SteelSeries Arctis 7P/7X – czy warto kupić do PS5 i Xbox Series X. Granie w bezprzewodowych słuchawkach nabiera sensu
Spis treści
SteelSeries Arctis 7P/7X – czy warto kupić do PS5 i Xbox Series X
Bardzo łatwo przychodzi mi napisać, że nowe słuchawki SteelSeries to świetny wybór dla gracza konsolowego, ale biorę też pod uwagę, że prawie 800 zł za headset stanowi dla wielu barierę nie do przeskoczenia. Od razu można spodziewać się komentarzy, że za tyle kasy można oczekiwać audiofilskiej jakości dźwięku, albo że gamingowe ziemniaki zawsze będą kosztować 50x tyle, co „zwykłe”. Nie przeczę – w takich złośliwych twierdzeniach jest zwykle ździebko prawdy. Dla mnie argument przemawiający za Arctisami 7X/7P stanowi wszechstronność i możliwość szybkiego sparowania z każdym sprzętem, co przydaje mi się chociażby w pracy.
Jeśli kiedykolwiek wcześniej mieliście do czynienia z innymi modelami SteelSeries, poczujecie się jak w domu. Ich wygląd jest skromny i prosty, szczególnie jak na sprzęt gamingowy (nie ma nawet podświetlania RGB!). O dziwo, mimo zastosowania pojemnych akumulatorów, pozwalających na 24 godzinną pracę bez dostępu do ładowarki, headset ma stosunkowo płaski profil i jest dość lekki (mobilność na przyzwoitym poziomie to kolejny argument dla posiadaczy Nintendo Switch).
Dobrze znane z innych modeli Arctis są również „poduszeczki” wyściełające nauszniki. Można je bez problemu zdjąć w celu wymiany lub czyszczenia. Osobiście od gąbczastej struktury wolę modele wykończone skórką (a raczej jej imitacją), ale w praktyce rozwiązanie zastosowane przez SteelSeries sprawdza się nieźle – głowa się nie poci, a izolacja od dźwięków otoczenia jest bardzo dobra. Całość z zewnątrz sprawia niepozorne wrażenie – głównie ze względu na wszechobecny plastik, ale jest on wysokiej jakości i mimo usilnych prób wyginania i skręcania słuchawek, nic nie trzeszczało ani się nie ułamało.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku, SteelSeries przyzwyczaiło nas do pewnego standardu, poniżej którego nigdy nie schodzi. Arctis 7P/7X świetnie sprawdzają się w gamingu – w końcu do tego zostały stworzone. Oferują też spore możliwości w kwestii komunikacji z innymi graczami, w tym opcję regulowania poziomu głośności między czatem a grą oraz to, czy będziemy słyszeć własny głos, kiedy mówimy do mikrofonu. Sterowanie specjalnym pokrętłem na prawym nauszniku różni się nieco w wersji dla Xboksa oraz PlayStation, ale wszystkie funkcje (łącznie z możliwością zaprogramowania dodatkowych ustawień np. dla podwójnego wciśnięcia przycisku zasilania) można dostosować w aplikacji SteelSeries Engine na PC.
Oprogramowanie oferuje także funkcjonalność equalizera, ale dźwięk już bezpośrednio po wyjęciu z pudełka jest dobry i świetnie zbalansowany. Jednych ucieszy, innych raczej zasmuci naturalny bas, bowiem nie trzęsie on headsetem, jak ma to miejsce w przypadku niektórych konkurentów. Słuchawki oczywiście mają służyć przede wszystkim do grania i radzą sobie z tym świetnie, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że konkurencja poszła nieco szybciej do przodu jeśli chodzi o inne zastosowania, jak choćby słuchanie muzyki. Z drugiej jednak strony, dla lepszych wrażeń dźwiękowych zwykle musimy albo dołożyć kolejną stówkę czy dwie, albo zrezygnować z bezprzewodowości.
Oczywiście gdyby świetna bateria jednak nam nie wystarczyła, istnieje opcja połączenia zestawu przez port mini-jack. Ciekawostką (wydaje mi się, że trochę zbędną) jest dodatkowe wyjście 3,5 mm, które umożliwia udostępnianie dźwięku bezpośrednio z headsetu, dzięki czemu można słuchać muzyki lub oglądać film z drugą osobą na osobnych słuchawkach. Dziwi natomiast brak złącza USB-C w samych nausznikach. Akumulatory ładujemy za pomocą „staroszkolnego” micro-USB, co jest o tyle problematyczne, że tracimy też w ten sposób potencjalne miejsce na przechowywanie dongla od łączności bezprzewodowej. Producent nie zaoferował na niego żadnej „skrytki”, a w przypadku jego utraty bądź zgubienia, mamy poważny problem.
ZASTRZEŻENIE
Materiał powstał przy współpracy z firmą SteelSeries, producentem słuchawek Arctis 7P/7X.