The I of the Dragon - przed premierą - Strona 2
W naszej walce dobra ze złem możemy korzystać z trzech smoków, każdy charakteryzujący się innym wyglądem i cechami; oraz z bardzo bogatego zbioru zaklęć podzielonych na trzy szkoły...
Przeczytaj recenzję The I of the Dragon - recenzja gry
Smoki zarówno w literaturze jak i grach najczęściej przedstawiane są jako krwiożercze stwory. Często bronią niebywałych skarbów czy tajemnic. Prawie zawsze są one wszechpotężne, bardzo często również na ich polowania wyruszają całe grupy rycerzy i magów. Rzadko kto myśli o drugiej stronie medalu. A co by się stało gdyby stworzono dobrodusznego, przyjacielskiego smoka? Albo chociaż neutralnego, takiego, który zajmowałby się tylko swoimi sprawami a nie prowadził nieustannych batalii z ludźmi? Chyba nic złego... Na szczęście powoli zauważają to już producenci gier. Przyjaciela-smoka mieliśmy w obu częściach wspaniałego TPP „Drakan” (druga część tylko na konsole), poza tym w zupełnie innym świetle pokazano je w nieznanej w Polsce grze „Dragon Riders”. Nigdy jednak bezpośrednio nie sterowaliśmy wykreowanym przez siebie smokiem. Nigdy? Aż do teraz!
Akcja zapowiadanego produktu przenosi nas do wspaniałego fantastycznego świata. Od wielu stuleci nie był on targany żadnymi wojnami czy nawet niewielkimi konfliktami. Zamieszkujący go ludzie zapomnieli również o znaczeniu pojęcia kataklizm. Piękna kraina stopniowo rozwija się, powstają kolejne osady, ogromne miasta świetnie prosperują, odkrywane są coraz to nowsze lądy. Jednakże, jak to się zwykle mówi, wszystko co dobre szybko się kończy. W 642 lata od momentu zakończenia ostatniego wielkiego konfliktu coś drgnęło. Wydarzenie to było przepowiadane od dłuższego czasu ale nikt nie chciał wierzyć w takie bzdury. Zwiększona aktywność zwierząt w lasach, spotkania z nieznanymi dotąd bestiami – nikt nie podejrzewał, iż wkrótce stanie się coś naprawdę złego. Do akcji wkroczyli rycerze, którzy jako jedyni wyczuli jakiś podstęp (i przy okazji możliwość zarobienia niezłej fortuny :-)). Żaden z nich nigdy jednak nie powrócił... Dopiero wtedy ludzie zaczęli przeczuwać, że nadejście zła jest nieuniknione. Wysyłano całe armie aby zbadały aktualną sytuację, niestety i one nigdy nie wracały. Udało się to zaledwie kilku cudem ocalałym, którzy opowiadali najważniejszym ludziom w krainie o hordach szalejących potworów, które lada moment mogą zaatakować skupiska ludzkie. Zwołano najpotężniejszych magów, którzy przedstawili tekst antycznej przepowiedni. Byli oni wyznawcami Unkh-Agora. Nikt poza nimi naprawdę nie wiedział co albo kto to jest ale z racji tego, że kraj stał na krawędzi przepaści ludzie byli skłonni uwierzyć w tę religią a Unkh-Agora obdarzyć mianem Boga. Sam Unkh-Agor nigdy nim natomiast nie był, jest on mianowicie... smokiem! Ostatnim smokiem. Przepowiednia mówiła, że pewnego dnia miał powrócić do krainy ludzi aby stoczyć ostateczną walką ze złem. Przez te stulecia pokoju ludzie zapomnieli jednak o przepowiedni a jedynym jej śladem były zakurzone magiczne tomy, do których nikt nie zaglądał. Jeden z fragmentów przepowiedni mówi o stworze Scharborr. Potrafi on ponoć kontrolować żywe istoty przemieniając je w swoje sługi. To samo tyczyło się zresztą samych smoków. Przepowiednia opisuje również ogromną batalię między Scharborr’em a smokami, która miała miejsce wiele stuleci temu. Smokom udało się go w finałowym starciu zesłać do magicznego miejsca. Niestety, przepowiednia mówi również o tym, iż pewnego dnia Scharborr wydostanie się z więzienia i od nowa rozpocznie niszczenie świata. Okazuje się również, iż syn Unkh-Agora będzie jedyną istotą, która stanie w równej walce z panem zła. To właśnie my nim pokierujemy, musimy się śpieszyć albowiem Scharborr rozpoczął właśnie realizację swoich destrukcyjnych planów...