autor: Marek Czajor
Piwo i Orzeszki – Kibole
Fulko miał ostatnio tydzień luzu, bo żona i dzieciaki pojechały na ferie. A jak luz, to wiadomo – piwko, orzeszki, hazard i dziewczynki. He, he, he... marzenia. Wasz mistrz pióra oczywiście żartuje, bo kocha swoją rodzinę, a żony nigdy by nie zdradził. I nie chodzi o to, że jego kochani sąsiedzi emeryci na okrągło wiszą na judaszach. Takie ma po prostu zasady.
Fulko miał ostatnio tydzień luzu, bo żona i dzieciaki pojechały na ferie. A jak luz, to wiadomo – piwko, orzeszki, hazard i dziewczynki. He, he, he... marzenia. Wasz mistrz pióra oczywiście żartuje, bo kocha swoją rodzinę, a żony nigdy by nie zdradził. I nie chodzi o to, że jego kochani sąsiedzi emeryci na okrągło wiszą na judaszach. Takie ma po prostu zasady. Skoro jednak precz z dziewczynkami, to co, oprócz piwa i orzeszków oraz sporadycznie hazardu, może robić gracz na wyraju? Oczywiście grać, grać i jeszcze raz grać. I Fulko grał, a w przerwach na rozprostowanie palców surfował po necie. Okazało się, że popełnił błąd, bo w sieci znalazł coś, co sprawiło, że stracił dobry humor.
Klikając to tu, to tam Wasz protagonista trafił na stronkę z grami sportowymi. No, może nie do końca sportowymi, bo rywalizowali w nich nie sportowcy, a kibice. Myliłby się jednak ktoś, kto myśli o starciach na lepsze przyśpiewki, ciekawsze rymowanki i okrzyki, czadowsze barwy klubowe, szaliki, flagi czy transparenty. Nie, Szanowni Czytelnicy, to nie to. Wszystkie tytuły traktują bowiem o zadymach „hoolsów” (dla niezorientowanych – pseudokibiców albo też kiboli), czyli o typowym, prymitywnym napier...u. Fulko przyznaje, że jest zdziwiony, jak wiele powstaje gier o tej tematyce i jak dużo ludzi w nie gra. Fakt, że nie są to tytuły komercyjne (chyba że za komercyjny uznamy kioskowy hit za 15 zł – Hooligans: Europejska zadyma), nie przeszkadza im cieszyć się sporą popularnością. A jak jeszcze posiadają tryb wieloosobowy do zabawy w sieci, to dopiero użytkownicy są happy. Bo nie ma to przecież, jak obić mordę żywemu przeciwnikowi, choćby tylko wirtualnie.
Patrząc na to, o czym wspomniał powyżej, Fulko spochmurniał, posmutniał i w ogóle stracił dobry humor. Niby faktem jest, że gry z kibolskimi zadymami wcale nie należą do najbrutalniejszych. Jest masa tytułów innego typu, w których trup ściele się gęsto, kawałki ciał walają się po ekranie, a krew aż kapie z monitora. Tylko że ciupiąc nawet w tak ostre tytuły, jak choćby The Suffering, Manhunt czy Call of Duty, Wasz bard nie ma poczucia realnego zagrożenia, wynikającego z zetknięcia się z podobnym do rzeczywistego uniwersum. Wie, że gdy za chwilę wyłączy komputer i wyjdzie na spacer, realny świat w niczym nie będzie przypominał tego wirtualnego sprzed paru minut. Niestety, ta teoria w przypadku hoolsowych gier się nie sprawdza.
Zapewne każdy z Was, Szanowni Czytelnicy, zamieszkujący rejon urodzajny w kluby sportowe, zetknął się z pseudokibicami. Fulko się zetknął i w zasadzie wciąż się styka, bo w jego mieście są trzy takie kluby. Tutaj każdy człowiek, nawet niezainteresowany sportem, musi pamiętać o pewnych zasadach. Najważniejszą jest zachowanie szczególnej czujności wtedy, kiedy jest mecz. Lepiej wtedy za dużo nie krążyć po mieście, bo można zarobić „ziazi”, np. w czasie wspólnej jazdy z „kibicami” komunikacją miejską, spaceru po płytach chodnikowych, które akurat im są potrzebne, lub przebywania w rejonie mało sportowych zmagań z policją albo też z fanatykami z innego klubu. Niewskazane jest też wychodzenie w tym dniu wieczorem z domu. Kibole bez względu na wynik spotkania po meczu zawsze świętują, a jak alkohol rozgrzeje im już żyły, szukają okazji do „skasowania” przynajmniej kilku gości w imię miłości do ukochanego klubu. W sumie można się przyzwyczaić, tylko że...
Tylko że w tych zabawach chuliganów coraz mniej jest chęci wyszumienia się, rozładowania młodzieńczej agresji (bo nie łudźmy się, że chodzi tu o obronę honoru klubu sportowego), a coraz więcej zwykłego bandytyzmu. Fulko jest w stanie zrozumieć sposób myślenia młodego człowieka, bo sam był młody i w sumie nadal jest młody (no, plus minus). Wiadomo, że w pewnym wieku spora część młodzieży uważa, że ten, kto jest silny, nie daje sobie w kaszę dmuchać i na dodatek umie przylać, ten jest gość. Tak jest teraz, tak było i kilka dekad temu. Wasz protagonista stykał się z punkami, popersami, metalami, a także poprzednią generacją pseudokibiców. I nie narzekał. Problemy nierozwiązywalne pokojowo rozwiązywało się „solówkami” na gołe pięści. Bach, bach i po sprawie – jeden wygrał, drugi przegrał i obaj rozchodzili się w przeciwnych kierunkach. Również kibole nie lali się na wariackich papierach, obchodziło się bez używania „sprzętu”. Co najwyżej jakiś kosz poleciał. A dzisiaj? Gdy Wasz mistrz pióra obserwuje współczesne zadymy to zauważa, że nie chodzi o to, żeby z kimś wygrać, kogoś pokonać, udowodnić, że jest się lepszym, lecz o to, żeby kogoś zatłuc. Normą jest kopanie jednego przez dziesięciu, a chodzenie na rozróby bez noża, siekiery lub choćby bejsbola należy do złego tonu. Efekty są opłakane.
W listopadzie ubiegłego roku 300 metrów od bloku Fulko zginął młody człowiek. Zabił go nożem inny młodzieniec. Dźgnięcie w gardło 30-centymetrowym ostrzem nie mogło skończyć się inaczej. Sprawcę błyskawicznie ujęto. Na miejscu tragedii wkrótce zapłonęło kilkanaście zniczy, w większości zapalanych przez młodych ludzi. Policja po krótkim śledztwie podała, że przyczyny zdarzenia są jeszcze ustalane, ale wyklucza się raczej porachunki pseudokibiców. Tylko dlaczego obok płonących lampek pojawiły się zdjęcia piłkarzy jednego z krakowskich klubów, pozostawione przez młodzież w klubowych szalikach? Dlaczego sprawca pochodził z osiedla znanego z całkiem odmiennych sympatii? Przypadek? Fulko nie sądzi. Tym bardziej, że nie jest to pierwsza i niestety pewnie nie ostatnia ofiara kibolskiej wojny.
Gdy na co dzień doświadczasz negatywnych zachowań, zagrażającym Tobie i Twoim bliskim, to trudno się nimi zachwycać również w grach. Dlatego Fulko nie lubi gier zadymiarskich dla pseudokibicow i nie pochwala tworzenia takich produkcji. Czy zabronić robienia takich gier? Absolutnie nie! Cenzura nie powinna być formalna, ale moralna – po prostu trzeba olewać głupawe tytuły. Zresztą, przy ich marnym poziomie wykonania i znikomym stopniu złożoności żaden prawdziwy gracz się nimi raczej nie zainteresuje. Kto więc robi ruch na stronkach z grami kibolskimi? Po przeczytaniu wpisów na forum i komentarzy pod samymi grami Fulko utrzymuje się w przekonaniu, że w dużej mierze są to sami zadymiarze. Zbyt dużo podają szczegółów o prawdziwych, a nie wirtualnych burdach, omawiają poszczególne mecze, dyskutują o konkretnych „ustawkach” itd., by można było sądzić, że to tylko pozoranci. Przynajmniej większość.
Fulko nie odkryje Ameryki, jeśli stwierdzi, że każdy rodzaj gier znajdzie swoich fanów. Tytuły o hoolsach też znalazły swój „target”. Wasz mistrz pióra ma nadzieję, że jeśli choć jeden z kiboli tak zatraci się w zabawie na komputerze, że nie zdąży na demolkę na osiedlu, to pożytek z tych gier jednak będzie. A jeśli nie, to trudno.
Marek „Fulko de Lorche” Czajor
Wypite piwo
- PiO 1 – Zabij mnie gro
- PiO 2 – Rozterki nałogowca
- PiO 3 – Pożycz dychę
- PiO 4 – Jaśnie Pan Redaktor
- PiO 5 – Giełdowe mydło i powidło
- PiO 6 – Pierwsze zloty na płoty
- PiO 7 – Kolekcjoner
- PiO 8 – Nie ma w co grać!?
- PiO 9 – Ja pisać lux teksty
- PiO 10 – Bajeczki medialne
- PiO 11 – Sklep
- PiO 12 – Fanboy – brzmi dumnie?
- PiO 13 – Plastikowa rzeczywistość
- PiO 14 – Obywatelski obowiązek
- PiO 15 – Virtual Reality
- PiO 16 – Polskie dziadostwo
- PiO 17 – Garstka ryżu i łyk źródlanej wody
- PiO 18 – Hasta la vista, Michael
- PiO 19 – Ta okropna reklama
- PiO 20 – Kryzys
- PiO 21 – Dwa życia
- PiO 22 – Co papier to papier
- PiO 23 – Misja na lotnisku
- PiO 24 – Katastrofa
- PiO 25 – Wesołych Świąt!
- PiO 26 – Praca czyni wolnym
- PiO 27 – Dozwolone od lat 18