autor: Bartosz Woldański
Soulcalibur: Lost Swords nową odsłoną serii bijatyk?
Firma Namco Bandai kilka dni temu zapowiedziała Soulcalibur 2 HD Online, ale na tym być może nie koniec, bowiem zastrzegła ona znak handlowy Soulcalibur: Lost Swords. Kto wie, czy nie szykuje się wielki powrót serii klasycznych bijatyk.
Firma Namco Bandai podjęła poważne kroki w kierunku odrodzenia popularnej serii Soulcalibur. Zaledwie kilka dni temu oficjalnie ogłoszono podczas imprezy Comic-Con w San Diego odświeżoną i wzbogaconą chociażby o tryb sieciowy edycję „dwójki” na PlayStation 3 i Xboksa 360. Wszystkie znaki wskazują, że japońska spółka nie zamierza na tym poprzestać. W zeszły czwartek zarejestrowano w amerykańskim urzędzie patentowym markę Soulcalibur: Lost Swords, tego samego dnia, w którym uczyniono to z Ace Combat: Infinity, tytułem potwierdzonym w miniony piątek.
Czyżby studio Project Soul zajmowało się powrotem cyklu Soulcalibur? Może wydawca pójdzie za ciosem i zapowiedzi bijatyki doczekamy się w najbliższym czasie. W innym przypadku na horyzoncie są targi Gamescom, który odbędą się w Kolonii w dniach 22-25 sierpnia. Niestety, obecnie trudno wyrokować, czy to naprawdę duża część pokroju Soulcalibur V, czy może – podobnie jak Ridge Racer: Driftopia lub Tekken Revolution – okaże się ona „jedynie” tytułem typu free-to-play. Istnieje jeszcze trzecia opcja, ponieważ w opisie zarejestrowanego znaku towarowego jest wzmianka o urządzeniach mobilnych. Nie byłaby to pierwsza mobilna gra z serii Soulcalibur – w ubiegłym roku otrzymaliśmy konwersję na systemy iOS oryginału z konsoli Dreamcast. Możliwości jest wiele, ale pozostaje pytanie, czy japońska firma Namco Bandai zechce pójść w kierunku prawowitego następcy – przypomnijmy, że „piątka” sprzedawała się słabiej od poprzedniczki, a dzisiaj często mniej ryzykownym, a nawet bardziej opłacalnym rozwiązaniem jest wydanie „mniejszej” produkcji.
Ostatnia część bijatyki Soulcalibur ukazała się na początku 2012 roku, a za jej stworzenie odpowiadali twórcy oryginału – studio Project Soul pod wodzą Daishiego Odashimy. Mimo że „piątka” okazała się niezłym tytułem, to wprowadzono uproszczenia, a przez m.in. krótką kampanię fabularną czy niezbyt rozbudowane tryby dla pojedynczego gracza nie sprostała do końca oczekiwaniom fanów. Więcej dowiecie się z naszej recenzji, w której wystawiliśmy jej solidne 7.5/10. Może teraz twórcy chcą odpokutować swoje winy i przywrócić dawny blask marce?
Na razie japońska firma nie skomentowała tych rewelacji. Nawet jeśli się one nie potwierdzą albo tytuł nie okaże się tym, czym wielu graczy chciałoby by był, to na osłodę zawsze pozostanie odświeżona „dwójka”.
