autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Far Cry 5 – najbardziej cudaczna odsłona cyklu?
Na parę miesięcy przed premierą Far Cry 5 sprawia solidne wrażenie. Trudno znaleźć tutaj rewolucję, bo poza brakiem charakterystycznych wież, reszta wygląda po staremu.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
- Gatunek: sandboksowa strzelanka
- Miejsce akcji: południowe stany USA
- Główny przeciwnik: Joseph Seed, fanatyk religijny
- Największa nowinka: brak słynnych wież
- Data premiery: 27 marca 2018
To już oficjalne. Far Cry 5 nie będzie mieć wież. Tak powiedział twórca, widziałem to na własne oczy – to prawda. Jeśli nie wiecie, o co mi chodzi, wyjaśniam – mowa o tych słynnych monolitach, na których zawsze bazował schemat otwartego świata w takich grach jak Assassin’s Creed czy właśnie Far Cry. Wchodzisz na wieże, odblokowujesz znaczniki. „Jak w ogóle można inaczej zrobić otwarty świat?” – pytacie. No dobra, pewnie nie pytacie, wiadomo, że można. Ale nie bez powodu o tym mówię, bo prezentacji poprzedzającej granie w nowego Far Crya słuchałem zaintrygowany. Słyszałem dumę w głosie producenta mówiącego, że to coś innego niż poprzednie części.
Zabiłem demonicznego łosia
Grałem w Far Crya 5 pół roku wcześniej na targach E3. Tam miałem okazję zobaczyć krótką misję, w której „odbijałem posterunek”, czyli standard w tej serii – z tym, że tutaj było to dodatkowo zadanie fabularne. Chwaliłem wtedy ten tytuł, chociaż był to dość krótki fragment. Wszystko wydawało się być na miejscu, z mechaniką znaną fanom cyklu, ładnie oteksturowanymi domkami oraz otoczeniem. Teraz miałem zmierzyć się z tym, co dzieje się później. Z esencją tej gry, otwartym światem i całą zawartością minus wcześniej wspomniane wieże. Dwie godziny to niewiele jak na tak obszerną produkcję, ale dobra, nauczony doświadczeniem wiedziałem już, że taki pokaz to nie najlepsze miejsce na delektowanie się detalami. Świat czeka, czas goni, trzeba zrobić jak najwięcej.
Wykonałem misję, w której atakowały mnie rozwścieczone krowy; zabiłem demonicznego łosia, będąc pod wpływem jakichś substancji; odbiłem parę posterunków. Zostałem też pojmany, ale potem uratowany przez pastora dzierżącego rewolwer w jednej ręce, a Pismo Święte w drugiej. Ale nie czytał z niego jak Roy z Call of Juarez. Może to dopiero później.
Far Cry po staremu
Z rozczarowaniem wyznaję, że nie zanosi się na to, by brak wież miał drastycznie wpływać na przebieg rozgrywki – ale nie zrozumcie mnie źle, wciąż przyjmuję tę zmianę z otwartymi ramionami. Zawód tkwi raczej w tym, że spodziewałbym się po tej odważnej zapowiedzi nieco innego podejścia do otwartego świata w ogóle. Jakiejś nowej konstrukcji, powiewu świeżości. Tymczasem na pierwszy rzut oka wygląda to tak, jakby twórcy po prostu usunęli wieże, ale zostawili wszystko poza tym.
Po prostu teraz trzeba przejechać obok znacznika albo ktoś musi nam o nim powiedzieć, żeby pojawił się na mapie. I uwierzcie mi, nie mówię o tym tak sobie. Ta zmiana wydaje się po prostu podsumowywać ogólne podejście do projektowania rozgrywki w nowym Far Cryu. Jest parę modyfikacji tu i tam, parę nowych smaczków, ale to wciąż w gruncie rzeczy ta sama gra. Jeżeli zmęczyliście się tym schematem, nie jest to tytuł dla Was. Jeżeli nie, czytajcie dalej.
Są pewne plusy tej stagnacji, przynajmniej dla mnie, bo jestem jedną z osób, którym nie pasowały do końca elementy RPG wprowadzone w Assassin’s Creed Origins. Far Cry 5 nie próbuje rozwijać się w ten sposób, więc nie trzeba się martwić, że strzał z łuku w głowę przeciwnika go nie zabije, bo ten ma za duży poziom albo my mamy za słaby łuk. To wciąż gra, w której można bardziej skupić się na surowej rozgrywce zamiast na otaczających ją systemach.
Wymyślamy sobie, z której strony podejść do posterunku, skradamy się lub bawimy gameplayem na inne sposoby. To wszystko ciągle tutaj jest i potrafi cieszyć tak długo, dopóki człowiek nie natknie się na jakieś kuriozalne błędy. Oczywiście, deweloperzy są tego świadomi, ale do premiery wcale nie zostało tak wiele czasu. Zacinający się oponenci czy inne cuda to jedna rzecz, bo doskonale pamiętam też problemy z działaniem Far Crya 4 na pecetach oraz słabo zaprojektowane sterowanie. Teraz miałem do czynienia z wersją na PS4, co nie daje żadnych informacji. Uważałbym na ten element, jeśli zamierzaliście kupować grę przed premierą.