Graliśmy w Uncharted 4: Kres Złodzieja - pożegnanie z serią?
Podczas pokazu w Warszawie mieliśmy okazję przetestować, na nieco ponad miesiąc przed premierą, grę Uncharted 4: Kres Złodzieja. Studio Naughty Dog najwidoczniej utrzymuje wyśmienitą formę.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Uncharted 4: Kres złodzieja - najlepszy tytuł ekskluzywny na PS4
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
- ostatnia odsłona serii, tworzona przez studio Naughty Dog;
- pierwsza część cyklu, prezentująca zarówno oskryptowane sekwencje, jak i na wpół otwarte etapy;
- możliwość eksploracji opcjonalnych lokacji w poszukiwaniu skarbów oraz notatek;
- większa swoboda w doborze taktyki walki;
- opcja działania po cichu – choć nie zawsze będzie ona dostępna.
Jesteśmy na ostatniej prostej przed premierą Uncharted 4: Kres Złodzieja – zaledwie miesiąc dzieli nas od (najprawdopodobniej) finalnego rozdziału przygód Nathana Drake'a i spółki. Nic więc dziwnego, że marketingowa maszyna pracuje na pełnych obrotach, co rusz wypuszczając nowe informacje czy materiały. Zaledwie parę dni temu twórcy udostępnili prawie półgodzinny fragment rozgrywki z gry, dziejący się na Madagaskarze. Podczas pokazu Uncharted 4 w Warszawie mieliśmy okazję sami ukończyć ten sam etap i na własnej skórze sprawdzić, jak prezentuje się Kres Złodzieja. Bądźcie spokojni: wszystko wskazuje na to, że „czwórka” dorówna dotychczasowym, świetnie ocenianym odsłonom serii – a w niektórych przypadkach nawet je prześcignie.
Duże, otwarte etapy nie będą towarzyszyć każdej z misji. I bardzo dorbrze – inaczej jazda po nich stałaby się przykrym dla gracza obowiązkiem.
Podstawową zmianą wobec trylogii z czasów PlayStation 3 ma być otwartość poszczególnych lokacji. Przedstawiona niedawno misja w Madagaskarze to oczywisty tego przykład: w żadnej z poprzednich eskapad Drake nie miał tak dużej swobody w poruszaniu się. Ale nie obawiajcie się – do sandboksa Uncharted 4 jest bardzo daleko, bowiem ścieżki prowadzące do celu są nadal w bardzo dużej mierze liniowe. Od czasu do czasu można zjechać z głównego szlaku i pobiegać po okolicy, jednak oprócz paru jaskiń czy pojedynczej wieży nie znajdziecie tam raczej nic wartego uwagi. Zresztą miejsca, które możemy dodatkowo odkryć, także nie rozbudowują historii w jakiś spektakularny sposób: zazwyczaj znajdziemy w nich ukryty skarb lub notatkę, która nieco rozjaśnia historyczne tło gry i może odblokować pewne opcje dialogowe pomiędzy postaciami, jednak nie wpłynie w znaczący sposób na przebieg fabuły. To w żadnym wypadku nie jakiś poważny zarzut w stosunku do Naughty Dog. Przygody Nathana Drake'a i spółki zawsze były produkcjami liniowymi, a takie epizody jak ten na Madagasarze, gdy przez kilkanaście minut jedziemy przez kamieniste drogi, zalane wodą pola i pokryte błotem podjazdy, tworzą zaledwie iluzję otwartości.