autor: Krzysztof Szulc
Breed - przed premierą - Strona 3
Breed ma być tym dla posiadaczy komputerów PC, czym dla właścicieli Xbox'ów jest Halo. Jednak Breed w zamierzeniach ma łączyć w sobie nieco więcej typów gier aniżeli Halo, gdyż w Breedzie znajdziemy zarówno FPS'a jak i symulator kosmiczny...
Przeczytaj recenzję Breed - recenzja gry
W roku 2600 ekspansja kolonialna ludzkości sięgnęła podwójnego systemu Besaulius. Dwa lata później tętniąca już życiem kolonia została niespodziewanie zaatakowana przez nieznaną rasę biomechanicznych istot, które ochrzczono mianem „Breed”. Ziemianie, którzy przez wiele lat w sposób pokojowy rozprzestrzeniali swoje wpływy na inne planety, byli całkowicie nieprzygotowani na ewentualną agresję. Co prawda przeciwnik atakował w sposób chaotyczny i nieprzemyślany, jednakże brak jakiejkolwiek strategii rekompensował sobie siłą i liczebnością swoich oddziałów. Wiadomym było, że koloniści nie są w stanie samotnie przeciwstawić się agresorowi. W związku z tym z Ziemi została wysłana z odsieczą flota USC (United Space Corps). Podróż do systemu Besaulius trwała ponad rok, ale nie był to czas stracony. Genetyczne zasobniki, umieszczone na pokładach ziemskich niszczycieli, nieustannie produkowały zastępy silnych i całkowicie posłusznych żołnierzy, których jedynym celem życia była walka w obronie ludzkości.
Gdy flota USC dotarła na miejsce, potencjał obu stron został wyrównany. Jednakże względna równowaga sił sprawiła, że wojna trwała jeszcze dekady. W końcu agresor został pokonany, ale zwycięstwo Ziemian było pyrrusowe. Zasoby kolonistów zostały wyczerpane, natomiast z całej floty jedynie USC Darwin zdolny był do powrotu na Ziemię. Niszczyciel dowodzony przez komandora Saula Richtera, który wygrywając ponad dwieście potyczek z obcymi jeszcze za życia stał się legendą, ruszył w drogę powrotną do domu. Na rodzinnej planecie bohaterskiej załogi nie oczekiwały jednak ani czerwone dywany, ani fanfary i gratulacje. Rzeczywistość była gorsza od koszmaru. Okazało się, że trwająca lata wojna besauliusańska miała na celu jedynie odciągnąć trzon sił zbrojnych od głównego celu, którym była Ziemia. Dopiero wtedy wyszło na jaw, że pozornie niezorganizowani najeźdźcy są wybitnymi strategami, a atak na kolonie był jedynie manewrem taktycznym.
Gdy lata świetlne od błękitnej planety toczyła się wojna o kolonie, cała niemal ludzkość zamieszkująca Ziemię została zniszczona przez obcą rasę. Ci co przeżyli zostali umieszczeni w specjalnych obozach i zmuszeni do budowania miast dla najeźdźców. Sami agresorzy rozpoczęli proces transformacji ziemskiej atmosfery tak, by była ona przystosowana dla nich, a zabójcza dla wszelkich innych form życia. USC Darwin to ostania szansa dla ludzkości.
Tak zarysowuje się fabuła gry „Breed”, nad którą pracuje zespół z małej, niezależnej i zapewne nikomu nieznanej brytyjskiej firmy Brat Design. Ile to już razy byliśmy zmuszeni do walki z inwazją obcych? Nikt tego nie zliczy. Jest to temat równie oklepany (i sprawdzony) w grach komputerowych, co w literaturze i filmie. Twórcy gry długo zastanawiali się czy pójść stronę trójwymiarowej strategii rozgrywanej w czasie rzeczywistym, czy też postawić na symulator pola walki. Według ostatnich doniesień, filmów czy screenshot’ów otrzymamy grę akcji z elementami taktyki, która ma łączyć w sobie cechy takich produkcji jak „Tribes 2”, „Descent: Freespace” oraz „Operation Flashpoint”, a całość ma być utrzymana w klimacie „Starship Troopers” Paula Verhovena. Wiadomo jednak, że grze „Breed” pod wieloma względami najbliżej będzie do słynnego hitu „Halo”. Co więcej produkt firmy Brat Design ma za zadanie konkurować ze sztandarowym tytułem na konsolę X-Box oraz wypełnić lukę na rynku gier dla PC, gdyż na tej platformie na dzień dzisiejszy „Halo” nie jest dostępne.