autor: Janusz Burda
Recenzja filmu „Gwiezdne Wojny: Atak Klonów”
W zeszłym tygodniu odbył się pierwszy w Polsce pokaz przedpremierowy drugiej części gwiezdnej sagii George’a Lucasa – Gwiezdne Wojny: Atak Klonów. Oczywiście nie mogło na nim zabraknąć naszego przedstawiciela.
W zeszłym tygodniu odbył się pierwszy w Polsce pokaz przedpremierowy drugiej części gwiezdnej sagii George’a Lucasa – Gwiezdne Wojny: Atak Klonów. Oczywiście nie mogło na nim zabraknąć naszego przedstawiciela.
„Oj, obrodziło ostatnimi czasy dobrymi filmami s-f i fantasy. Jeszcze nie ochłonęliśmy dobrze po przygodach drużyny pierścienia, a tu już klony wyłażą z każdego plakatu na mieście i wzywają fanów do kina. Nie da się ukryć, że po świetnym „Matrixie” i majestatycznym „Władcy Pierścieni” Lucasowi wyrósł twardy orzech konkurencji do zgryzienia. Tym bardziej, że wielu fanów „Gwiezdnych Wojen” po porażkowym „Mrocznym Widmie” przyznało kultowemu reżyserowi żółtą kartkę (ja sam do nich należę). Co tu owijać w bawełnę – pierwszy epizod, nakręcony po dwudziestu latach od premiery „Nowej Nadziei”, okrzyczany i rozreklamowany, okazał się być banalną opowiastką dla sześciolatka, przeładowaną efektami komputerowymi i mało śmiesznymi gagami. Dlatego też wiele osób obserwowało bacznie dalsze poczynania reżysera wokół sagi. Jak wiadomo, po drugiej żółtej kartce nawet największy gracz powinien opuścić boisko.” – Piotres
Publicystyka: Dawno temu, w odległej galaktyce... - recenzja filmu „Atak Klonów”