„Kupiłem Wiedźmina 3... cztery razy!”. Czemu ciągle płacimy CDPR za grę sprzed 5 lat?
Już od lat nie wychodzą do niego dodatki, nie jest aktualizowany, jego społeczność moderska ledwie zipie – a mimo to Wiedźmin 3 ciągle nawiedza listy bestsellerów. Dlaczego wciąż tak dobrze się sprzedaje?
Kojarzycie coś takiego jak GPC? Na pewno kojarzycie. Przecież atakujemy Was tym na każdym kroku, w publicystyce, encyklopedii czy newsroomie. Mówię o naszej porównywarce cenowej. No więc jeśli jakimś cudem nie kojarzycie, to wiedzcie, że mamy coś takiego – i regularnie spoglądamy na statystyki w odniesieniu do ofert, w które nasi użytkownicy najchętniej klikają. Zgadnijcie, co było najpopularniejszą grą w GPC przez ostatnie pięć lat... Tak, właśnie ON.
Och, taka informacja sama w sobie to oczywiście żadna sensacja. Niby jaki inny tytuł miałby cieszyć się większym wzięciem wśród Polaków? Madden NFL? Mario Kart? Ale jest jedno zjawisko w tych statystykach, które daje do myślenia i nad którym zamierzam sobie podumać w niniejszym tekście. Cztery lata (właściwie to prawie pięć) minęły, odkąd Wiedźmin 3 okazał się najlep... przepraszam, odkąd ukazał się na rynku – a my wciąż nie możemy pozbyć się go z listy bestsellerów.
Że Dziki Gon pozamiatał w roku 2015 (do spółki z pecetowym GTAV), to oczywista oczywistość – w końcu wtedy trafił na rynek. Jego dominacja w 2016 roku też nie dziwi, bo dzięki dodatkowi Krew i wino oraz Edycji gry roku ten tytuł wciąż nie schodził wszystkim z ust (i półek sklepowych). Ale kolejne lata to już zagadka. Owszem, gdy studio CD Projekt RED poświęciło całą swoją uwagę nowym grom, Geralt przestał być bezkonkurencyjny, bo np. w 2017 jak równe z równym biły się z nim bliźnięta Ryder z Mass Effecta: Andromedy, a w 2018 roku Białemu Wilkowi kroku dotrzymywał Arthur Morgan z RDR2. Nie zmienia to jednak faktu, że hity przychodzą i odchodzą, czasy się zmieniają, a Wiedźmin zawsze jest w komisjach. Znaczy, w czołówce.
ROK 2019 – NOWE OTWARCIE
Gdy zamknęły się cztery lata po premierze gry i wszystko wskazywało, że czas Geralta wreszcie przeminął, a Wiedźmin 3 musi ustąpić miejsca Cyberpunkowi 2077 – wtedy wydarzył się serial Netflixa na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego. Ogólnoświatowy „hajp” na tę produkcję urósł do takich rozmiarów, że przelał się również na dzieło CD Projektu RED.
Począwszy od lipca, kiedy to Netflix rozkręcił kampanię promocyjną serialu, słupki sprzedaży gry na Steamie wystrzeliły w górę. 2 miliony egzemplarzy nabyte w pół roku to mniej więcej ćwiartka wszystkiego, co ten tytuł wypracował w czasie swojego kilkuletniego pobytu na rynku. W parze z napływem nowych graczy poszedł powrót weteranów i w efekcie pobity został rekord liczby osób bawiących się równocześnie w Wiedźminie 3. Wynik wypracowany w 2015 roku, w okolicy premiery, poprawił się o kilkanaście procent – do poziomu 103,3 tysiąca.
Przykro mi, kochani, wygląda na to, że będziemy żyli Wiedźminem jeszcze przez jakiś czas. ;-)
Czas wrzeszczących staruszków
Rzecz jasna, Dziki Gon to nie jedyna starzejąca się gra, która uparcie trzyma się wierzchołka list sprzedaży. Prawie tak samo dobrze radzi sobie GTAV, niewiele dalej czają się zaś takie tytuły jak Skyrim i Euro Truck Simulator 2. Tyle że każda z tych pozycji nie daje o sobie zapomnieć konsumentom z konkretnych powodów – a Wiedźmin jakoś nie bardzo ma się tu czym pochwalić... Może poza tym, że ciągle piszemy o nim kolejne artykuły.
