Mięczaki z nas? Dlaczego coraz częściej gramy na easy
Granie na łatwym poziomie trudności to zdaniem „prawdziwych” graczy siara i powód do wstydu. Sam też tak kiedyś uważałem, ale z wiekiem mocno zmieniło się moje podejście – i nie tylko moje.
Spis treści
Niemal zawsze preferowanym przeze mnie poziomem trudności w grach jest normalny. Będąc nastolatkiem, czasem robiłem wyjątek od tej reguły i gdy byłem żądny wyzwania, łakomiłem się na trudny. Zwłaszcza gdy przechodziłem dany tytuł ponownie – ach, te czasy, gdy wgryzało się w gry na tyle, by zaliczać je więcej niż jeden raz… :-) Teraz też zdarza mi się złamać ten schemat, ale zdecydowanie częściej dzieje się to w drugą stronę – zamiast „harda” wybieram to, co dawniej było ziemią zakazaną i symbolem upadku, czyli łatwy poziom trudności. Co więcej, nie tylko ja tak robię.
Ile osób kończy gry na poszczególnych poziomach trudności?
Dzięki temu, że wybrane produkcje na PlayStation 3 i PlayStation 4 mają trofea przyznawane za kończenie ich na określonym poziomie trudności, jesteśmy w stanie oszacować mniej więcej, ile osób przechodzi gry, wybierając łatwiejsze ustawienia.
Co ważne, docierając do finału na wyższym poziomie trudności, otrzymujemy także trofea odpowiadające niższym stopniom, stąd rzeczywistą wartością wskazującą liczbę graczy, którzy ukończyli dany tytuł na „easy mode”, jest różnica między wynikami na poziomach łatwym i normalnym:
BioShock Infinite
- Łatwy – 34,6%
- Normalny – 24,1%
- Trudny – 4,6%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 10,5 punktów procentowych
Uncharted 2: Pośród złodziei Remastered
- Łatwy – 42,7%
- Normalny – 34,6%
- Trudny – 8,4%
- Miażdżący – 3,6%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 8,1 punktów procentowych
Uncharted 4: A Thief’s End
- Łatwy – 37,7%
- Normalny – 29,9%
- Trudny – 5,1%
- Miażdżący – 1,8%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 7,8 punktów procentowych
The Last of Us: Remastered
- Łatwy – 41,8%
- Normalny – 30,8%
- Trudny – 7,1%
- Miażdżący – 2,7%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 11 punktów procentowych
Batman: Arkham Asylum
- Łatwy – 42%
- Normalny – 30%
- Trudny – 5%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 12 punktów procentowych
Enslaved: Odyssey to the West
- Łatwy – 39,6%
- Normalny – 29,2%
- Trudny – 7,1%
- Różnica między liczbą osób, które ukończyły grę na poziomach łatwym i normalnym – 10,4 punktów procentowych
Z powyższych przykładów wynika, że o ile średnio gry single player przechodzi w całości około 40% z nas, o tyle mniej więcej jedna czwarta z tego grona robi to na najniższym poziomie trudności. Na wybór oznaczających większe wyzwanie ustawień decydują się tylko nieliczni.
Bawić, nie wymagać
Powszechna opinia wśród graczy jest taka, że nie licząc drobnych wyjątków i konkretnych nisz, gry w ostatnich latach stały się o wiele mniej wymagające od nas niż dawniej. Trudno się kłócić z tym twierdzeniem – wystarczy włączyć pierwszą lepszą dwuwymiarową platformówkę z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych, by odkryć, że Dark Souls to wcale nie jest taka trudna pozycja, jak się wydaje. Czytając komentarze graczy na forach dyskusyjnych czy w mediach społecznościowych, można odnieść wrażenie, że prostota coraz większej liczby gier jest zjawiskiem ocenianym mocno negatywnie. Dlaczego więc, pomimo tych niechcianych ułatwień, sami jeszcze bardziej upraszczamy sobie rozgrywkę i wybieramy niski poziom trudności?
