autor: Daniel Sodkiewicz
Sukcesy i porażki antyterrorystów cz.6
Od wczoraj na półkach sklepowych można znaleźć kolejną część serii SWAT tym razem oznaczona cyfrą 4... My tymczasem kontynuujemy opis słynnych wydarzeń z udziałem antyterrorystów, które rzeczywiście miały miejsce w historii. Po dwóch ostatnich częściach, w których opisaliśmy Was przykłady zakończonych fiaskiem operacji czas na historię, która obok akcji w Entebbe jest uważana za jeden z największych sukcesów antyterrorystów.
Od wczoraj na półkach sklepowych można znaleźć kolejną część serii SWAT tym razem oznaczona cyfrą 4... My tymczasem kontynuujemy opis słynnych wydarzeń z udziałem antyterrorystów, które rzeczywiście miały miejsce w historii. Po dwóch ostatnich częściach, w których opisaliśmy Was przykłady zakończonych fiaskiem operacji czas na historię, która obok akcji w Entebbe jest uważana za jeden z największych sukcesów antyterrorystów.
Część 1 - Tragedia w Monachium 1972
Część 2 – Akcja w Magdalence 2003
Część 3 – Operacja Piorun 1976
Część 4 – Dramat w Biesłanie 2004
Część 5 – Okupacja ambasady USA w Teheranie 1979
Opanowanie ambasady Japonii w Limie (1996)
17 grudnia 1996 roku, w rezydencji ambasadora japońskiego w Limie, odbyła się uroczystość 63. rocznicy urodzin Japońskiego cesarza Akihito. Na bal zaproszono prawie 490 osób, w tym Irenę i Mariana Kaźmierskich, wybitnych działaczy polonijnych, znanych w świecie polityczno-dyplomatycznym. Zebranie takiej ilości osobistości wykorzystali partyzanci z lewackiego Ruchu Rewolucyjnego im. Tupaca Amaru, którzy opanowali posiadłość. Już w pierwszym dniu okupacji terroryści wypuścili na wolność 80 osób, głównie kobiety i dzieci. Za pozostałych zakładników zażądali amnestii dla przetrzymywanych w więzieniach 450 członków ich Ruchu.
„Przejęliśmy kontrolę nad ambasadą. Warunkiem uwolnienia zakładników jest zwolnienie z więzień wszystkich partyzantów Tupac Amaru. Będziemy walczyć do samego końca. Odpowiedzialność za życie zakładników spoczywa w rękach prezydenta Fujimori ” - jeden z bojowników Ruchu Tupaka Amaru.
Jak nawoływali Amerykanie: nie należy czynić żadnych ustępstw wobec terrorystów i zawierać z nimi żadnych paktów. Tego postanowienia trzymały się władze Peru, które stanowczo, ale ostrożnie podchodziły do całego problemu. Obie strony nie dawały za wygraną, trwały trudne i bezkompromisowe rozmowy. Czas grał na niekorzyść terrorystów; do nowego roku (1997) uwolnili oni kolejne 340 osób. W rękach porywaczy znajdowały się nadal 72 osoby, a dalsze negocjacje nie przynosiły już efektów. Od wtargnięcia partyzantów na teren ambasady minęło 126 dni. Do odbicia pozostałych zakładników postanowiono użyć siły.
Obszar ambasady był otoczony kordonem 900 policjantów. Siły Peruwiańskie oficjalnie przyznały, iż posiadają odpowiednie środki do rozwiązania tego kryzysu, a pomoc innych państw nie jest niezbędna. Jak informują jednak nieoficjalne (ale wiarygodne) źródła, 21 grudnia 1996 roku w Panamie znajdowały się amerykańskie siły Delta Force. Ówczesny prezydent Peru Alboerto Fujimori odmówił komentarzy.
Peruwiańskie siły specjalne były dobrze wyszkolone i potrafiły działać w takich okolicznościach. Na każdego porywacza przypadło dziesięciu antyterrorystów, a czas akcji miał wynosić od 3 do 5 minut. Peruwiańscy eksperci obliczyli też, iż podczas szturmu może zginąć maksymalnie 20% zakładników. Terroryści byli bardzo dobrze uzbrojeni, a budynek posiadał bardzo mocną konstrukcję. Co najmniej czterech porywaczy było uzbrojonych w karabiny snajperskie, pozostali posiadali przeróżne materiały wybuchowe (m.in. granaty), karabiny, a nawet broń przeciwpancerną. Każdy terrorysta nosił też na sobie ładunki wybuchowe, które mógł w każdej chwili uaktywnić, poprzez pociągnięcie za zawleczkę. Ładunki wybuchowe znajdowały się również w każdym pomieszczeniu i na dachu budynku.
Zadanie nie było łatwe, długi okres negocjacji pozwolił jednak na przygotowanie planu w najdrobniejszych szczegółach. Podczas mozolnych negocjacji, górnicy wykopali tunel prowadzący do ambasady, za pomocą którego siły specjalne w nocy z 23 na 24 kwietnia 1997 roku zaskoczyły terrorystów. Akcja została wykonana niemal perfekcyjnie. Polegli wszyscy (14) terroryści i jedynie dwóch żołnierzy, zginął też jeden zakładnik (czyli jedynie 1,3% wszystkich zakładników, a nie 20% jak przewidywano w najgorszym wypadku). Pełen sukces potwierdził, iż dobrze zorganizowana grupa antyterrorystyczna i brak pośpiechu, oraz brak ustępstw wobec terrorystów, to właściwy kierunek w rozwiązywaniu tego typu problemów.