Ponad sześcioletnie (albo prawie pięcioletnie, jeśli uznajecie tylko wersję PC) dzieło Rockstar Games wciąż żyje pełnią życia dzięki modułowi GTA Online. Aktualizacja goni aktualizację, więc serwery bez ustanku okupują miliony graczy – i stale dołączają do nich nowi. A na konto Rockstara płyną rwące rzeki dolarów z mikropłatności. Sytuacja ETS2 wygląda podobnie, jeśli pominąć taki detal jak brak trybu multiplayer. SCS Software regularnie aplikuje swoim „ciężarówkom” aktualizacje i dodatki – i te mniejsze, i te większe – nie pozwalając komputerowym tirowcom nigdzie się oddalić. Zwłaszcza że obecnie nie ma dla nich realnej alternatywy na rynku. A Skyrim? Abstrahując od portów na lodówki, pralki i drukarki, ośmioletnie (!) RPG Bethesdy przy życiu wciąż trzyma niesłychanie prężna społeczność moderska. Prawie nie ma dnia, by na Nexus Mods nie czekała nowa przygoda do wypróbowania.
NIE TYLKO GPC
Nasza porównywarka cenowa to jedno, ale Wiedźmin nie sprzedaje się dobrze tylko w Polsce. Wiedźmin 3 rokrocznie pojawia się także na listach największych bestsellerów Steama – może i w latach 2018–2019 roku załapał się „tylko” na złotą kategorię, ale jeszcze w 2017 „wbił” platynę, jako jedna z 12 najpopularniejszych gier na całej platformie. Przypadek?
Dobra, więc które z tych czynników mają zastosowanie również w przypadku Wiedźmina 3? Dodatki? Ostatni wyszedł prawie trzy lata temu i nie liczcie na kolejny. Aktualizacje? No, niby zaledwie parę tygodni temu pojawiła się łatka 1.32 wprowadzająca oficjalne wsparcie dla języka uproszczonego chińskiego – tyle że był to pierwszy patch od ponad półtora roku... Multiplayer? Wolne żarty. A może mody? Zajrzyjmy na Nexus Mods – nowe przeróbki z ostatniego tygodnia da się policzyć na palcach. I nie są to żadne spektakularne projekty.
Mówiłem już, że CD Projekt RED spartaczył robotę, jeśli chodzi o wsparcie dla modów w tej produkcji? Ale jak widać, nie przeszkadza to jej sprzedawać się jak ciepłe bułeczki po prawie pięciu latach od premiery.
CIEKAWOSTKA
W 2015 roku 71% sprzedanych Wiedźminów 3 stanowiły wersje pudełkowe. W 2017 już 74% zbytu gry to dystrybucja cyfrowa.
Teraz zrobi się odrobinę poważniej, bo wypadałoby też przeanalizować jakieś cyferki. Znaczy ceny. Może Wiedźmin 3 nadal sprzedaje się tak dobrze, bo da się go już dorwać za przysłowiowe grosze? Może co rusz jest obejmowany promocjami we wszystkich sklepach, ląduje w koszach z tanimi grami i ludzie zaopatrują się w niego tak od niechcenia? Gdzie tam. Geralt trzyma fason i nie pozwala zmniejszać sobie ceny tak szybko, jak dzieje się to z większością pozycji AAA. Dopiero od niecałego roku da się go zdobyć za mniej niż 50 zł (przynajmniej w autoryzowanych kanałach sprzedaży)… I pewnie miną jeszcze ze dwa lata, zanim zobaczymy kolejną obniżkę.
To może o popularności Geralta decydują reedycje? Jedna ze sztuczek zapewniających dużą rynkową żywotność takiemu Euro Truck Simulatorowi 2 w Polsce to zamykanie gry w pudełkach z coraz nowszymi dodatkami i regularne wysyłanie do sklepów ciężarówek (ha!) ze świeżymi pakietami. Jest tego tyle, że pod samym hasłem Złota Edycja występują co najmniej dwa odmienne wydania, różniące się zawartością... No, a Wiedźmin?
Była wspomniana już Edycja gry roku z sierpnia 2016, zawierająca „podstawkę” ze wszystkimi dodatkami, rok później firma CDP (rodzimy dystrybutor gier „Redów”) wypuściła na nasz rynek trylogię z limitowanymi steelbookami... i to by było na tyle. Chyba nawet książki Sapkowskiego wiodą bardziej aktywne rynkowe życie niż Dziki Gon, przywdziewając co jakiś czas nowe okładki (inna sprawa, że w naszej branży nie upowszechniło się takie sztuczne odświeżanie tych samych produktów). W przypadku gier kolekcjonerzy „wiedyminaliów” nie bardzo mają co kolekcjonować. Chyba że figurki.
Wiedźmin 3 w redakcji
A propos kolekcjonowania. W polskim społeczeństwie coraz bardziej widoczne staje się zjawisko multiplatformowości (mówiąc po ludzku: coraz więcej graczy w tym kraju używa i peceta, i konsoli), więc zacząłem się zastanawiać, czy nie zaopatrujemy się w Dziki Gon w wersji na każdy posiadany sprzęt. Sprawdziłem to na przykładzie redakcji GOL-a. Wynik „badania” – czyt. odpowiedzi dwudziestki pracowników firmy, których udało mi się złapać i wziąć na spytki – jest następujący: na głowę przypada tutaj troszkę ponad jeden i jedna trzecia kopii Wiedźmina 3. Wynika z tego, iż niekoniecznie można nam przypisać skłonność do chomikowania Wiedźminów – ale równie znamienne jest, że każdy (prawie) czuł potrzebę zaopatrzenia się w tę grę... nawet jeśli ostatecznie jej nie przeszedł bądź pograł w nią ledwie chwilę.
Z innych redakcyjnych ciekawostek:
- w batalii dystrybucji cyfrowej z pudełkową trudno wskazać jednoznacznego zwycięzcę – obie formy wydań są u nas równie popularne;
- znalazła się zaledwie jedna osoba, która posiada Dziki Gon w wersji na Xboksa One – edycja na PS4 cieszyła się znacznie większym wzięciem (ale i tak nie ma startu do PC);
- rekord należy do Elessara, który ma cztery egzemplarze gry (jeden konsolowy i trzy pecetowe);
- tylko dwóch zapaleńców nabyło edycję kolekcjonerską;
- mamy jednego redaktora, który w ogóle nie posiada Wiedźmina 3... nie będę pokazywać palcem, ale wstyd mi za Ciebie, Kwiściu!
Eureka!
Tak więc wszystkie dotychczasowe argumenty zawiodły, „racjonalne” powody długowieczności gier wydają się nie mieć zastosowania przy Wiedźminie 3. To dlaczego Dziki Gon nie przestaje się sprzedawać? Dochodzę do wniosku, że odpowiedź jest dziecinnie prosta i przez cały czas znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Otóż sprzedaje się, bo... to dobra gra jest. I tyle.
Wydawałoby się, że już wszyscy Wiedźmina mają i wszyscy, którzy mieli zagrać, już w niego zagrali. Jak mogłoby być inaczej, skoro taki Metacritic nie znajduje w całej swojej historii pozycji, która dostałaby od graczy lepsze oceny niż dzieło CD Projektu RED właśnie; skoro taki PC Gamer kusi swoich czytelników płatną subskrypcją, której jedną z korzyści jest dostęp do kompendium wiedzy o grach RPG ozdobionego podobizną nikogo innego, tylko samego Geralta na okładce; i skoro taki jeden polski serwis o grach wciąż i wciąż wypuszcza kolejne artykuły dotyczące w taki czy inny sposób Dzikiego Gonu? Nie będę podpowiadać, który to serwis...
Czy wobec takiego bombardowania Wiedźminem 3 mogą istnieć jeszcze ludzie, którzy nie doświadczyli go na własnej skórze? Pewnie, że mogą. Weźmy chociażby pod uwagę kolejne roczniki młodego pokolenia, które wkraczając w dojrzały wiek i dorastając do „poważnych” gier, są kierowane przez weteranów i mentorów w pierwszej kolejności właśnie ku tej pozycji (pośród innych). Albo ludzi, którzy dopiero teraz decydują się (lub mają odłożone dość funduszy) na modernizację komputera bądź zakup konsoli i dopiero teraz są w stanie zagrać w tę, było nie było, dość wymagającą sprzętowo produkcję. Albo graczy, którzy z jakiegokolwiek innego powodu są opóźnieni w zapoznawaniu się z gorącymi hitami. Albo laików spoza środowiska, którym wcześniej ani przez myśl nie przeszło bawić się w jakieś tam gierki, ale którzy zaczęli się przełamywać, słysząc o wielkim polskim sukcesie i o związku tej produkcji ze znanymi książkami. Albo...
Krótko mówiąc, Wiedźmina 3 ciągle ktoś odkrywa. Prawdopodobnie w każdym momencie gdzieś na świecie – a już niemal na pewno gdzieś w Polsce – jakiś człowiek dopiero instaluje tę grę po raz pierwszy. Jak długo jeszcze to potrwa? Raczej nie krótko. Mimo prawie pięciu lat na karku Dziki Gon zestarzał się raptem minimalnie i ani graficznie, ani gameplayowo prawie wcale nie odstaje od dzisiejszych pozycji. Ba, na niejednej płaszczyźnie wciąż wyznacza wzorce do naśladowania – i przypuszczalnie pozostanie bestsellerem nawet po premierach Cyberpunka 2077 i konsol nowej generacji... W każdym razie nie grozi mu odejście w zapomnienie, dopóki na GOL-u wciąż pojawiają się o nim nowe artykuły. ;-)
AKTUALIZACJA
Pierwotnie opublikowaliśmy ten tekst 6 lutego 2019 roku. W obliczu drugiej młodości Wiedźmina 3, którą wywołał oczywiście serial Netflixa, wróciliśmy do tematu i odświeżyliśmy ten felieton.