autor: Korneliusz Tabaka
Wokół Wojennego Młota cz.7
Witam w ostatnim dniu serii artykułów o świecie Warhammera. Dziś przybliżę wam cztery tytuły, które ukazały się na popularne piecyki. Aż trzy z nich wzorowały się wyłącznie na WFB, jedynie najnowsza, jeszcze nieukończona produkcja, czerpać będzie również z WFRP.
Wprowadzenie
Witam w ostatnim dniu serii artykułów o świecie Warhammera. Dziś przybliżę wam cztery tytuły, które ukazały się na popularne piecyki. Aż trzy z nich wzorowały się wyłącznie na WFB, jedynie najnowsza, jeszcze nieukończona produkcja, czerpać będzie również z WFRP. Zapraszam do lektury.
Warhammer: Shadow of the Horned Rat
Owa gra ujrzała światło dzienne 30 listopada 1995 roku za sprawą firmy Mindscape. Przeznaczona była zarówno na PC-ty, jak i Playstation. Jak na swoje czasy była dość innowacyjną produkcją. Należała do gatunku gier taktycznych czasu rzeczywistego (nie mylić z RTS-ami), którą można było oglądać w trójwymiarowej grafice z możliwością obrotu i przybliżania kamery. Niestety w momencie ukazania się zawierała sporą liczbę błędów, co zdecydowanie niekorzystnie wpłynęło na jej popularność.
Pomimo wspomnianych bugów, gra została dość ciepło przyjęta. Wcielaliśmy się w niej w dowódcę Grudgebringerów – armii najemników, która miała za zadanie rozprawić się ze skaveńskim zagrożeniem. W Rogatym szczurze można było znaleźć sporo różnorakich jednostek, każdą opisaną przez indywidualne statystyki i umiejętności, do tego, oprócz kampanii, można było rozegrać około czterdziestu scenariuszy. Wszystko to okraszone interesującą fabułą, trójwymiarowymi animacjami i możliwością rozwoju własnej armii. W sumie największą bolączką tej gry była zabójcza sztuczna inteligencja – jeśli ktoś nie poznał paru sztuczek, bardzo ciężko było mu pokonać komputerowego przeciwnika, co z pewnością zniechęcało do dalszej zabawy.
Warhammer: Dark Omen
Trzy lata później ci sami twórcy wyprodukowali grę Warhammer: Dark Omen. Znów mogliśmy wcielić się w rolę Morgana Bernhardta, dowódcy najemników, który zostaje wezwany na południe Imperium w celu odparcia najazdu zielonoskórych. Jak się po pewnym czasie okazuje, jest to nie tyle najazd co wielka ucieczka, a naszym zadaniem jest dowiedzieć się, co ją spowodowało. Po kilku następnych bitwach wpadamy na trop wskrzeszonego nieumarłego króla, którego w końcu udaje nam się wytropić i zgładzić, lecz najpierw przyjdzie nam przemierzyć Bretonię, Kislev i samo Imperium i zmierzyć się z czającymi się tam przeciwnikami.
Pod względem oprawy wizualnej Mroczny omen podążał ścieżką wytyczoną przez poprzedniczkę, dodatkowo wykorzystywał możliwości akceleratora 3D – Voodoo 3dfx. Gra, jak na swoje czasy, wyglądała naprawdę nieźle zwłaszcza biorąc pod uwagę ilość detali zarówno terenu, jak i jednostek.
Wspomnień ciąg dalszy…
W tej grze również mieliśmy możliwość dowodzenia wszelakiej maści wojskami od typowej piechoty i łuczników począwszy, przez dzielnych herosów i czarodziejów, na armatach i czołgach na parę skończywszy. Słowem wszystko to, co znamy z WFB. Do tego, podobnie jak w poprzedniczce, nasze jednostki rozwijały się, można było je dozbrajać i dokupywać nowe za złoto zdobyte w trakcie misji. Dodatkowo dodano tryb multiplayer, gdzie dwóch graczy miało możliwość zakupu armii, za pewną ustaloną kwotę, które później ścierały się na polu bitwy.
W kwestii sztucznej inteligencji Mroczny omen był jakby przeciwieństwem Rogatego szczura. Tym razem ogranie komputerowego przeciwnika nie sprawiało zbyt wielu trudności, co twórcy zrównoważyli przez posyłanie na gracza przytłaczających ilości przeciwników. Plusem tego zabiegu było zmuszenie człowieka do rozważnego kierowania swymi wojskami i wykorzystywania wszystkich ich zalet, jak i terenu, na którym przyszło im walczyć.
