Tak dziś wyglądają słabe gry? Żyjemy w złotych czasach
Zagrałem w Generation Zero, grę ocenianą średnio na 5/10. Tak, to jest słaba gra, ale jeśli tak dziś wyglądają słabe gry, to musi znaczyć, że żyjemy w niesamowitych czasach.
Generation Zero to gra kooperacyjna, w której trafiamy na szwedzkie odludzie z lat 80. XX wieku i staramy się trochę przetrwać, a trochę zrozumieć, czemu z okolicy zniknęli ludzie, a pojawiły się agresywne roboty. Całość przypomina skrzyżowanie jednego z odcinków Black Mirror z grafikami Simona Stalenhaga.
Stalenhag publicznie opowiadał, iż nie był zachwycony faktem, że Generation Zero przypomina jego grafiki. Mówił nawet, że to dziwne, bo mieszka w tym samym mieście, w którym siedzibę ma Avalanche: „Reżyser gry śledzi mnie na Twitterze. Nawet kiedyś go spotkałem i krótko z nim pracowałem, a on ani razu nie wspomniał, że robi grę osadzoną na szwedzkiej wsi w latach 80. z wielkimi robotami”.
Faktycznie, gra nie jest idealna. Jeśli jest tam jakaś fabuła, jej jakość i forma podania sprawiły, że kompletnie ją zlekceważyłem (nie grałem, żeby recenzować, więc mogłem sobie na to pozwolić). Świat gry jest pusty. Lasy, pola, wybrzeże, a do tego miasteczka, farmy, kościoły i bunkry. Na papierze wygląda to nieźle, ale łatwo zauważyć powtarzające się wnętrza. Jeszcze szybciej zaczynamy się zastanawiać, czy Szwedzi naprawdę mieli w domach w latach 80. tak wiele amunicji, materiałów wybuchowych, broni i bandaży.
Trudno się nie zgodzić z opinią z naszego forum:
Bardzo kiepska gra, która nie ma startu do Left 4 Dead 2 (styl graficzny ma wiele podobieństw). Sama rozgrywka jest nuuudna, nic się nie dzieje, zero NPC, zero życia. Biegniemy przez las albo zwiedzamy tak samo zaprojektowane domy, bawiąc się w symulator śmieciarza, czasem strzelając do robocików.
Rumcykcyk, Forum GRYOnline.pl
Taka dobra zła gra
Z drugiej strony świat Generation Zero jest ogromny. Po 15 godzinach zabawy mam wrażenie, że zwiedziłem zaledwie jego ułamek. Jeśli potrzebujemy gry do wspólnych spacerów i rozmów ze znajomymi, to tu można chodzić bez końca.
Można przy tym pooglądać całkiem ładne widoki. Nie jest to Liga Mistrzów, raczej rodzima Ekstraklasa, ale zdecydowanie oczy nie bolą, a niektóre pejzaże i modele robotów potrafią nawet zachwycić.
Przede wszystkim jednak podoba mi się atmosfera tej produkcji. To coś pomiędzy postapokalipsą a symulatorem polowania. Często skradałem się powoli przez krzaki, trzymając w rękach stary sztucer. Obchodziłem dookoła migający w ciemności światłami radiowóz, porzucony jakby ledwie przed chwilą, żeby odszukać wszystkie roboty, ocenić ich siły.
Pierwszy strzał musiał być celny, bo naboi do karabinu miałem zaledwie kilka, a pistolet słaby. Czasem mi się nie udawało, musiałem uciekać przez pola do kryjówki, ostrzeliwać się zza stosów powalonych drzew. Czuć walkę tę walkę o przetrwanie.
Każdemu trafieniu towarzyszyły sypiące się iskry. Z daleka dało się dostrzec, że robot oberwał, a z bliska widać było odpadające od maszyn metalowe części. Oj, nie powiem, walka w tej grze dostarczyła mi mnóstwa satysfakcji. Podobnie jak ulepszanie ekwipunku i kombinowanie, w jaki sposób użyć butli z gazem do zastawienia pułapki na wyjątkowo dużego robota.
PO ILE TO?
Przyznaję, gdybym kupił Generation Zero w pełnej premierowej cenie, czułbym się z tym zakupem tak sobie. Na Steamie dało się jednak nabyć tę grę za 40 złotych, a to już całkiem przyzwoita oferta.
No ale to jednak gra na 5/10
Ostatecznie bawiłem się w Generation Zero bardzo dobrze. Po 15 godzinach się znudziłem, to fakt, ale mam poczucie, że był to dobrze spędzony czas. Gdybym miał stałą ekipę i gdybym w ogóle lubił grać w co-opie, pewnie pograłbym jeszcze trochę czasu. A mimo to, przyznaję, w recenzji dałbym jej nie więcej niż 6/10, a oceny jeszcze niższe w pełni rozumiem.
Wszystko dlatego, że Generation Zero, które w innym świecie mogłoby nawet zachwycać, w naszej rzeczywistości nie robi niczego tak dobrze jak współczesne hity. Strzelanie, owszem, sprawia frajdę, no ale nie taką jak w najnowszym Call of Duty. Roboty są ładne, niemniej te z Horizon Zero Dawn kładą je na łopatki ciekawym designem i fantazją. Świat szwedzkiej gry jest ogromny i niebrzydki, jednak Red Dead Redemption II, Kingdome Come i nieśmiertelny Wiedźmin 3 pokazują, że tereny leśne mogą być dużo ładniejsze.
To wszystko daje odpowiedź na męczące wielu z Was pytanie o skalę ocen. Często słyszymy od Was, że używamy tylko części tej skali. Coś w tym jest, ale może dzieje się tak dlatego, że dziś nawet słabe gry są na tyle dobre, iż przyznawanie im dwójek, trójek i czwórek byłoby zwyczajnie niesprawiedliwe.