjęte przez graczy (ja przeszedłem całe i nie wspominam go wcale tak źle), ale jednocześnie widać, że od tamtego czasu zespół sporo się nauczył, a obecny projekt jest wyraźnie bardziej ambitny.