autor: Michał Chwistek
Test wersji alfa gry For Honor - z każdą godziną coraz lepsza - Strona 2
For Honor to gra, której trzeba dać czas. Pierwsze wrażenie nie jest bowiem zbyt pozytywne i dopiero po dłuższym, trwającym kilka godzin treningu, produkt okazuje się być całkiem niezły.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry For Honor – ten system walki zasługuje na więcej
Miłośnicy sieciowych pojedynków na miecze i średniowiecznych bitew z perspektywy samotnego rycerza przez ostatnie lata nie byli rozpieszczani przez twórców gier. Od 2012 roku, kiedy to na rynku ukazało się Chivalry i War of the Roses, gatunek ten - delikatnie rzecz ujmując - nie rozwijał się prężnie. Omijali go wszyscy znaczący wydawcy, bojąc się inwestować duże pieniądze w niepewny projekt. Pierwszy przełamał się francuski Ubisoft, którego gra For Honor właśnie weszła w fazę zamkniętych alfa testów. Po kilku dniach zabawy muszę przyznać, że choć tytuł ten wymaga sporo czasu, żeby go polubić, to zdecydowanie jest na co czekać. Może się on okazać jedną z większych pozytywnych niespodzianek przyszłego roku.
Zaraz po uruchomieniu wspomnianej alfy mamy możliwość wybrania jednej z trzech dostępnych frakcji: wikingów, samurajów oraz średniowiecznych rycerzy. Według tych stronnictw podzielone są również postacie, którymi możemy zagrać. Co ciekawe jednak wybór frakcji w żadnej sposób nas nie ogranicza. Nawet wybierając normanów, będziemy mieli dostęp do wojowników władających katanami. Jak dokładnie działają frakcje oraz po co je wybieramy, okaże się prawdopodobnie dopiero w pełnej wersji gry.
Gdy już zdecydujemy się na jedno z trzech przymierzy, możemy rozpocząć samouczek, dzięki któremu poznamy podstawy walki. Pojedynki na miecze to kwintesencja For Honor i na całe szczęście zostały one wykonane naprawdę świetnie. Podstawowe zasady są dość proste. Po zablokowaniu kamery na wybranym celu mamy możliwość przyjęcia jednej z trzech postaw: możemy ustawić broń z prawej, lewej lub na głową. To jaką przyjmiemy postawę zadecyduje, z której strony wyprowadzimy słaby lub silny cios oraz jakie zamachy przeciwnika uda nam się zablokować. Starcia polegają więc na szybkim reagowaniu na ciosy wroga oraz wyprowadzaniu trudnych do przewidzenia kombinacji. Proste? Proste. Jest to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest system walki w For Honor.
Oprócz zwykłych ataków podczas pojedynków możemy wykonywać m.in. uniki, powalenia, ciosy przełamujący, riposty czy kilkuczęściowe kombinacje. Do wyboru dostajemy też sześć (w pełnej wersji będzie ich dwanaście) postaci, które nie różnią się od siebie jedynie wyglądem. Posiadają odmienne statystyki, różny zasięg czy szybkość broni, a także unikalne zdolności. Możliwości jest cała masa, a na podjęcie właściwej decyzji mamy najczęściej ułamki sekund. Wystarczy jeden zły ruch, żeby nasza postać straciła swoją cenną głowę.
Poziom skomplikowania starć jest największą zaletą For Honor, ale również elementem, który może szybko odrzucić dużą część graczy. Jeżeli nie poświęcimy na jego naukę trochę czasu, to walki mogą nam się wydawać chaotyczne i niesprawiedliwe. Sam zacząłem go doceniać dopiero po kilku godzinach zabawy i obejrzeniu sporej liczby wideoporadników dostępnych z poziomu gry, a mówimy tutaj o samych podstawach rozgrywki. Nauczenie się zaawansowanej obsługi każdej z postaci wymagać będzie prawdopodobnie kilkadziesiąt godzin zabawy.