autor: Przemysław Zamęcki
Graliśmy w polskie Agony – najlepsza wizja piekła w grach wideo?
Polskie Agony zabiera nas do piekła, bynajmniej nie na herbatkę z demonami. Twórcom z MadMind udało się w bardzo sugestywny sposób oddać domniemany klimat podziemnego królestwa.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Agony - piekło nudy i przeciętności
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Budzisz się jako... nikt. Zwyczajna, jeszcze jedna potępiona dusza, gdzieś, gdzie diabeł wcale nie mówi: „Dobranoc”, a wręcz przeciwnie. Ale kiedyś byłeś kimś! Pewnie dość ważnym, bo w końcu piszą o Tobie grę. Hitlerem? Stalinem? Kimś mniej wyeksploatowanym przez popkulturę? Może jakimś celebrytą albo seryjnym mordercą? Kuba Rozpruwacz! To był gość! Nawet jak Ty nim nie jesteś, to on gdzieś się tu pewnie kręci.
No cóż, twórcy z polskiego studia MadMind (jakże adekwatna nazwa dla tych porypanych gości!) z Twojego jestestwa zrobili sobie tajemnicę. Za coś w każdym razie trafiłeś „na dołek” i swoje musisz odsiedzieć. Ale wszystkich innych lojalnie ostrzegam: ustawienie się w kolejce do deportacji do Ateistanu nic Wam nie da. Lepiej zacznijcie już teraz odmawiać zdrowaśki, bo to, co Was czeka w pierwszej grze tych cholernie doświadczonych kolesiów ze zrytymi baniakami, nazywających siebie MadMind, sprawi że pomyślicie kilka razy, zanim zdecydujecie się zgrzeszyć.
Piekło jak malowane
Dobra, chłopaki, chyba doskonale rozumiecie, że nie chciałem Was obrazić. To wyraz mojego uznania dla Waszego kunsztu. Kiedy pierwszy raz uruchomiłem demo Agony, myszka dosłownie wyślizgnęła mi się z rąk. Zaserwowana w grze wizja piekła sprawiła, że myślami szybko przebiegłem ostatnie kilkanaście dni swego życia, zastanawiając się, ile razy w ciągu tego czasu zdarzyło mi się postąpić... hmm... nieelegancko. W każdym razie na tyle brzydko, żeby Rogaty zagiął na mnie parol. To organiczne, pulsujące obrzydliwością miejsce, które nazwaliście piekłem, to najlepszy kawałek domeny Lucyfera, jaki kiedykolwiek zdarzyło mi się oglądać w grze komputerowej.
Porozrzucane korpusy, umazani galaretowatymi wyciekami potępieni śmiertelnicy, wielkie wrota uzbrojone w komplety ludzkich zębów i przechadzające się demony o charakterystycznych kształtach wprost z teledysków Behemotha – piekło z obrazów średniowiecznych i renesansowych mistrzów przybrało jeszcze bardziej złowieszczą postać. Zabite dzieci, genitalia, rozerwane ciała – wszystko bez cenzury. Lubimy szokować, vide takie projekty jak Rezerwowe psy, Hatred, IS Defense. Może to podświadome (a może zupełnie świadome) odreagowanie naszej rzeczywistości, pewnych krępujących kodów kulturowych? Może, ale Agony nie ładowałbym do jednego wora z powyższymi tytułami. To coś o wiele, wiele lepszego.
Wizja piekła, która zrobiła na mnie tak powalające wrażenie, nie straszy. Przynajmniej w moim przypadku, ale już tak mam, że gry z gatunku horrorów rzadko przejmują nade mną władzę. Za dużo w nich sztampy, wielokrotnie przemielonych pomysłów. Interaktywna „straszna” fikcja odziewa mnie w pancerz intensywnego myślenia, co się wydarzy za chwilę, a z racji tego, że wspomniana właśnie sztampa rządzi, nie czuję się zaskoczony, kiedy zza ekranu wyskoczy na mnie Coś. Co interesujące, chyba dokładnie z takiego samego założenia wyszli twórcy z MadMind. Nawet na kickstarterowej stronie projektu umieścili stosowny manifest, twierdząc, że wszystko już było, ale oni potrafią lepiej. I coś w tym jest, bo – jak już wspomniałem – piekło w Agony nie straszy, ale jest przerażająco sugestywne. Ono żyje. Jest jak soki trawienne w jakimś olbrzymim organizmie. Odpychające, żrące, w pewnym sensie magiczne.