autor: Redakcja GRYOnline.pl
Polacy współtworzą PUBG; relacja z turnieju PGI 2018
W miniony weekend mieliśmy okazję wziąć udział w pierwszym turnieju PUBG Global Ivitational, którego finały odbyły się w Mercedes-Benz Arena w Berlinie. Na własne oczy przekonaliśmy się, czy gra jest już „e-sport ready”, a także dowiedzieliśmy, jaki udział w jej powstaniu mieli nasi rodacy.
PUBG Global Invitational 2018 to czterodniowe zawody, podczas których 20 drużyn z całego świata walczyło o pulę nagród w wysokości 2 milionów dolarów. Turniej podzielony został na dwie części. Przez pierwsze dwa dni drużyny rywalizowały w trybie TPP, a przez dwa kolejne w FPP. Każda część miała swój osobny ranking oraz nagrody, ale jak się ostatecznie okazało, w obu trybach dominowała ta sama grupa drużyn.
Gdzie cały świat się bije, (prawie) zawsze wygrywają Koreańczycy
My na miejsce przybyliśmy trzeciego dnia, już po zakończeniu turnieju TPP, którego wyniki okazały się dość przewidywalne jak na e-sportowe zmagania. Wygrali, oczywiście, Koreańczycy. Drużyna Gen.G Gold zwyciężyła na dwóch z ośmiu map, niemal o tysiąc punktów wyprzedzając Europejczyków z Team Liquid. Trzecie miejsce zajęła europejska drużyna Welcome to South Georgo, a tuż za podium znaleźli się Chińczycy występujący pod szyldem znanej e-sportowej organizacji OMG.
W składzie zwycięskiego Gen.G Gold zagrał m.in. In Jae Kim „EscA” – zawodnik, który jeszcze rok temu był kapitanem najbardziej utytułowanej drużyny w Overwatch, Lunatic Hai. Jak widać, można być dobrym zarówno w realistycznym, jak i zupełnie nierealistycznym shooterze jednocześnie.
Całkiem nieźle się to ogląda
Turniej FPP mieliśmy okazję obserwować na żywo i trzeba przyznać, że jeśli chodzi o oprawę meczów, sporo się zmieniło w stosunku do pierwszych zawodów sprzed roku. Stały podgląd na mapę i statusy drużyn, częste pokazywanie statystyk czy prezentowanie akcji z perspektywy kilku graczy jednocześnie – to tylko niektóre z usprawnień. Poprawiły się również praca kamery i umiejętności komentatorów. Już po kilku pierwszych spotkaniach czuło się e-sportowy potencjał drzemiący w tym tytule i samym gatunku battle royale. Szczególnie końcówki meczów dostarczały olbrzymich emocji, gdy ostatnie trzy lub cztery drużyny walczyły ze sobą na małym skrawku mapy.
Niestety mimo tych wszystkich dobrych zmian musimy przyznać rację głównemu twórcy gry Brendanowi Greenowi, że PUBG nie do końca jest już „e-sport ready”. Ze względu na dużą liczbę graczy i wielkość mapy, mecze bardzo powoli się rozkręcają. Najczęściej dopiero po 5 minutach następują pierwsze znaczące starcia i wymiany ognia, a gdy już nastąpią, jest ich tyle, że operatorzy kamer nie są w stanie pokazać nawet połowy z nich. Na tym etapie większość akcji śledzimy, patrząc na komunikaty wyskakujące w prawym górnym rogu ekranu, co trudno nazwać ekscytującym widowiskiem. Czasami problemem jest również liczba pokazywanych informacji. Siedząc w sektorach premium, wszystko widzieliśmy idealnie, ale wystarczyło przesiąść się do nieco gorzej położonych rzędów, żeby mieć problemy z odczytaniem danych na temat drużyn czy komfortowym śledzeniem mapy.
Na ten moment PUBG to trochę taka piłka nożna e-sportu. Przez większość czasu niewiele się dzieje, ale jak już zaczyna, to potrafi być bardzo emocjonująco. Gra ma olbrzymi e-sportowy potencjał, wydobycie którego wymaga jednak jeszcze nieco pracy.
China number one!
Podczas turnieju FPP większość specjalistów za faworytów uważała drużyny europejskie. To one do tej pory najlepiej radziły sobie z takim trybem kamery, a lokalizacja zawodów w Berlinie mogła im tylko pomóc. Jak się jednak okazało, pierwszy PUBG Invitational należał do Azjatów. Tym razem jednak nie byli to Koreańczycy.
Pierwszego dnia chińska drużyna OMG dokonała czegoś niesamowitego. Zwyciężyła w trzech z czterech spotkań, a w czwartym zajęła wysokie drugie miejsce. Biorąc pod uwagę liczbę drużyn oraz pewną dozę losowości PUBG, taki rezultat wydaje się wręcz nieprawdopodobny. Drugiego dnia poszło im co prawda dużo gorzej, ale mimo to ostatecznie zwyciężyli z wynikiem 3425 punktów. Za nimi uplasowali się kolejno Team Liquid, Welcome to South Georgo oraz Natus Vincere. Dość zaskakujący był również fakt, że Chińczycy mogli czuć się w Berlinie niemal jak u siebie w domu. Liczba kibiców z Państwa Środka była imponująca i nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że Chińczycy stanowili połowę widowni w Mercedes-Benz Arena. <br>
Jak dwóch Polaków nad PUBG pracowało
Poza śledzeniem e-sportowych zmagań, podczas wizyty w Berlinie mieliśmy również okazję porozmawiać z developerami. Jak się okazało, dwójka z nich to Polacy i mają oni znaczący wpływ na kształt jednego z największych growych hitów ostatnich lat. Marek Krasowski jest programistą rozgrywki, a Paweł Smolewski odpowiada za cały zespół pracujący nad gameplayem i animacjami (wcześniej w Bohemia Interactive pracował nad Arma 3). Jak trafili do PUBG Corporation?
„Krótka historia. Napisali do mnie na jutubie. Zaoferowali mi pracę. Na początku myślałem, że to żart. Prowadziłem kanał, gdzie wrzucałem swoje prace związane z poprzednimi projektami. Totalnie hobbystycznie Zgłosili się do mnie, porozmawialiśmy i napisałem Pawłowi. Pracowaliśmy razem nad projektem. Paweł na początku nie uwierzył, ale zapytał, czy nie potrzebują jeszcze kogoś i tak trafiliśmy do PUBG.” - Marek Krasowski
Co ciekawe, cała ta historia wydarzyła się jesienią 2016 roku, czyli jeszcze przed pojawieniem się gry we wczesnym dostępie. Jak widać, warto dzielić się swoimi osiągnięciami w sieci.
Teraz dwójka Polaków odpowiada w dużej mierze za implementację nowych broni i sposób ich działania. To oni są odpowiedzialni za to, z czego i jak możemy postrzelać w PUBG.
„Za dodawanie nowych broni odpowiadamy ja i Paweł. Na początku zawsze zaczynamy od dyskusji, czego potrzebujemy w naszym arsenale. Co by u nas pasowało? Później każdy z nas robi research. Co pasuje do naszych kalibrów? Co byłoby dobrze widziane na różnych rynkach? Co pasowałoby pod względem balansu? Czy jak dodalibyśmy taką broń, to czy nie byłaby ona za mocna? Czy powinna być w skrzynce, czy może być w świecie? Później mamy szersze dyskusje. Przedstawiamy pomysł i jeżeli ktoś chce coś dodać, to może coś zgłosić. Generalnie mamy dość dużą autonomię i duże zaufanie zespołu. Nikt nie stara się nam czegoś zabraniać czy sugerować. Mamy dość dużą wolność.” - Marek Krasowski
Twórcy PUBG prezentują też dużo ostrożniejsze podejście do zmian niż chociażby konkurencja z Fortnite. Jest to przynajmniej po części spowodowane próbą popularyzacji turniejów e-sportowych.
„Jesteśmy ostrożniejsi w dużych zmianach. Szczególnie jeśli staramy się wejść na scenę e-sportową. Nie możemy tak sobie pogrywać z tym, co już mamy utartego w grze. Przy wymyślaniu nowych mechanik gry i broni bierzemy pod uwagę stan obecny, żeby nie został on zmieniony na siłę czy na niekorzyść.” - Paweł Smolewski
Dowiedzieliśmy się również, że w tym roku twórcy skupiali się przede wszystkim na zbudowaniu stabilnych podstaw do dalszego rozwoju, ale przygotowują też dla fanów sporo ciekawych nowości. Przyszłość PUBG zapowiada się interesująco i jak się okazało, przynajmniej po części leży ona w rękach naszych rodaków. A jakby ktoś planował dołączyć do Marka i Pawła, to dowiedzieliśmy się, że developer dalej intensywnie poszukuje zdolnych animatorów, programistów, dźwiękowców czy designerów.