Jak można wykorzystać cudzy engine?. Chińczycy zrobią swojego Cyberpunka?
Spis treści
Jak można wykorzystać cudzy engine?
Co można zrobić z kradzionym silnikiem gry? Odpowiedź nie jest prosta i krótka. Wiele zależy od tego, do kogo on trafił. Raczej należy wykluczyć, że dane wykupił hobbysta, który chciał sobie ułatwić tworzenie modyfikacji do swojej ulubionej gry. Dużo bardziej realne wydaje się, że kod źródłowy wraz z dokumentami kupił sam Marcin Iwiński, prezes CD Projekt (podzielam tu przypuszczenia Jordana z TVGRYpl). Z całą pewnością byłoby go na to stać. Takim działaniem współzałożyciel spółki mógłby zablokować wyjście na światło dzienne wielu potencjalnie szkodliwych dla studia informacji, które mogły znajdować się w wykradzionych dokumentach. Według wiadomości krążących w sieci kupujący umówił się z hakerami, że ci nigdy nikomu innemu nie udostępnią zdobytych danych. Ufanie przestępcom może się jednak szybko zemścić. Tak czy inaczej, scenariusz ten można by potraktować jako umiarkowany happy end. Dla równowagi warto przedstawić także inny, mniej optymistyczny kierunek.
Wykupieniem silnika i plików gry mogło zainteresować się inne studio, szczególnie takie, które nie ma poszanowania dla praw autorskich. Nie byłbym zdziwiony, gdyby zwycięzcą aukcji okazało się jakiś mało znany w Europie developer z Azji, zwłaszcza z Chin. Tworzenie podróbek i klonów to w tamtych stronach nic niezwykłego. Być może za jakiś czas na tamtejszym rynku pojawi się produkcja z wielopiętrowym miastem bądź slasher z białowłosą wojowniczką w roli głównej (i nie chodzi o polską Panią Premier z Tekkena 7). Jeszcze łatwiejsze wydaje się przerobienie Gwinta. W historii znane są przypadki plagiatów. Do najbardziej perfidnych zalicza się Limbo of the Lost. Ten przygotowany na podstawie Wiedźmina 3, Cyberpunka 2077 bądź Gwinta wcale nie musi aż tak kłuć w oczy.
Łupem złodziei padła cała wiedza studia i opracowane przez nie rozwiązania. Każda nowa rzecz, która była tworzona przez długie tygodnie, miesiące, a nawet lata, wraz z instrukcją oraz edytorami pozwalającymi osiągnąć zamierzone efekty, znalazła się w rękach niepożądanych osób. Pozwoli im to zrozumieć, jak działają poszczególne elementy gier Redów. Można przypuszczać, że na tej podstawie da się je skopiować do innych produkcji. Dopiero po uzmysłowieniu sobie tego wszystkiego można prawidłowo ocenić skalę kradzieży. Oczywiście sami Redzi nie utracili niczego dosłownie. Studio tworzyło kopię danych i może przywrócić wszystkie pliki. Nie zmienia to jednak faktu, że z ich pracy może skorzystać ktoś inny i zarobić na tym grube pieniądze. Jest na to jeszcze co najmniej jeden inny sposób.
Zostało jeszcze 55% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie