Jaki Internet mobilny wybrać i co zużywa najwięcej danych
Czasami jedynym sposobem na uzyskanie dostępu do Internetu w domu jest korzystanie z usługi mobilnej. Niestety, nie zawsze może być ona nielimitowana. Jak poradzić sobie z ograniczeniem ilości transferowanych danych i co zużywa ich najwięcej?
Spis treści
Infrastruktura telekomunikacyjna w Polsce stale się rozwija. Dzięki temu coraz więcej osób może korzystać z Internetu. Sieci światłowodowe są budowane nawet w małych miejscowościach i mam tu na myśli nie tylko miasteczka, ale również tereny wiejskie. Superszybki Internet w dalszym jednak ciągu nie jest dostępny wszędzie. Niektórzy muszą szukać więc alternatywy. Należy do nich połączenie radiowe i mobilny internet, który za sprawą routera Wi-Fi z obsługą kart SIM można potraktować jako główne źródło internetu w domu.
W przypadku technologii 3G, LTE i 5G (i radiówki zresztą też) ważne jest to, aby oferowała ona przyzwoitą prędkość pobierania, niskie opóźnienie i ogólną wysoką stabilność. Równie istotne, a może nawet i ważniejsze jest wykupienie oferty z brakiem limitu danych. O tym, że wszystkie te punkty mogą być spełnione, przekonałem się sam, gdy przez kilka lat korzystałem z tego typu połączenia dodatkowo wspomaganego zewnętrznymi antenami poprawiającymi i tak już niezłe osiągi. Nie zawsze jednak da się zamówić nielimitowaną opcję u danego operatora.
Wcześniej, gdy żaden usługodawca nie oferował planu bez limitu, miałem aktywną umowę na internet domowy LTE 100 GB. Na szczęście w godzinach nocnych ogranicznik nie występował. Wtedy to pobierałem duże pliki np. gry dystrybuowane cyfrowo. W dzień natomiast musiałem się ograniczać. Jeśli i Ty jesteś w takiej sytuacji lub dopiero chcesz wykupić usługę dostępu do globalnej sieci i nie wiesz jaki pakiet wybrać, zacznij od sprawdzenia, ile transferu „zjada” przeglądanie stron www, oglądanie YouTube’a i seriali na platformach VOD oraz granie.
Zużycie transferu monitorowałem w aplikacji jednej z usług VPN – tak było najwygodniej. Przed rozpoczęciem pomiarów upewniłem się, że nic nie korzystało z sieci.
Przeglądanie stron i social mediów – wcale nie takie lekkie
Na początek coś pozornie lekkiego. Test rozpocząłem od wejścia na serwis GRYOnline.pl i przeczytania jednego newsa oraz 3-stronicowego artykułu. Licznik transferu pokazał zużycie na poziomie zaledwie kilku MB. Taka niska wartość nie jest niczym dziwnym. W końcu czytanie trwa krótszą lub dłuższą chwilę, podczas której na już wyświetlonej stronie nie są dogrywane kolejne dane. Nowe treści są za to na bieżąco doczytywane na portalach ze śmiesznymi obrazkami, ale i tu okazało się, że pobór był niski. Głównie z uwagi na to, że memy wyświetlały się jeden po drugim wraz ze scrollowaniem strony.
Zupełnie inaczej wyglądało to po wejściu na Pinterest. Jako że tam w jednym czasie jest ładowanych wiele zdjęć (zwłaszcza w zmaksymalizowanym oknie na ultrapanoramicznym 34-calowym monitorze), zużycie transferu było stosunkowo duże – nawet kilkadziesiąt MB po krótkim przewijaniu. Na koniec przeszedłem na jeden z popularnych portali informacyjnych. Tu licznik danych kręcił się znacznie wolniej, przynajmniej do czasu, aż na stronie z jednym z artykułów nie pojawił się odtwarzać wideo z domyślnie włączonym materiałem.
Podsumowując, w ciągu 10 minut zużycie danych wyniosło 84 MB. Można więc szacować, że w godzinę limit zostałby uszczuplony o nieco ponad pół gigabajta. Osobny test zrobiłem dla Facebooka. Wynik? 100 MB w niecałe 2 minuty przy dość płynnym przewijaniu. Najbardziej zasobożerne, poza FB, okazały się agregatory zdjęć oraz strony z informacjami, na których automatycznie włączały się filmiki. Sposobem na oszczędzenie transferu jest ich jak najszybsze zapauzowanie, o ile oczywiście nie chce się ich obejrzeć. Do woli można za to czytać artykuły na stronach pozbawionych takich dodatków i kontaktować się ze znajomymi za pomocą tekstowych czatów. W tych przypadkach pobór był symboliczny.