autor: Krzysiek Kalwasiński
Zrobimy cztery rzeczy i będzie po sprawie. The Last of Us 2 jest lepsze od „jedynki”
Spis treści
Zrobimy cztery rzeczy i będzie po sprawie
Samą fabułę The Last of Us 2 doceniam bardziej nie tylko z uwagi na tematykę, ale i sposób jej poprowadzenia. Twórcom udało się utrzymać moje zainteresowanie do końca i kilka razy powieść akcję w kierunku, którego się nie spodziewałem. Zanim zagrałem, sądziłem, że pokieruję Abby przez maksymalnie kilka godzin w ramach dopełnienia. Okazało się jednak, że to w zasadzie dwie opowieści w jednej, choć nie sposób ich rozdzielić. I mimo że w literaturze czy kinematografii taki zabieg to nic nowego, w grach wciąż stanowi rzadkość.
W tej opowieści dużo się dzieje. Skupiono się na zemście i nienawiści, ale idzie za tym wszystko, co z tym związane. Chociażby podział na ugrupowania i ich wieczne boje. Ten wątek wykorzystano też w celu pokazania, że ludzie to wciąż tylko ludzie i potrafią się jednoczyć mimo skrajnie odmiennych poglądów. Na przykład Abby i Lev. Osoby z dwóch różnych światów, które mimo sporego dystansu na początku odnajdują ostatecznie wspólny język i stawiają razem czoła przeciwnościom losu. I choć jest to proste i oklepane już w samym założeniu, przedstawione zostało naturalnie i przekonująco. Podobnie jak sprawa płci Leva i wiążące się z tym komplikacje wynikające z życia w fanatycznym gronie.
Przy tym wszystkim przeszkadza mi jednak długość samej opowieści, podobnie jak w części pierwszej. Rozgrywka nie zmieniła się zbytnio, mimo że obie gry dzieli 7 lat. Doszły nowości, jak korzystanie z linek do wspinaczek i rozwiązywanie prostych zagadek środowiskowych. Pojawiają się one jednak zbyt rzadko i stanowią niewielką odmianę. Gdyby nie częstsze dialogi (choć wciąż są etapy pokonywane bez towarzysza), byłoby tak samo nudno. Po prostu.
Powtarzamy w końcu ten sam schemat składający się z czterech aktywności: przeszukania lokacji, zlikwidowania przeciwników, uzupełnienia strat w zapasach i zadbania o rozwój postaci oraz ekwipunku, jeśli sytuacja na to pozwala. To wszystko i niekoniecznie w tej samej kolejności. Są też wyjątkowe scenariusze, jak choćby szalony galop na koniu przez płonącą wioskę czy pościg z udziałem kilku samochodów i nadciągających klikaczy. To mimo wszystko wciąż za mało i niestety uczucie powtarzalności ponownie daje o sobie znać.
Zostało jeszcze 63% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie