autor: Miriam Moszczyńska
Czy można jeszcze uchronić nasze dane?. Kto, po co i za ile kupuje nasze dane?
Spis treści
Czy można jeszcze uchronić nasze dane?
Pytanie brzmi zupełnie jakby było zadane na chwilę przed największym wyciekiem danych wszechczasów, ale odpowiedź jest niezwykle prosta - oczywiście, że można. Gdyby to było... A zresztą, tak zupełnie serio - naprawdę da się to zrobić. Poniżej przedstawię kilka prostych sposobów, które niekonieczni od razu zakładają usunięcie kont społecznościowych i przejście na Signala (chociaż to komunikator warty uwagi).
- Ustawić konta na prywatne - w ten sposób możemy uchronić się przez zdrapywaniem (ang. scraping) danych, o czym wspomniane jest wcześniej. Mając profil niepubliczny osoby z zewnątrz nie są w stanie zobaczyć co publikujemy, nie mają dostępu do większości naszych danych - zatem 1:0 dla użytkownika.
- Wyłączyć historię lokalizacji Google - w ten sposób zapobiegamy zbieraniu danych o tym jakie miejsca odwiedzamy, gdzie najczęściej przebywamy, dokąd i skąd podróżujemy etc. Swoją drogą, dotychczasową historię lokalizacji możecie sprawdzić tutaj.
- Zwracać szczególną uwagę na podejrzane maile - „ale jak mam wiedzieć, że mail jest podejrzany?” No na przykład sprawdzając mail nadawcy, to czy nie ma w nim żadnych literówek. To samo tyczy się „dziwnych” linków, które na pierwszy rzut oka wydają się w porządku, ale gdy im się przyjrzymy może brakować w nich litery lub domena może być nietypowa. W każdym razie - jeśli mamy podejrzenia, że ktoś chce wyłudzić od nas dane, to lepiej przejrzeć maila kilka razy.
- Logowanie dwuskładnikowe lub za pomocą tokenów - jest to bardzo przydatna rzecz, szczególnie jeśli np. mamy przypisanych wiele gier do naszego konta Steam, czy na jakiejkolwiek innej platformie. Albo gdy logujemy się do banku, czy nawet konta Google, w którym posiadamy wiele zapisanych haseł do innych witryn. Logowanie dwuskładnikowe może być zarówno sms-kodem, kodem z aplikacji np. Google Authenticator, czy też kluczem wysyłanym przez maila.
Podsumowując...
Nasze dane nie kosztują wiele, jeśli mówimy o cenie za jeden rekord - zazwyczaj koszt od „osoby” to plus minus 50 groszy, czasami nawet mniej. Sprawa komplikuje się, kiedy wchodzimy w szczegóły. Za dane dotyczące lokalizacji można spotkać ceny pokroju kilkudziesięciu/kilkuset tysięcy dolarów za bazę, czy jak w przypadku dokumentów dostępnych w ciemnej stronie internetu - kilkaset dolarów za dowód osobisty i kilkadziesiąt za konto w serwisie społecznościowym.
Jednak jakkolwiek zgodne lub niezgodne z prawem nie byłoby sprzedawanie danych, to prawdopodobnie większość z nas, użytkowników figuruje jako jedna z pozycji na liście milionów cyferek w arkuszu. Albo w najgorszym wypadku jako zagubiony dokument w Darknecie.