Mirror's Edge: Catalyst - jedna z najlepiej dopracowanych gier targów gamescom
Mirror's Edge Catalyst zapewne nie odniesie wielkiego komercyjnego sukcesu, ale będzie jedną z gier, która odświeży portfolio EA i zapewni nam sporą porcję rozgrywki na poziomie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mirror's Edge: Catalyst - Faith podąża śladem Assassin’s Creed
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Kiedy kilka tygodni temu po raz pierwszy wziąłem do ręki pad, by zagrać w nową odsłonę cyklu Mirror’s Edge, nie przypuszczałem, że nowe dzieło studia DICE jest w tak dobrej formie. Choć testowałem krótkie (bo zaledwie piętnastominutowe) demo, trudno było mu coś zarzucić – Faith poruszała się z taką gracją po wysokich budynkach, że mógłbym wówczas dać wiarę zapewnieniom, iż finalny produkt trafi do sklepów za tydzień, a nie dopiero na początku przyszłego roku. Mając w pamięci tę niezwykle udaną randkę z czarnowłosą biegaczką, mocno wyczekiwałem kolejnego spotkania, które miało nastąpić już na targach gamescom. Niestety, deweloperzy nie przywieźli do Niemiec kolejnego grywalnego fragmentu tytułu – nie zmienia to faktu, że wciąż jest to jeden z najlepiej dopracowanych produktów, jaki został pokazany dziennikarzom. Za zamkniętymi drzwiami można było za to zobaczyć jedną z misji głównego wątku fabularnego oraz dowiedzieć się co nieco odnośnie rozwoju bohaterki.
Jeśli uważnie śledzicie nasze doniesienia na temat Mirror’s Edge: Catalyst, to z pewnością wiecie już, że w swoim nowym dziele autorzy oddadzą nam do dyspozycji w pełni otwarty świat. Szklane miasto jest bardzo duże i pełno w nim trudno dostępnych zakamarków, w których ukryte są różne sekrety. Studio DICE nie chce w żaden sposób ograniczać użytkowników, dlatego od początku będziemy w stanie zwiedzić całą metropolię – biegając, skacząc i wykonując inne ewolucje, od których może zakręcić się w głowie. W odnalezieniu się w tym wielkim molochu pomoże przejrzysta i bardzo ładnie zrealizowana trójwymiarowa mapa, a dotarcie do poszczególnych celów podróży ułatwi opcja wytyczania tras, którą posiada teraz każdy liczący się sandbox. Zasadnicza różnica polega na tym, że Catalyst nie zaoferuje minimapy z linią wskazującą drogę do wybranego punktu. Właściwą trasę będziemy musieli odczytać sami, przyglądając się uważnie otoczeniu, ale nie okaże się to trudne, bo kluczowe do wbiegania obiekty oznaczone zostaną czerwonym kolorem. Takie podejście do sprawy liczy się na plus, bowiem gracz nie skupia wówczas wzroku na wszechobecnej ikonie licznika, która w innych produkcjach odmierza odległość do celu.
Z punktu widzenia tzw. immersji ważne jest również to, że w grze nie uświadczymy żadnych ekranów ładowania. Przejście z otwartego świata do budynku, w którym na zbadanie czeka przynajmniej kilka pięter, jest natychmiastowe, o czym mieliśmy okazję przekonać się sami w trakcie wspomnianej misji fabularnej. Biorąc pod uwagę fakt, że wnętrza są zaprojektowane z dużym wdziękiem, nie dziwi mnie duma deweloperów z tego wyczynu, którą dało się odczuć podczas pokazu. Nie spodziewajcie się jednak, że zwiedzicie w ten sposób wszystkie wieżowce w szklanym mieście. Liczba konstrukcji, do których będzie mogła wejść Faith, ze zrozumiałych względów jest mocno ograniczona.