Jestem zachwycony Kronikami Myrtany. Fani Gothica radujcie się!
Chyba już wiem, czemu studio Piranha Bytes nie wydało Elexa 2 w 2021 roku. Twórcy Gothica musieli się dowiedzieć, że ich konkurentem do drewnianego tronu byłyby Kroniki Myrtany – darmowy mod będący esencją ich kultowych gier.
Nie po drodze mi z modami. Dzięki Enderal: Forgotten Stories, w którym zadurzyłem się latem na dobry miesiąc, mój stosunek do nich powoli ulega zmianie, lecz nie wiem, czy kiedykolwiek odmieni się na tyle, by przeważyć nad niechęcią do przeprowadzania co bardziej skomplikowanych instalacji fanowskich tworów. Na szczęście Kroniki Myrtany: Archolos są dostępne za darmo na Steamie – wystarczy posiadać w kolekcji Gothica II: Noc Kruka, by jednym kliknięciem je pobrać i móc rozpocząć przygodę, jaka marzyła mi się od dwóch dekad.
Witaj w starym nowym domu!
O procesie powstawania tej modyfikacji można napisać osobny artykuł. Przepełniony wątpliwościami, śledziłem ją od samego początku, nie bardzo wierząc, iż plan polskich twórców może się ziścić. „Profesjonalny dubbing w darmowej produkcji? – myślałem – Powodzenia”. Wygląda jednak na to, że wydanie Kronik Myrtany było rodakom pisane i nie mogły im w tym przeszkodzić ani wewnętrzny spór, ani pandemia.
I Innosowi niech będą dzięki, że tak się stało. Mod zachwyca bowiem od pierwszej chwili. Towarzyszący mi sceptycyzm wyparował dosłownie w chwili, gdy zacząłem oglądać intro. Jak się okazało, stareńki silnik Gothica skrywał nie lada możliwości – mimo leciwej oprawy graficznej, na cutscenki patrzy się wybornie. Autorzy Kronik pokusili się o stworzenie wielu nowych animacji, zgrabnie łącząc różne elementy znane z pierwowzoru. Czy całość jest dzięki temu nieco mniej „drewniana”? Niespecjalnie, ale mi ta cecha gier Piranha Bytes nigdy nie przeszkadzała.
Od pierwszej chwili widać i słychać, że ten mod był tworzony przez fanów dla fanów. Wspomniane intro rozpoczyna się od znanych z „jedynki” słów: „Królestwo Myrtany zjednoczone pod berłem króla Rhobara II…”, by za chwilę uraczyć gracza nowymi liniami tekstu. W wypowiedziach postaci i opisach również pełno jest tego typu mrugnięć okiem. Nie sposób powstrzymać wypełzającego na usta uśmiechu, gdy słyszane wielokrotnie kwestie padają w zupełnie nowym kontekście.
Jak zapewne wiecie, wszystkie są w pełni udźwiękowione. Kroniki Myrtany z pewnością byłyby diabeblnie grywalne również bez polskiego dubbingu, ale jako że stał się on faktem – co jest chyba jakimś ewenementem na scenie moderskiej – trudno odmówić mu pierwszoplanowej roli. To niewątpliwie element wyróżniający Kroniki na tle wszystkich innych modów.
A jak z jakością owego dubbingu? Jest co najmniej dobry; niektóre postacie mówią trochę mniej teatralnie niż te z Gothica – potrzebowałem chwili, żeby do tego przywyknąć – ale na ogół słucha ich się z przyjemnością. Dialogi zostały napisane w duchu przygód Bezimiennego, ale nieco więcej w nich życia, co jest sporym plusem. Niektóre głosy mogły być pewnie lepiej dobrane, lecz nie ma co narzekać – gdyby wszystkie polskie lokalizacje gier stały na podobnym poziomie, byłbym przeszczęśliwy.
Ballada o nostalgii i sentymencie
Na temat tego, jak się w Kroniki Myrtany gra, nie będę się przesadnie rozpisywał. W skrócie: prawie tak samo jak w drugiego Gothica. Pojawia się co prawda kilka nowych mechanik, a inne lekko uwspółcześniono, ale poczynione zmiany nie odwróciły nagle gameplayu do góry nogami. To wciąż stary dobry Gothic – ze wszystkimi swoimi zaletami i większością wad.
Szczególnie spodobała mi się możliwość wykonywania pewnych prozaicznych czynności w ramach misji fabularnych. Pamiętacie to zadanie z „dwójki”, w którym trzeba było posprzątać komnaty nowicjuszy w klasztorze? Bezimienny wykpił się w nim od pracy, przekonując kilka osób, żeby wykonały ją za niego. Gdy pewien mag wody w Kronikach Myrtany kazał mi posprzątać swój dom, musiałem naprawdę chwycić za miotłę. Co też zrobiłem z wielką ochotą.
Z niemałym zaangażowaniem śledziłem również fabułę kilku pierwszych godzin moda. Wcielamy się w nim w Marvina; chłopak, po śmierci matki i ojca, uciekł wraz bratem Jornem z rodzinnej wyspy Londram, nad którą zawisło widmo wojny z orkami. Ich celem była tytułowa Archolos. Bracia liczyli, że mieszkający tam wuj pomoże im stanąć na nogi i rozpocząć nowe, spokojne życie. Jak to zwykle bywa, był to tylko początek większej przygody.
Zanim jednak zostali w nią wplątani, musieli przeżyć. Kapitan statku, na którym podróżowali, okazał się bowiem niezłym łotrem – zamiast wysadzić pasażerów na lądzie, kazał im skakać do wody w pobliży wyspy. W efekcie nie wszyscy przeżyli. Grupka ocalałych, zdana nocą wyłącznie na siebie, stanęła zaś przed trudnym wyborem. Mogli schronić się w pobliskiej jaskini i poczekać do świtu, albo pod osłoną ciemności ruszyć przez las w kierunku najbliższej wioski. To była pierwsza ważna decyzja, jaką przyszło mi podjąć. Ostatecznie, za namową Jorna, postanowiłem ruszyć wraz z nim na poszukiwanie ludzkiej enklawy. Czy był to dobry wybór? Sprawdźcie sami. Dodam tylko, że ja dość szybko zacząłem zastanawiać się, co by było, gdybym postąpił inaczej.
W Kronikach Myrtany jest sporo takich momentów. Niektóre są wyraźnie zaznaczone, lecz innych trzeba się domyślać. W efekcie jednego wyboru w moje ręce wpadł miecz – nic specjalnego, ale przynajmniej nie musiałem walczyć ręką szkieletu (tak, jest taka broń) – a odmawiając komuś pomocy, miałem przeczucie, że więcej nie zobaczę owego delikwenta żywego. Mod ma wystarczyć na około sześćdziesiąt godzin zabawy, ale jestem przekonany, że spędzę przy nim co najmniej dwa razy tyle czasu, bo będę chciał poznać konsekwencje innych decyzji.
Nie bez znaczenia są też wybory dokonywane przy rozwoju Marvina – zwłaszcza na początku przygody. Ścieżki Archolos roją się bowiem od ścierwojadów, wilków, dzików, krwiopijców i innych bestii, tylko czyhających na łatwą zdobycz. Umiejętności rozwijamy, oczywiście, u nauczycieli, ale zdarzyło mi się też, że w trakcie rozmowy – zapytany o przyszłość, jaką widzi dla siebie Marvin – mogłem rozdysponować kilka darmowych punktów. Mało „gothicowe” rozwiązanie, lecz pasowało idealnie.
Elex 2? Kroniki Myrtany to „prawdziwy” Gothic
Kroniki Myrtany nie są idealne – w przedpremierowej wersji, którą otrzymaliśmy do testów, zdarzają się drobne błędy (parsknąłem ze śmiechu, gdy prowadzący mnie do celu NPC przeteleportował się nagle kilkadziesiąt kroków do przodu po tym, jak zapisałem stan gry), mod potrafi chrupnąć, a czasy ładowania są skandalicznie długie jak na dysk SSD. Jako fan Gothica nie mogą ich jednak nie polecić – zwłaszcza że są darmowe. Twórcy moda doskonale zdawali sobie sprawę, za co ludzie pokochali gry „Piranii” – ta muzyka! – i wyciągnęli z nich esencję, która może okazać się lecznicza dla spragnionych świeżo ciachanego drewna fanów.
O AUTORZE
Kilkukrotnie ukończyłem wszystkie gry z portfolio Piranha Bytes, najwięcej czasu spędzając – a to niespodzianka – przy pierwszym i drugim Gothicu. Nie uważam produkcji niemieckiego studia za doskonałe, ale mam do nich ogromny sentyment. Musze się pilnować, żeby zbyt często ich sobie nie odświeżać, bo kupka wstydu nieustannie rośnie. Na szczęście Kroniki Myrtany to coś zupełnie nowego – no, w pewnym sensie – więc po kilku godzinach, które już z nimi spędziłem, mogę kontynuować zabawę bez poczucia marnowania czasu.