Graliśmy w Watch Dogs 2 - czy rozbudowana rozgrywka wystarczy by przekonać się do Marcusa? - Strona 3
Na targach E3 w Los Angeles firma Ubisoft pozwoliła chwycić pada i przetestować fragment gry Watch Dogs 2. Czego dowiedzieliśmy się o nowej odsłonie przygód hakerów po pół godzinie rozgrywki?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Watch Dogs 2 – nieślubne dziecko seriali Mr. Robot i Silicon Valley
Czy Watch Dogs 2 będzie tym dla Watch Dogs, czym Assassin’s Creed II było dla pierwszej części tej serii? Przed wyjazdem na targi E3 liczyłem, że uda mi się udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale po ujrzeniu nadchodzącej gry w akcji nie jestem jeszcze na to w pełni gotowy. Progres w mechanice rozgrywki widać gołym okiem – tytuł, który zadebiutuje na rynku już w listopadzie, ma do zaoferowania znacznie więcej niż wydane w 2014 roku przygody Aidena Pearce’a. Na drugim biegunie stoi jednak dyskusyjny klimat towarzyszący perypetiom nowego hakera i to właśnie on może okazać się barierą nie do pokonania zarówno dla mnie, jak i sporej grupy fanów wyjętych spod prawa buntowników, którzy walczą nie tylko przy pomocy broni palnej, ale również dzierżąc w dłoniach potrafiące-wszystko-supertelefony.
CO TESTOWALIŚMY?
Ubisoft przywiózł na targi E3 konkretny fragment gry, rzekomo pozwalający na trzy godziny niczym nieskrępowanej zabawy. Tak długie demo spokojnie wystarczyłoby na bezstresowe przetestowanie wszystkich dostępnych w Watch Dogs 2 nowości, ale francuski wydawca ograniczył sesje do trzydziestu minut. Wykorzystaliśmy dany nam czas najlepiej, jak umieliśmy – sprawdziliśmy pobieżnie, jak sprawuje się poprawiony model jazdy i strzelania, pobawiliśmy się większością gadżetów, przyjrzeliśmy skąpanemu w słońcu miastu oraz rzuciliśmy okiem na mapę. Wykonaliśmy też dwie misje poboczne i jedno zadanie w trybie kooperacji.
Efektowne SanFran
Wirtualne San Francisco zaoferuje teren niemal trzykrotnie większy od obszaru, który zwiedzaliśmy w debiutanckiej odsłonie cyklu. Mapa przypominająca aplikację firmy Google robi świetne wrażenie, a na uwagę zasługuje fakt, że oprócz nieźle odwzorowanego serca metropolii mamy również obszary dodatkowe, pełniące podobną funkcję co maleńkie Pawnee z pierwszego Watch Dogs. Po drugiej stronie zatoki znajdziemy miasto Oakland (niestety, tylko mały fragment), z kolei na północy, już za mostem Golden Gate, udostępniono hrabstwo Marin, oferujące sporo naturalnych terenów, nieskażonych tak mocno ręką człowieka. „Dwójka” pozwoli również zapuścić się na południe, do Krzemowej Doliny, gdzie swe siedziby mają wszystkie zmyślone przez deweloperów firmy IT. Choć dodatkowe lokacje nie dorównują wielkością głównej metropolii, będą stanowić miłą odskocznię od betonowej dżungli, w której spędzimy najwięcej czasu.
Na uwagę zasługuje wykonanie samego miasta, które w ciepłych barwach prezentuje się po prostu ślicznie. Zawiera ono wszystkie kluczowe dzielnice San Francisco oraz ikoniczne budynki, m.in. wykonaną w stylu art deco wieżę Coit oraz charakterystyczną piramidę, czyli najwyższy drapacz chmur w tej części Stanów. SanFran to jedno z niewielu miejsc w USA, gdzie po ulicach jeżdżą zabytkowe tramwaje i je również zobaczymy w grze. Świetnie prezentują się doki, a także majaczące na horyzoncie Alcatraz. Słynne, zamknięte już więzienie w Watch Dogs 2 znaleźć się po prostu musiało, choć gdy zapytaliśmy o jego rolę w fabule, towarzyszący nam deweloper nabrał wody w usta. Można się jedynie domyślać, że to właśnie w tym miejscu Marcus wykona jedną z ważniejszych misji.