Jednym z głównych powodów jest to, że społeczeństwo graczy zwyczajnie… się starzeje. Dawniej elektroniczna rozrywka była domeną głównie dzieci i nastolatków. Spędzanie w ten sposób czasu przez dorosłych spotykało się z ostracyzmem ze strony poważnych osób, którym w głowie nie mieściło się, że zamiast położyć się na kanapie i włączyć mecz bądź telenowelę, można preferować rozegranie kilku wyścigów w Gran Turismo albo spotkań w Unreal Tournament. Grali więc głównie młodzi ludzie, którzy posiadali nadmiar jednej rzeczy, jakiej zawsze brakuje starszym – wolnego czasu.
Sytuacja jednak się zmieniła i granie w gry opuściło pokoje nastolatków, by na dobre rozgościć się w salonach. Dziś dorośli, często wychowani na interaktywnych produkcjach, oddają się tej rozrywce równie chętnie co ich dzieci. Starsi nie mają jednak tyle czasu, ile młodsi. Podczas gdy nastolatek jest w stanie bez większego problemu poświęcić nawet kilkadziesiąt godzin w ciągu tygodnia na żmudne opanowywanie rozgrywki i wyciśnięcie wszystkich soków z tytułu, który mu się spodobał, dla dorosłego znalezienie nawet godziny dziennie na grę bywa problemem.
Kiedy więc w końcu udaje się wyskrobać te sześćdziesiąt minut wolnego czasu, wielu woli przeznaczyć je na przyjemną zabawę i osiągnięcie faktycznych postępów w danej produkcji niż na żmudny trening. (Okazuje się, że bez opanowania do perfekcji systemu walki daleko nie zajdziemy i gra nagrodzi nas postępami dopiero po poświęceniu jej kilku godzin, czyli na przykład równowartości tygodnia naszego wolnego czasu). Granie w trudne gry to luksus, na który mogą pozwolić sobie tylko nieliczni. Dlatego też nawet normalny, a i tak w rzeczywistości niezbyt skomplikowany poziom trudności, często ustępuje łatwemu. Umożliwia to chłonięcie narracji oraz cieszenie się rozgrywką w skondensowanej formie, bez konieczności spędzania zbyt wielu godzin na treningu czy marnowania ich z powodu zablokowania się na jakimś bossie. Na łatwy poziom decydują się też ci najmłodsi, którzy nie są jeszcze dość sprawni, by radzić sobie z większymi wyzwaniami.
EMERYTOWANY DWUDZIESTOLATEK
Czy wiek ma wpływ na nasze umiejętności w grach? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale spójrzmy na przykłady. Średnia wieku dziesięciu najlepiej zarabiających e-sportowców to dwadzieścia cztery lata, a zawodnicy po trzydziestce, grający na najwyższym poziomie, to raczej rzadkie zjawisko. Podajmy przykład – w zeszłym roku z profesjonalnego grania zrezygnował Tyler „Skadoodle” Latham, rocznik 1993, zawodnik zespołu Cloud9, grający w CSGO.
Może z wiekiem refleks wcale nam się nie poprawia…?
UPOKARZANIE GRACZY WYBIERAJĄCYCH ŁATWY POZIOM TRUDNOŚCI
Wielu prawdziwych graczy lubi naśmiewać się ze swoich kolegów grających na łatwym poziomie trudności. Cóż, w tej społeczności za najmniejsze przewinienia można zostać zlinczowanym, więc taka postawa niezbyt dziwi. Ale z osób decydujących się na tryb easy bardzo często lubią sobie robić jaja także sami producenci gier. Przykładowo w grach z serii Wolfenstein najniższy poziom trudności otwiera wizerunek Blazkowicza ze smoczkiem i w niemowlęcym czepku, a gracz decydujący się na ten wariant zabawy zostaje wprost nazwany mięczakiem. Może zaboleć, ale w tym przypadku cierpi tylko duma. Gorzej, gdy twórcy graczy mniej uzdolnionych albo mających po prostu ochotę na relaks kosztem wyzwania odcinają od dużej części zabawy czy właściwego zakończenia – przykładowo w Twisted Metal 2 na „easy” zabawa kończyła się już po pierwszym bossie komunikatem, że jeśli chcemy grać dalej, to musimy przestać być ciamajdami i powinniśmy włączyć przynajmniej normalny poziom trudności.