Ta kultowa gra pozwalała zwiedzać kosmos, ucząc programowania - Colobot do dzisiaj żyje i ma się dobrze
Colobot to produkcja, za sprawą której gracze mogli nie tylko spełnić marzenie o eksploracji kosmosu, lecz również spróbować sił w programowaniu. O wyjątkowości tej gry strategiczno-logicznej można się przekonać nawet dzisiaj, gdyż dzięki wysiłkom społeczności projekt wciąż jest rozwijany.
W 2001 roku szwajcarskie studio Epsitec oddało w ręce graczy swoją oryginalną produkcję z pogranicza strategii i gier logicznych zatytułowaną Colobot (skrót od Colonize with Bots, ang. Kolonizuj z botami). Pozycja, która pozwalała wcielić się w jednego z pionierów kolonizacji kosmosu, na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się niczym szczególnym, a dodatkowo jej oprawa graficzna już w momencie premiery nie prezentowała się szczególnie okazale.
Niemniej tytuł ten w zgrabny sposób łączył na pozór dość standardową rozgrywkę z... nauką programowania. Tak nietypowe ujęcie tematu pozwoliło mu zapisać się, jeśli nie złotymi, to przynajmniej srebrnymi zgłoskami na kartach historii gier wideo, a także zgromadzić wokół siebie oddaną społeczność, która pozostaje aktywna aż do dzisiaj.
Ten przegląd nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
Ziemia 2 (3, 4, 5...)
Colobot roztaczał przed nami dość ponurą wizję przyszłości, w której Ziemia – targana przez kataklizmy i inne nieszczęścia – coraz mniej nadawała się do życia. Ludzkość postanowiła więc wyruszyć do gwiazd, by pośród nich odnaleźć swój nowy dom. Pierwsza taka ekspedycja, w której brały udział wyłącznie roboty, przepadła bez śladu, toteż w drugiej wziął udział również człowiek z krwi i kości. To właśnie w tego odważnego astronautę wcielamy się w trakcie rozgrywki.
Jako że w kosmosie trudno odnaleźć planetę będącą wierną kopią Ziemi, w Colobot czekało na nas mnóstwo pracy. Po wylądowaniu na danym globie musieliśmy zająć się gromadzeniem surowców, a także rozbudową naszej placówki oraz obroną wznoszonych przez siebie konstrukcji przed atakami miejscowej fauny, niespecjalnie zadowolonej z naszych odwiedzin. Ponadto od czasu do czasu gra stawiała przed nami wyzwania typowo zręcznościowe, a nawet momenty pełne akcji.
Nauka poprzez zabawę
Choć początkowo nic nie stało na przeszkodzie, by próbować robić wszystko to w pojedynkę, z czasem poziom trudności zaczynał rosnąć, a my szybko zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dwie ręce to za mało, by nasza praca przynosiła pożądane efekty. W tym momencie z pomocą przychodziły różnego rodzaju roboty – od prostych łazików po bardziej zaawansowane konstrukcje dysponujące szerszym wachlarzem możliwości. Maszyny mogły zostać przez nas oddelegowane do wykonywania określonych czynności, jak gromadzenie zasobów, wymiana baterii w generatorach czy też obrona bazy przed drapieżnikami. Ponadto mogły one dostawać się w miejsca niedostępne dla człowieka (nawet odzianego w skafander).
Z robotami porozumiewaliśmy się przy pomocy autorskiego języka CeeBot. Choć gra oferowała listę gotowych skryptów pozwalających nam przydzielać maszynom określone obowiązki, pozwalała nam również na modyfikację i rozbudowę komend, a nawet na tworzenie ich od podstaw. Eksperymentując i opracowując coraz bardziej zaawansowane łańcuchy poleceń, stopniowo poznawaliśmy podstawy programowania. Choć „na papierze” cały ten proces może wydawać się nieszczególnie fascynujący, w praktyce automatyzacja określonych funkcji potrafiła zapewnić naprawdę dużą satysfakcję.
Oprócz kampanii podzielonej na misje, Colobot oferował ćwiczenia będące swoistym samouczkiem, bardziej skomplikowane od nich wyzwania, a także grę swobodną, w której nie musieliśmy oglądać się na żadne ograniczenia narzucone z góry. Choć jak wspomniano na wstępie, dzieło studia Epsitec w momencie premiery nie imponowało grafiką, koniec końców zestarzało się całkiem godnie. Do prostej geometrii obiektów czy niewielkiej ich liczby nawet dzisiaj można się przyzwyczaić, zwłaszcza jeśli zamierzamy po prostu zagłębić się w kod i przystąpić do pracy nad swoim kosmicznym, zautomatyzowanym imperium.
Jak dzisiaj zagrać w Colobot?
W przeciwieństwie do wielu innych gier, które pojawiają się w niniejszym cyklu, Colobot wciąż żyje i ma się dobrze. W 2012 roku firma Epsitec udostępniła kod źródłowy gry na otwartej licencji GPL i oddała go w ręce społeczności skupionej wokół PPC, czyli Polskiego Portalu Colobota. W 2014 roku zmieniła ona nazwę na International Colobot Community (ICC), a wewnątrz niej powstał zespół TerranovaTeam, który zajął się dalszym rozwojem opisywanego projektu.
Owocem jego starań jest Colobot: Gold Edition, dostępny za darmo na stronie colobot.info. Tytuł bez problemu działa na nowych komputerach, a także doczekał się szerokiego wsparcia ze strony moderów.
Jeśli jednak z jakiegoś powodu za wszelką cenę chcemy mieć Colobota na płycie, to ceny używanego, pudełkowego egzemplarza tej produkcji zaczynają się od około 50 zł. Taniej, bo za około 20 zł, można nabyć płytę dodawaną do magazynu Komputer Świat Gry (a dokładnie – do numeru 10/20003). Na marginesie warto wspomnieć, że dla wielu graczy to właśnie ta ostatnia stanowiła pierwszy kontakt z Colobotem (w tym również dla niżej podpisanego).
Cykl RetroGaming rozwijamy od października 2023 roku. Teksty wchodzące w jego skład znajdziecie w tych miejscach. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Mamy Undergrounda w domu - Juiced rzucało wyzwanie flagowej serii EA
- Pierwsze RPG twórców Baldur's Gate 3 wciąż daje radę. Bez Divine Divinity nie byłoby dzisiejszego Larian
- Dzięki tej grze narodziły się survival horrory. Alone in the Dark wgniatało w fotel klimatem i miażdżyło oprawą graficzną
- Rajdy, które były bezlitosne dla nowicjuszy – Richard Burns Rally do dzisiaj jest bezkonkurencyjne
- Dune 1992 to najwierniejsza growa adaptacja dzieła Franka Herberta