Warhammer: Mark of Chaos
Firma Namco wydała niedawno kolejną grę wzorowaną na WFB, a jak się okazuje również na obu wymienionych wcześniej produkcjach. W sumie to, co różni ją od poprzedniczek, to bardziej zrównoważona sztuczna inteligencja (w sumie całkiem sensowna, choć w trakcie kampanii okulawiona trochę przez skrypty), oczywiście lepsza grafika, inna fabuła (choć nie znaczy to, że ciekawsza) oraz nieco inny zestaw jednostek do wyboru.
Właśnie w tych ostatnich widać największy, nie licząc grafiki, postęp – przede wszystkim mamy do dyspozycji 4 grywalne rasy i dwie wspomagające, a do tego trochę inne, zaczerpnięte z siódmej edycji WFB, jednostki w ich skład wchodzące. Niestety fabuła nie jest już tak wciągająca, a wręcz przewidywalna, a zadania opcjonalne nie mają na nią wpływu innego niż to, że mamy dzięki nim trochę więcej oddziałów i sprzętu.
Osiem lat później…
Również w tej produkcji możemy zdobywać doświadczenie zarówno oddziałami jak i bohaterami (ci ostatni mogą dodatkowo poznawać nowe umiejętności i czary), nabywać nowe jednostki i dozbrajać już posiadane (jedynie między potyczkami). Oczywiście tryb rozgrywki kilkuosobowej jest bardziej rozbudowany, choć oparty na tych samych zasadach.
Obawiam się, że wszystkie te trzy gry łączy jeszcze jedna rzecz: grali w nie, lub grać będą, jedynie najwięksi fani tego typu gier, lub świata Warhammera.
Warhammer Online: Age of Reckoning
Mythic Entertainment, twórcy innego MMORPG – Dark Age of Camelot, planują wydać jesienią przyszłego roku grę wzorującą się zarówno na WFB, jak i WFRP. Z tego pierwszego zaczerpnięta zostanie idea wielkich bitew, walki pomiędzy rasami, z tego drugiego rozwój postaci (a gdy tak czytam opis tej produkcji, to obawiam się, że niewiele więcej – pożyjemy, zobaczymy).
Ciekawe czy chodzi do dentysty…
Idea rozgrywki jest bardzo podobna do tej znanej z DAoC – gracze muszą się opowiedzieć po jednej ze stron odwiecznego konfliktu dobra ze złem. W tym konkretnym przypadku mamy do wyboru sześć armii (Wysokie Elfy, Imperium i Krasnoludy jako sojusz porządku oraz Chaos, Mroczne Elfy, a także Orki i Gobliny jako sojusz zniszczenia). Każda z nich oferować będzie po cztery klasy postaci do wyboru, przy czym armia zielonoskórych składa się z dwóch ras i dla każdej z nich przygotowano po dwie profesje.
Sama rozgrywka koncentrować się będzie na tzw. trybie Realm versus Realm (kraina przeciw krainie), gdzie rzesze graczy będą walczyć o strategiczne miejsca dla swoich armii. Sam świat zostanie podzielony na kilka części, przy czym można rozróżnić dwa podstawowe ich rodzaje. Pierwszy to tereny macierzyste, znajdujące się w pobliżu stolic, gdzie każda rasa może w spokoju się rozwijać. Drugi rodzaj to tzw. pasy przygraniczne, gdzie cały czas trwa walka pomiędzy porządkiem i zniszczeniem. Co ciekawe, ma być możliwym najazd na wrogie stolice, jeśli graczom jednej ze stron uda się przeprowadzić udaną kampanię. Oczywiście oprócz starć z żywymi graczami można będzie stoczyć większe lub mniejsze potyczki z siłami kierowanymi przez sztuczną inteligencję.
Jak ostatecznie będzie wyglądać owa gra i czy osiągnie sukces, ciężko na dzień dzisiejszy powiedzieć, gdyż nie odbyły się jeszcze żadne beta-testy. Ja osobiście obawiam się tego, że za dużo w mniej będzie bójek, a za mało RPG, przez co stanie się kolejnym klonem WoW-a, z podobnymi zadaniami typu: „przynieś, wynieś, pozamiataj”. Mimo to, wierzę, że nie będzie tak źle :)
To już jest koniec…
Dokładnie tak. W ten sposób dobrnęliśmy do końca cyklu artykułów, które miały na celu przybliżyć wam świat Warhammera w jego fantastycznej formie (bo jest jeszcze wersja 40000 lat później). Mam nadzieję, że udało mi się ująć to w miarę interesujący sposób i choć część z was zainteresować i zachęcić do zagłębienia się w to mroczne uniwersum. Dziękuję za uwagę i być może do zobaczenia w jednej z jego odsłon.
W powstaniu tego odcinka bardzo pomocne były materiały, jakie znalazłem na angielskiej Wikipedii.
Poniżej poprzednie odcinki cyklu: