Recenzja Guilty Gear Strive, nowa ekranizacja Mortal Kombat - wilczy przegląd bijatyk
Najważniejsza bijatykowa premiera roku już za nami! W nowym przeglądzie przeczytacie sporo o Guilty Gear Strive, coś dla siebie znajdą również fani serii Virtua Fighter, Mortal Kombat czy Super Smash Bros.
- Guilty Gear Strive debiutuje na rynku;
- Powrót Virtua Fightera dużym sukcesem Segi;
- Mortal Kombat dostanie nową animowaną adaptację;
- Kazuya dołącza do Super Smash Bros. Ultimate;
- Recenzja Guilty Gear Strive.
W tym miesiącu przegląd bijatyk został zdominowany przez jeden tytuł. Najbardziej wyczekiwana bijatyka roku z definicji ma swoją premierę nie za często, oddaję więc królowi, co królewskie – poniżej znajdziecie całkiem sporo informacji o najnowszym Guilty Gearze, od szczegółów premiery, przez plotki o zawartości pierwszego Season Passa, po moją recenzję. Jeśli Strive z jakiegoś powodu Was nie interesuje, to nie martwcie się – nie zapomniałem również o innych bijatykach. Tradycyjnie zapraszam również do zapoznania się z podobnymi inicjatywami kolegów z redakcji:
- Najciekawsze strategie ze Steam Next Fest i nowe premiery - Tbone'owy przegląd
- Majowy przegląd gier niedostrzeżonych i niekochanych
Natomiast jeśli przegapiliście poprzedni przegląd bijatyk i chcielibyście nadrobić zaległości, to materiał znajdziecie pod tym adresem.
Guilty Gear Strive debiutuje na rynku
11 czerwca na PlayStation 4, PlayStation 5 i pecetach zadebiutowała długo wyczekiwana siódma główna odsłona Guitly Gear (siódma według moich wyliczeń – to zdecydowanie bardziej skomplikowane do doliczenia niż może się wydawać). Japończycy z Arc System Works raz jeszcze udowodnili, że na robieniu bijatyk znają się jak mało kto. Recenzenci hojnie powystawiali wysokie oceny grze i na ten moment na Metakrytyku wyniki, zależnie od platformy sprzętowej, oscylują w przedziale od 84 do 87 punktów na 100 możliwych. Userscore w tym samym serwisie uplasował się w przedziale 7.5-8.5/10, a na Steamie 89% użytkowników oceniło grę pozytywnie.
Chwalone są fenomenalna oprawa wizualna i jeszcze lepsza ścieżka muzyczna, świetny system walki oraz porządna implementacja Rollback Netcode, dzięki której walki po sieci wypadają płynnie niczym starcia lokalne. Ze spolaryzowanym odbiorem spotkał się tryb fabularny, natomiast krytyka skupia się głównie na skromnej ilości postaci i trybów zabawy oraz kiepsko zaprojektowanym lobby sieciowym. Sam również gram od premiery – moją recenzję przeczytacie na końcu przeglądu.
Guilty Gear –Strive- został zaprojektowany jako odsłona bardziej przystępna dla nowych użytkowników i takie podejście się opłaciło. W zaledwie cztery dni od premiery gra rozeszła się w 300 tysiącach egzemplarzy, co jak na stosunkowo niszową serię bijatyk jest fenomenalnych wynikiem. Tytuł poradził sobie niesamowicie dobrze na Steamie – według serwisu Steam Charts krótko po premierze równocześnie w grze zalogowanych było prawie 31 tysięcy osób, co jest wynikiem lepszym od takich potęg jak Mortal Kombat 11 czy Tekken. W zasadzie tylko Dragon Ball FighterZ może się pochwalić lepszym wynikiem (rekord to ponad 44 tysiące zalogowanych równocześnie graczy). Jest dobrze i możemy się spodziewać, że gra zostanie z nami na dłużej.
Mając premierę gry za sobą, możemy patrzeć w przyszłość. W wirtualnych sklepach dostępna jest już pierwsza przepustka sezonowa do Guilty Gear –Strive-, która zagwarantuje dostęp do pięciu nowych postaci, dwóch aren, zestawu dodatkowych kolorów dla wszystkich postaci oraz dodatkowej zawartości fabularnej. Kolory dostępne są już teraz, pierwszy nowy wojownik (bądź wojowniczka) zostanie udostępniony w lipcu i będzie to ktoś, kim nigdy wcześniej nie mogliśmy grać w GG. Następnie w sierpniu do gry dodany zostanie jakiś dobrze znany weteran. Na resztę zawartości będziemy musieli poczekać do jesieni albo dłużej. Przepustka sezonowa została wyceniona na 125 zł.
POTENCJALNE SPOILERY DOTYCZĄCE ZAWARTOŚCI PRZEPUSTKI SEZONOWEJ
Zaraz po premierze gry fani zabrali się za grzebanie w plikach gry i dokonali kilku odkryć. Według data minerów, debiutanci, jakich możemy spodziewać się w przepustce sezonowej, to Happy Chaos, That Man (Asuka) i Goldlewis Dickinson. Cała trójka odgrywa większe role w trybie fabularnym, więc miałoby to sens. Z poprzednich odsłon powróciliby natomiast Jack-O i Jam Kuradoberi. Oczywiście nie są to informacje w jakikolwiek sposób potwierdzone przez twórców, więc na tym etapie nie warto traktować ich jako cokolwiek więcej niż plotki i domysły.
KONIEC SPOILERÓW
Na koniec zachęcam do obejrzenia świetnego openingu do gry, chyba najlepszego, jaki Arc System Works zrobiło w swojej karierze. Tym bardziej niezrozumiałe dla mnie jest to, że… nie umieszczono go w samej grze.
Powrót Virtua Fightera okazał się sukcesem
W zeszłym miesiącu debiutował nie tylko Guilty Gear –Strive-, ale również Virtua Fighter 5: Ultimate Showdown – pierwsza od dziewięciu lat odsłona serii, która podłożyła podwaliny pod trójwymiarowy odłam mordobić. Zamiast pełnoprawnej nowej gry dostaliśmy jedynie kolejną iterację „piątki”, ale jak się okazuje, to wystarczyło – Sega ogłosiła, że udostępniony za darmo abonentom PlayStation Plus VF5: Ultimate Showdown cieszy się większym zainteresowaniem niż oczekiwano. Z tego względu twórcy obiecują nową zawartość oraz aktualizacje. Nie sprecyzowano niestety, jakich dokładnie atrakcji możemy się spodziewać. Ważniejsze jednak, że popularność odświeżonej „piątki” daje nadzieję na ewentualną „szóstkę” w przyszłości.
Nowa animowana adaptacja Mortal Kombat już latem
Dość niespodziewanie okazuje się, że aktorski Mortal Kombat to nie jedyna filmowa adaptacja smoczej serii, jaką obejrzymy w tym roku. Warner Bros. oficjalnie zapowiedziało, że 31 sierpnia na płyty Blu-ray oraz do cyfrowych wypożyczalni trafi Mortal Kombat Legends: Battle of The Realms.
Nowy projekt będzie bezpośrednią kontynuacją dobrze przyjętego Mortal Kombat Legends: Scorpion’s Revenge z 2020 roku. Za tytuł odpowiada w większości ta sama ekipa scenarzystów, reżyserów, producentów, usłyszymy też znajomych aktorów głosowych. Tak jak tamta produkcja była luźną adaptacją pierwszej gry, tak po Battle of The Realms możemy spodziewać się wykorzystania wątków z Mortal Kombat 2. Na ekranie ponownie zobaczymy Scorpiona, Johnny’ego Cage’a, Liu Kanga czy Raidena, dołączą do nich również nieobecni w pierwszym filmie Kuai Liang (czyli młodszy Sub-Zero), Smoke, Kung Lao, Stryker, Jade i D’Vorah.
Kazuya Mishima dołącza do Super Smash Bros. Ultimate
Monstrum, jakim jest Super Smash Bros. Ultimate, rozrosło się jeszcze bardziej i pochłonęło kolejną japońską markę - tym razem padło na Tekkena. Najnowszą postacią DLC, którą zagramy w Smasha, będzie Kazuya Mishima we własnej osobie. Jeden z głównych antybohaterów flagowej bijatyki Namco Bandai po przeprowadzce zachowa sporo swoich ikonicznych ruchów, w tym możliwość transformacji w miotającego laserami diabła.
Niestety, na ten moment nie wiemy, kiedy dokładnie Kazuya trafi do gry. Możemy za to obejrzeć zapowiadający go filmik, który wspaniale nawiązuje do wieloletniej tradycji rodu Mishima, polegającej na rozwiązywaniu wszelkich problemów poprzez zrzucanie ich z klifów albo do wulkanów.
Poznaliśmy datę premiery Melty Blood: Type Lumina
W sieci pojawił się świeży zwiastun najnowszej odsłony serii Melty Blood, który oprócz licznych fragmentów rozgrywki zdradza również garść nowych informacji. Najważniejsza z nich to data premiery – w Melty Blood: Type Lumina zagramy zgodnie z obietnicą jeszcze w tym roku, a ściślej 30 września. Pecetowcy ucieszą się, że gra trafi również na Steama, a nie wyłącznie na PlayStation 4, Xboksa One i Switcha, jak to wcześniej zapowiadano. Materiał ujawnia również kolejne dwie grywalne postacie – ubrane w stroje pokojówek bliźniaczki Hisui i Kohaku. Pierwsza z nich walczy za pomocą patelni, druga w bojach używa miotły.
The King of Fighters XV opóźniony
Comiesięczne informacje o ujawnieniu kilku nowych postaci, jakimi zagramy w The King of Fighters XV, stały się fundamentem, bezpiecznym punktem stałym mojego przeglądu. Choćby panowała największa bijatykowa susza, choćby wszyscy twórcy gier zawiedli, na tę jedną rzecz zawsze mogłem liczyć i mieć co o niej pisać. Drżę więc z niepewności o przyszłość, gdyż SNK postanowiło roztrzaskać moje oczekiwania i opóźnić debiut gry. Nowy termin premiery KOF15 to początek 2022 roku.
To niestety oznacza, że terminarz ujawnień kolejnych postaci ulega rozciągnięciu. Od ostatniego razu dowiedzieliśmy się o zaledwie dwóch twarzach, jakie spotkamy w The King of Fighters XV. Pierwsza z nich to Luong, tajna agentka o zabójczych (dosłownie) nogach, która po raz pierwszy zadebiutowała w czternastej odsłonie serii. Pod przykrywką działa również druga ujawniona postać, Vanessa. Jej obecność w grze powinna szczególnie zadowolić fanów, gdyż ostatnim razem była ona DLC-kiem i musieli za nią dodatkowo płacić. Vanessa, Luong i ujawniona jakiś czas wcześniej Blue Mary tworzą zespół nazwany Secret Agents.
Shiro dołącza do obsady Samurai Shodown
Czternastego czerwca lista postaci dostępnych w Samurai Shodown rozszerzyła się o kolejnego wojownika wchodzącego w skład trzeciej przepustki sezonowej – Shiro Amakusę. Jest to weteran serii, który zaczynał jako jej główny boss i od tego czasu regularnie występował w większości kontynuacji. W walce używa magicznej kuli, którą może kontrolować siłą woli. Za możliwość grania nim zapłacimy około 25 zł lub około 85 zł, jeśli zdecydujemy się na zakup trzeciej przepustki sezonowej. W jej skład oprócz Shiro wchodzą również Cham Cham, Hibiki Takane oraz nieujawniona dotąd postać z serii Guilty Gear. Tożsamość tej ostatniej powinniśmy poznać niebawem.
Nowe fragmenty rozgrywki z Coreupt
O Coreupt wspominałem jeszcze w styczniu, w pierwszym przeglądzie bijatyk. Jest to tworzona z myślą o sprzęcie nowej generacji bijatyka, za którą odpowiada niewielki niezależny zespół pod wodzą Jessego Wrighta. Przy okazji targów E3 ekipa postanowiła się pochwalić postępem prac nad projektem i udostępniła pokazujący całkiem sporo, krótki materiał. Wygląda to całkiem nieźle, zwłaszcza gdy weźmiemy poprawkę na fakt, że to projekt mocno budżetowy. Warto mieć Coreupt na oku.
Recenzja Guilty Gear Strive
Tajemnicą nie jest, że premiery Strive’a wypatrywałem jak Sub-Zero kręgosłupów do wyrwania a Kazuya aktywnych wulkanów. Gdy więc w końcu pojawiła się okazja przejąć kontrolę nad starym druhem Ky’em i raz jeszcze rozświetlić pola bitwy błyskawicami… szybko zostałem sprowadzony na ziemie. Choć krótki romans z wersją beta pozostawił mnie z wrażeniem, że to wciąż stary dobry Guilty Gear, pełna wersja szybko udowodniła, że była to bardzo powierzchowna obserwacja. Mając doświadczenie z GG Xrd czy nawet starszymi odsłonami cyklu i wybierając swoją postać będziemy w stanie z marszu wykonywać wszelkie ataki specjalne. Cóż z tego jednak, skoro od zera przyjdzie nam się uczyć, kiedy które stosować, jak walczyć i czego za wszelką cenę unikać.
Guilty Gear –Strive- zgodnie z obietnicą jest prostszy do opanowania dla nowicjuszy, ale jednocześnie weteranów zmusza do oduczenia się dawnych nawyków. Postacie stały się odczuwalnie „cięższe” i walka w powietrzu została mocno ograniczona, zmniejszyło się znaczenie combosów, zniknęły Instant Kille, przebudowano właściwości ataków poszczególnych postaci, pojawiły się również nowe manewry. W efekcie strategii trzeba się praktycznie uczyć od nowa, choć musze przyznać, że rzeczywiście stało się to nieco łatwiejsze niż choćby w Rev2. Tym niemniej pierwsze wrażenie było mocno onieśmielające. Nie traktuję jednak tego jako wadę – to spory powiew świeżości, który dodatkowo zachęcił mnie do wyjścia ze strefy komfortu i nauki grania debiutującym w serii Nagoriyukim, z którym się bardzo polubiłem. Gdy już zrozumiemy nowe zasady pojedynków i opanujemy grę, starcia okazują się nie mniej satysfakcjonujące, efektowne i taktyczne co dawniej.
Piętnaście dostępnych w bazowej wersji gry postaci to stosunkowo niewiele jak na współczesne standardy – niejedną osobę zapewne zaboli brak takich ulubieńców jak Baiken, Jam, Elphelt, Venom czy Dizzy. Tym niemniej ekipa, która się do rostera załapała, jest mocno różnorodna i wypełnia standardowe archetypy. Mamy tu wojowników stawiających na szybkość i ofensywę (Chipp), powolne machiny zagłady (Potemkin), zbalansowanych średniaków (Ky i Sol) czy charakterystyczne dla Arc System Works postacie oparte na jedynych w swoim rodzaju mechanikach (Faust). W klimat serii doskonale wpisują się również nowicjusze – szybka Giovanna i za pomocą garści potężnych zalet balansujący równie poważne wady Nagoriyuki. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Ja ostatnim z wymienionych, dwumetrowym czarnoskórym wampirem-samurajem zostałem oczarowany.
Pakiet dostępnych trybów zabawy jest dość standardowy – mamy Arcade Mode (niestety, tym razem znacznie słabiej fabularyzowany niż w podserii Xrd), kilkugodzinny film anime służący za Story Mode, garść opcji treningowych na czele ze świetnym Mission Mode uczącym podstaw i zaawansowanych mechanik rozgrywki. Z innymi możemy grać lokalnie oraz przez sieć w systemie lobby.
Lobby niestety nie zmieniło się znacząco od czasu bety i dalej ma formułę brzydkiej, pixel-artowej gry 2D, która w praktyce okazuje się przekombinowana, każe marnować sporo czasu przed stoczeniem walki i… nie do końca działa jak należy. Gra bardzo często nie chciała łączyć mnie ze znalezionymi przeciwnikami, a gdy próbowaliśmy grać ze znajomymi, działy się dziwne rzeczy. Przykładowo, zdarzyło mi się założyć pokój, w którym goście widzieli tylko mnie, ale nie siebie nawzajem. W poprzednich grach studia ta kwestia była zrealizowana o wiele lepiej, nie rozumiem, co tutaj poszło nie tak. Na szczęście lobby można obejść i po prostu czekać na automatyczne wyszukanie i łączenie z przeciwnikami przebywając w trybie treningowym. Gdy zaś już z kimś się połączyć uda, całość działa jak żyleta. Rollback Netcode sprawia się wyśmienicie i na kilkaset stoczonych walk z zauważalnymi lagami miałem do czynienia zaledwie kilka razy. Tyczy się to nie tylko grania na konsoli podłączonej kablem, ale również przez wi-fi, więc w tej kwestii jest naprawdę dobrze.
Trwający około cztery godziny tryb fabularny nieco wyłamuje się z dawanej przez Guilty Gear Strive obietnicy bycia odsłoną otwartą na nowicjuszy. Opowieść jest nie tylko bezpośrednią kontynuacją wątków z Xrd, ale przede wszystkim wielkim finałem historii kilku kluczowych postaci, z dotychczasowym głównym bohaterem serii Solem Badguy’em na czele. W efekcie odnalezienie się w natłoku relacji i nawiązań do zamierzchłych dziejów może być bardzo trudne dla osób, które nie śledzą cyklu od dawna – krótkie streszczenie poprzednich gier oraz seria konfudujących diagramów wiele w tej kwestii nie pomogą. Jednak ci, którzy się w tym wszystkim orientują, mogą szykować się na ucztę. Historię wypełniają zapadające w pamięć momenty, efektowne starcia i wzruszające momenty. Środek Story Mode’a jest wprawdzie trochę za bardzo przegadany i rozciągnięty, ale za to finał to coś, co docenią wszyscy fani Sola, Ky, Ino czy Axla. Szkoda tylko, że w opowieści nie znalazło się miejsce dla wszystkich. Chociaż jakieś małe cameo May czy Fausta byłoby miłe.
Strive oszałamia pod względem wizualnym. Arc System Works jeszcze bardziej podkręciło autorską technologię tworzenia trójwymiarowych bijatyk imitujących dwuwymiar, serwując nam piękny i widowiskowy taniec mieczy oraz innych broni, z którym spośród bijatyk mierzyć może się najwyżej stawiający na zupełnie inną estetykę Mortal Kombat 11. Jeszcze lepiej wypada rockowo-metalowa ścieżka dźwiękowa. Daisuke Ishiwatari przeszedł samego siebie i każdej jednej postaci przygotował motyw, który nie tylko świetnie się słucha i doskonale pasuje do danego bohatera bądź bohaterki, ale dodatkowo w słowach idealnie rezonuje z naturą albo historią wojowników. „The Roar of The Spark”, „What do you Fight for” czy „Love The Subhuman Self” to absurdalnie dobre piosenki, przy których żarty o tym, że GG to albumy muzyczne, do których gratisowo dorzuca się bijatyki, przestają brzmieć jak żarty.
Guilty Gear –Strive- mógłby mieć więcej postaci dostępnych w bazowej wersji i lepszy system lobby sieciowego, ale to niuanse. Gra wymaga zmiany przyzwyczajeń, ale rekompensuje zaoferowany jej czas wspaniałymi, niesamowicie satysfakcjonującymi i pięknie wyglądającymi pojedynkami, do których przygrywa jedna z najlepszych ścieżek dźwiękowych, jakie spłodził gatunek bijatyk. Mimo setek starć stoczonych Nagoriyukim wciąż nie mam dość, w międzyczasie uczę się od nowa jak grać Ky’em. Nie mam wątpliwości, że będę jeszcze długo dążyć do doskonałości w Guilty Gear.
---
To już wszystko, co dla Was przygotowałem w tym miesiącu. Zachęcam do kulturalnej dyskusji w sekcji komentarzy oraz śledzenia mojego konta w serwisie Twitter. Do zobaczenia za miesiąc… albo na polach bitwy Strive’a!
Michał „Czarny Wilk” Grygorcewicz