Dragon Ball: Xenoverse - czy kultowa seria bijatyk w końcu powróci w chwale? - Strona 2
Marka Dragon Ball na konsolach nie radzi sobie w ostatnich latach za dobrze, a gracze karmieni są odtwórczymi i monotonnymi bijatykami. Czy Xenoverse to zmieni?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dragon Ball: Xenoverse - tylko dla bezkrytycznych fanów
- nowa historia, w której z perspektywy podróżnika w czasie rozegramy legendarne starcia z uniwersum;
- dynamiczny system walki, ogromne lokacje i pełno ulegających zniszczeniu elementów;
- rozbudowany system kreacji postaci;
- walki 3 na 3;
- również na PC!
Smocze Kule słusznie doczekały się kultowego statusu, a przygody Son Goku i jego ferajny są chyba najbardziej rozpoznawalnym anime w historii. W zalewie różnych adaptacji i produktów z logiem Dragon Balla nie obyło się oczywiście bez gier wideo. Zeszła dekada przyniosła nam świetną serię Dragon Ball Z: Budokai od Dimps, która pozwoliła nam przeżyć ulubione walki w 2D oraz trylogię Dragon Ball Z: Budokai Tenkaichi od Spike, która to znacząco zmieniła recepturę i postawiła na widowiskowość oraz spory wachlarz dostępnych wojowników. Naprzemiennie wydawane produkcje od Dimps i Spike na siódmej generacji konsol nie zyskały już takiego poklasku jak poprzednicy. Zeszłoroczny Battle of Z solidnie rozczarował, ale dla fanów jest jeszcze nadzieja. Już w lutym po raz kolejny wrócimy do świata Akiry Toriyamy.
Przy Dragon Ball Xenoverse powraca doświadczone studio Dimps. Co za tym idzie? Gracze otrzymają większą możliwość personalizacji wojowników niż kiedykolwiek wcześniej a sama historia wprowadzi nowe postacie. Włodarze z Dimps nie boją się położyć większego nacisku na tryb fabularny, w którym pierwszy raz od czasu średniego Dragon Ball Z: Ultimate Tenkaichi zagramy własnoręcznie wykreowanym bohaterem. Skupienie się na rozbudowanym trybie dla jednego gracza do dobre posunięcie, zważywszy na fakt że od kilku(nastu) lat odgrywamy w kółko te same znane walki z seriali. Lekarstwem na to mają być nowe postacie, wątki podróży w czasie i intryga zagrażająca całej czasoprzestrzeni świata Dragon Ball.
Zanim na pomoc Trunksowi przywoła nas smok Shenron, określimy rasę i płeć bohatera. Decydując o naszej aparycji i kształtach wybierzemy między ziemianinem, saiyaninem, przedstawicielami rasy Namek i Majin oraz jeszcze nie sprecyzowaną rasą kosmitów, której przedstawicielami są dobrze znani Frieza czy Cooler. A gdyby tego było mało, podkreślimy nasz indywidualizm wybierając z puli ponad 200 ataków i mocy oraz z garderoby ponad 450 elementów stroju. Kiedy już trafimy do świata smoczych kul, okaże się, że ktoś zaburza bieg historii, a my musimy powstrzymać kataklizm… cofając się w czasie. W trakcie samotnego trybu gry przeżyjemy zmienione wydarzenia z każdej sagi Dragon Ball Z, spotkanie z Beerusem z Battle of Gods i ostateczny pojedynek ze schwarzcharakterem, odpowiedzialnym za całą awanturę. Zabawa z kanonem uniwersum to ciekawe zagranie. Seria potrzebowała konkretnego odświeżenia i cieszy to, że pierwszy raz od dawna spotkamy w trybie fabularnym kogoś więcej niż jedynie starych znajomych. Nadal istnieje duże ryzyko, że jak zwykle będziemy odtwarzać te same walki, tylko z „doładowanymi złą mocą” wcieleniami starych bywalców jak Buu i Komórczak. Twórcy świadomi tych obaw zapewniają o ogromnym nakładzie pracy włożonym w tryb fabularny a ciekawym urozmaiceniem będą proste dialogi, w których podejmiemy decyzje co do dalszego biegu akcji.