autor: Artur Niedoba
Steam Deck coraz bliżej. Co powinniśmy wiedzieć o konsoli Valve?
Gigant związany z gamingiem, już niebawem zaatakuje rynek konsol. Jak wygląda specyfikacja konsoli? Jaka jest jej cena? Co jeszcze powinniśmy wiedzieć o konsoli Steam Deck, zanim zdecydujemy się na jej zakup?
Spis treści
Już niebawem do świat konsol przenośnych, całe na biało, wejdzie samo Valve, czyli gigant, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Steam Deck, bo takie miano zostało przypisane nowej zabawce Gabe’a Newella, śmiało rzuca rękawicę niezwykle popularnemu Nintendo Switch. Czy uda mu się zawojować rynek? Na odpowiedź przyjdzie nam niestety jeszcze poczekać. Jeśli jesteście zainteresowani dorwaniem tegoż sprzętu we własne ręce, to warto dowiedzieć się o nim czegoś więcej i chętnie Wam w tym pomożemy. Co warto wiedzieć o Steam Deck?
- Jak prezentuje się zewnętrzna część konsoli?
- Jaka specyfikacja i wydajność skrywają się pod obudową?
- Co warto jeszcze wiedzieć o możliwościach Steam Decka?
- Jakie gry będą dostępne na konsoli?
- Jak kształtuje się cena urządzenia?
- Jak wygląda preorder i kiedy premiera?
- Czy sprzęt jest warty zainwestowania swoich oszczędności?
TL;DR
Steam Deck to konsola firmy Valve najbardziej zbliżona do Nintendo Switcha. Sprzęt jest przenośny i ma własny ekran, ale można go podpiąć do większego wyświetlacza i grać przy użyciu zewnętrznych kontrolerów. Sprzęt będzie można kupić w trzech wersjach, wycenionych na 1899, 2499 i 3099 złotych. Dostawa pierwszych egzemplarzy jest planowana na grudzień 2021 roku, ale jeśli zamówisz sprzęt dziś, raczej nie dostaniesz go przed połową kolejnego roku.
Steam Deck jest konkurencją przede wszystkim dla Nintendo Switcha, który okazał się dużym sukcesem. Japońska konsola sprzedała się w niemal 90 milionach egzemplarzy (dane z sierpnia 2021 roku). Dużą różnicą pomiędzy tymi sprzętami jest biblioteka gier. Switch oferuje doceniane przez fanów exclusive’y, dużo mniej wymagających gier i trochę produkcji AAA. Steam Deck da nam dostęp do większości biblioteki Steama. Czy to wystarczy, żeby powtórzyć sukces „Pstryka”?