339 złotych za grę sprzed prawie dwóch lat to rozbój w biały dzień
16 grudnia Square Enix wydało Final Fantasy VII Remake na platformie Epic Games Store. Cena: 339 złotych. Nie wiem, jak tam Wasze portfele, lecz na mój to zdecydowanie za dużo. Ale poczekajcie, wróćmy do przeszłości.
20 lat temu siedziałem na lekcji informatyki (z której później mnie wyrzucono za „włamanie do drukarki nauczycielki i wydrukowanie materiałów niedydaktycznych”) i oglądałem trailery z Final Fantasy X wydawanego wówczas na PS2. Konsoli, oczywiście, nie miałem. W domu, w którym stare, drewniane i nieszczelne okna straszyły wizją zapalenia płuc, ciężko było przekonać liczących grosz do grosza rodziców, że PlayStation 2 to jest dokładnie to, czego teraz rodzina potrzebuje. Miałem po prawdzie blaszaka, z AMD Athlonem 500 MHz, ale wiedziałem, że na wydanie nowego Final Fantasy na PC nie ma co liczyć.
Dziś, gdy patrzę na Steama, na którym mam FF7, FF8, FFX/X-2 HD, FF13, FF14 i FF15, a mogę dokupić również brakujące gry, wydane jeszcze w latach 90., trochę się z tego śmieję. Square Enix w końcu spojrzało na PC przychylniej i serwuje nam wycieczki do przeszłości – czasami wzbogacone względnie współczesnymi filmowymi wstawkami, dostosowane do kolejnych Windowsów produkcje, które pamiętają jeszcze czasy SNES-a. Nic, tylko się cieszyć.
No chyba, że za wycieczki do przeszłości woła się prawie 350 złotych. Wtedy robi się dziwnie, bo człowiek zaczyna sprawdzać, czy przypadkiem nie kupuje jakiejś wersji deluxe albo taniej kolekcjonerki. Co oni tam dokładają, myślę sobie, plakat, mapę, soundtrack? No skoro jest to droższe, przecież musi być tam coś ekstra. A może ta wersja jest po prostu lepsza jakościowo? Nie, edycja na PC stanowi w zasadzie to samo, co możecie ograć na PS5. Do głównej historii FF7 Remake dodano DLC Intergrade, w której Yuffie robi „dymy” w mieście Midgar. Wydawca wyszedł jednak z założenia, że skoro dodaje DLC, dorzuca kilka broni i bossa, to musi odpowiednio podnieść cenę. I podniósł, do kwoty iście zaporowej – choć słynę z trwonienia pieniędzy na pierdoły, tak kliknięcie „Dodaj do koszyka” przy produkcie wycenionym na prawie 350 złotych wzbudza we mnie opór. Dla porównania Horizon: Zero Dawn wydano na PC wraz z dodatkiem Frozen Wilds, a do tego wzbogacono o multum opcji konfiguracyjnych w cenie 169 złotych.
Mój żal do wersji PC zostawię na inny tekst, ale przestrzegę Was w skrócie. Edycja na komputery – choć działa dobrze i sprawnie – dla każdego pecetowca będzie niemałym zawodem. Jeśli sądzicie, że zdołacie dostosować grafikę do Waszych wysłużonych blaszaków, to srodze się rozczarujecie. W zasadzie możecie ustawić tylko rozdzielczość (brak wsparcia dla monitorów ultrapanoramicznych, wiadomo), rozdzielczość tekstur (bogaty wybór między poziomami „high” i „low”), rozdzielczość cieni (to samo) i liczbę klatek na sekundę oraz włączyć HDR. To wszystko. Jeśli więc posiadacie starego PC, poczujecie się oszukani. Ot, gra po prostu działa. Na ogół działa dobrze i płynnie, ale jeśli na Waszym komputerze nie będzie działać dobrze i płynnie, to nic z tym nie zrobicie. Przykro mi. Wydaliście prawie 350 złotych na grę, teraz wydajcie 10 tysięcy na nowy sprzęt.
W dodatku to, czego nie przewidziało Square Enix, dodatkowo spieprzył Epic Games Store. Jeśli po uruchomieniu gry przywita Was język japoński i nijak nie będziecie potrafili zmienić go na angielski, to spokojnie, śpieszę poinformować, że to normalne w grach za prawie 350 złotych. Gdy dwa dni przed premierą zgłosiłem wydawcy, że nie da się zmienić języka w grze, ów przerzucił winę na Epic Games. I poniekąd słusznie, bo okazało się, że aby zmienić język w grze (napisy, nie audio), musicie zalogować się na swoje konto Epic przez stronę WWW (nie w launcherze) i tam w sekcji, uwaga, Personal Details wybrać jako Preferred Communication Language język angielski. Nie polski. Jeśli wybierzecie polski, będziecie mieli w grze japoński. Logiczne.
Dlaczego Final Fantasy VII Remake sczytuje cokolwiek z mojej sekcji Personal Details, nie jestem pewny. Mam również przekonanie, że nie są tego pewni deweloperzy platformy Epic Games Store, na której przez trzy lata od premiery wciąż nie doczekaliśmy się niezwykle zaawansowanej funkcji przycisku do zrobienia screenshota. Doczekaliśmy się za to możliwego do uruchomienia portu gry sprzed dwóch lat za 339 złotych. I tylko tyle. Bierzcie, póki gorące.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do newslettera.