autor: Jacek Winkler
To zły czas na kupno nowej karty graficznej
Doszliśmy do momentu, w którym kupno nowej karty graficznej jest okropnym błędem. Obojętnie czy to RTX 3080 czy 2080 Ti. Premiera kolejnych modeli tuż za rogiem, a to z reguły wiąże się z otrzymaniem lepszej lub tej samej wydajności za niższą cenę.
Spis treści
Nie chodzi tu tylko o kolejną partię kart graficznych z serii RTX 3000, ale również premierę urządzeń AMD oraz konsol nowej generacji. Imponujący przyrost wydajności RTX 3080 względem poprzednika – RTX 2080, spowodował, że urządzenia z rodziny Turing stały się kompletnie nieopłacalne. Jedynym mankamentem jest oczywiście mała podaż nowych GPU, dlatego nie pozostaje nic innego niż przeczekać okres „suszy”, co swoją drogą może trochę potrwać.
Tak naprawdę popyt na RTX 3000 przerósł oczekiwania wszystkich, bo ze świecą jest szukać tych kart w rozsądnych cenach. Uparci, albo raczej zdesperowani, mogą przepłacić i zakupić je na aukcjach. Na przykład cena za zakupionego wcześniej RTX 3080 oscyluje w granicach 5000 złotych, a RTX 3090 w granicach 10 000 złotych (absurd!). Ktoś mógłby powiedzieć, że tak się robi biznes! Problem jest jednak taki, że opłacalność danego produktu jest ściśle powiązana z jego aktualną ceną. RTX 3080 za standardowe 3500 złotych należy do ścisłej czołówki najbardziej opłacalnych GPU do 4K, ale już w kwocie 5000 złotych i wyżej, ląduje na koniec listy i jego wydajność nie ma tu nic do rzeczy, bo ta zostaje niezmienna.
Jednak nawet w cenie 5000 złotych nowy RTX 3080 jest bardziej opłacalnym wyborem niż standardowo wyceniony RTX 2080 Ti – co tylko ukazuje jak bardzo Nvidia wywindowała premierową cenę tego drugiego. Ciekawe też, co się stanie podczas premiery RTX 3070 – ta została przesunięta z 17 na 28 października. Biorąc pod uwagę jej atrakcyjną cenę, możemy spodziewać się dokładnie tego samego co w przypadku RTX 3080 i 3090. Miejmy jednak nadzieje, że Nvidia zdołała wyprodukować odpowiednią ilość tych kart.
Tak czy inaczej, najrozsądniejszym wyborem dla konsumentów poszukujących urządzeń kosztujących powyżej 2400 złotych jest przeczekanie przynajmniej do listopada. Nie wiadomo tak naprawdę, kiedy na półki sklepowe trafią urządzenia AMD Radeon, ale według oficjalnego tweeta prezesa AMD – Lisy Su, pokaz nowych kart graficznych tej firmy ma mieć miejsce 28 października. Jest więc to kolejny raz, kiedy AMD wkracza na scenę nieco spóźnione, dając ogromną przewagę Nvidii. Nie spodziewam się, aby ludzie czekali na konkurencję – co jest swoją drogą błędem, nawet jeśli nowe urządzenia Radeon nie będą potrafiły dogonić GeForców pod względem wydajności, ponieważ nadal istnieje taka szansa. O nowych kartach graficznych AMD nie wiemy tak naprawdę niczego, dlatego ciężko jest cokolwiek wróżyć – nawet biorąc pod uwagę dotychczasowe przecieki.
No dobrze. Rozmawiamy teraz o kartach graficznych bądź co bądź bardzo drogich i wielu z nas nie będzie w stanie sobie pozwolić na wydawanie takiej ilości pieniędzy. Co więc z urządzeniami tańszymi? Tego nie wiemy, ale jeżeli historia nas czegoś uczy, to tego, że trzeba się ich spodziewać w pierwszym kwartale przyszłego roku. Do ich premiery zostało więc trochę czasu, ale nawet w tym przypadku jedyną sytuacją, w której można zalecać kupno nowych kart graficznych, jest awaria aktualnie przez was posiadanej lub to, że po prostu czekać nie chcecie.
Na rynku, w niskiej półce cenowej panuje kompletna stagnacja. Ani Nvidia, ani AMD nie raczyło wypuszczać żadnych rozsądnie wycenionych (może poza GeForce GTX 1650 Super) kart graficznych, które byłyby znacząco wydajniejsze niż to, co otrzymaliśmy w latach 2016-2018. Nadal mamy do czynienia z pradziadkami typu RX 570 oraz RX 580. Radeona RX 5500 XT całkowicie tutaj pominiemy, bo karta o wydajności RX 580 w tej samej cenie, wydana trzy lata po jej premierze, to podręcznikowy przykład stagnacji właśnie. Swoją drogą to samo stało się podczas premiery RTX 2000. Ktoś pamięta RTX 2080 o wydajności GTX 1080 Ti, w tej samej cenie?