Graliśmy w Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands - Just Cause 3 na poważnie
Na targi E3 francuska firma Ubisoft przywiozła grywalny build Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands. Mieliśmy okazję pobawić się grą przez dłuższą chwilę.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Ghost Recon: Wildlands – kooperacja ponad wszystko
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- największa mapa w historii gier Ubisoftu;
- swobodna eksploracja bez ekranów ładowania;
- ponad 60 rodzajów pojazdów;
- jedenaście zróżnicowanych obszarów;
- od początku do końca możliwość zabawy w kooperacji, jak również gry solo.
1 grudnia 2015 roku trafiła do sklepów trzecia odsłona serii Just Cause, w której niezmordowany Rico Rodriguez praktycznie w pojedynkę wyzwalał spod okupacji lokalnego dyktatora egzotyczne państewko położone na Morzu Śródziemnym. Już za kilka miesięcy podobnego zadania podejmie się czteroosobowa drużyna Duchów, choć tym razem nie będzie aż tak wesoło. Rolę przerysowanego do granic możliwości watażki z bananowej republiki przejmie bezwzględny przywódca narkopaństwa w Boliwii, a cała otoczka towarzysząca zmaganiom będzie mieć zupełnie inny ciężar gatunkowy. Grając wczoraj w Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands, nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że Ubisoft tworzy swoje Just Cause 3. Just Cause 3 na poważnie.
Sandboksowa swoboda
Trudno oczywiście porównywać oba tytuły pod względem rozgrywki. Choć w nowej odsłonie Ghost Recona otrzymujemy do eksploracji ogromny, pozbawiony jakichkolwiek ekranów ładowania teren, który da się przemierzać samochodami, łodziami i śmigłowcami, nie znajdziemy tu żadnych absurdalnych scen rodem z dzieła studia Avalanche, gdzie Rico potrafił chwycić się linką szybkiego myśliwca i podróżować na jego „grzbiecie”. Wildlands tak mocno, jak to tylko możliwe, trzyma się realizmu. Na okrągło podziwiamy więc różne brutalne pamiątki po działaniach kartelu Santa Blanca, twardą ręką sprawującego kontrolę nad „swoim” terytorium. Przywódca nielegalnej organizacji – niejaki El Sueno (rzekomo bardzo religijny) – nie ma problemu, by zostawiać ostrzeżenia dla lokalsów w postaci okaleczonych ciał ludzi, którzy zdecydowali się mu sprzeciwić. Sprawa wygląda poważnie, wymaga więc zaangażowania poważnych środków.
Jak już zapewne wiecie, w Ghost Recon: Wildlands trafimy do elitarnej grupy speców od mokrej roboty. Produkt stawia przede wszystkim na tryb kooperacji, ale da się w niego grać także w pojedynkę, co dla wielu z Was nie będzie bez znaczenia. To jednak działania czwórki specjalistów są motorem napędowym tytułu i najlepiej bawić się będzie zgrana drużyna śmiałków, którzy potrafią wcielić się w swoje role, zrealizować założenia przyjętej przed akcją taktyki, a następnie skutecznie wykonać narzucone odgórnie zadania. Tytuł stawia na ogromną swobodę, dlatego do każdej misji da się podejść na wiele różnych sposobów. Frontalny atak, ciche eliminowanie patrolujących wrogi posterunek rywali, a może ostrzał z pobliskiego wzgórza, skąd kolejne cele likwidowane są z bezpiecznej odległości? Wybór należeć będzie do Was.