autor: Marek Czajor
Piwo i Orzeszki – Gry kultowe
Czy każdy z Was chowa w sercu gierki, o których mówi, że są „kultowe”? Nie każdy? To niedobrze. Prawdziwy gracz powinien posiadać jakiś własny „top ten” wszech czasów.
Nerwy. Wiązki włókien neuronowych, służących do przekazywania informacji do mózgu w formie impulsu. Fulko przyznaje, że nie wiedział, ale doczytał. Oczywiście Wasz mistrz pióra używa tego słowa w różnych odmianach na co dzień, bo „nerwy” to w potocznym znaczeniu irytacja na coś lub kogoś, bycie wzburzonym, rozdrażnionym, pełnym gniewu i złości. Znacie to. Każdy, nawet błahy, powód jest dobry, żeby się zdenerwować. I Fulko czasem się denerwuje, choćby ostatnio przy okazji premiery Final Fantasy XIII. Nie to, żeby się gry czepiał, bo się nie czepia, ale wkurza się na standardową, powtarzaną przez wielu z Was śpiewkę o „kolejnej odsłonie legendarnej serii, próbującej dorównać kultowej FFVII”. Coście się tak ludzie przyczepili tej „siódemki”! Jakiż to kult! Wasz mistrz pióra grał w FFVII wiele lat temu i mimo chęci dostrzeżenia jej boskości nic wielkiego nie znalazł. Wręcz przeciwnie. Gdy Wy jaraliście się arcyciekawą fabułą, on ujrzał intrygę rodem z brazylijskiego serialu. Wy podziwialiście piękną grafikę, on zobaczył garść trójkątów. Wy zakochani byliście w muzyce Uematsu, on z jej powodu popadł w depresję. Wy docenialiście ogrom świata i wiele interesujących pomysłów, on widział tylko wielkie, głupawe, żółte kurczaki. Wy chwaliliście system walki, on narzekał na hurtowo generowane potyczki. W efekcie Wy nie wahaliście się nazwać FFVII grą kultową, on nie wahał się nazwać ją przeciętniakiem. Fulko zawsze był inny...
Czy każdy z Was chowa w sercu gierki, o których mówi, że są „kultowe”? Nie każdy? To niedobrze. Prawdziwy gracz powinien posiadać jakiś własny „top ten” wszech czasów, inaczej kumple od joya mogą go wytykać palcami. Jeśli jesteście tępawi (w co Fulko nie wierzy) i nic Wam do łepetyn nie przychodzi, zawsze możecie obrać sobie za obraz kultu któryś z bestsellerowych produktów. Argument w postaci wielomilionowej sprzedaży jest mocny i trudny do obalenia, a przysłowie „jedzcie g...wno! Miliony much nie mogą się mylić” w tym przypadku jest jak najbardziej trafne. Po wymienieniu którejś z części takich sklepowych hitów, jak Doom, StarCraft, Metal Gear Solid, Gran Turismo czy GTA Wasi rozmówcy pokiwają głowami z uznaniem i zrozumieniem. Rzecz jasna nie wystarczy tylko rzucić okiem na statystyki sprzedaży i jechać z koksem jak leci, odrobinka wiedzy też jest potrzebna. Bo gdy wystrzelicie z kultowością Wii Fit, EyeToy czy innych „casuali”, możecie nadziać się na salwy śmiechu. Choć kto wie... Podobno casuale to przyszłość.
Wyższą szkołą jazdy jest pójście nie w ślady tych, którzy wielbią gry z pierwszych stron gazet, lecz przyhołubienie sobie tytułów mniej popularnych, mających za to duże poważanie w środowisku graczy. Takie produkcje, mimo że słabo się sprzedają, zazwyczaj mają dobrą prasę i grupę wiernych, niekiedy zwariowanych fanów. Ci przeważnie robią wszystko, by ich ukochane gry nie zostały zapomniane. Aktywni w sieci latami rozpamiętują zalety i geniusz swoich ulubieńców, tworzą mody, ulepszenia, przeróbki, produkują gadżety itd. Ech... są niesamowici. Dlatego jeśli na przykład pochwalicie się, że Beyond Good & Evil, Grim Fandango, StarTopia, Planescape: Torment, XIII, Okami i inne podobne tytuły są Wam bliskie, zostaniecie uznani może trochę za ekscentryków i wariatów, ale na pewno nie za growych ignorantów. A propos wariactwa – czy wiecie, że Okami doczekało się amatorskiego przekładu na polski... z japońskiego?! To się nazywa kult i uwielbienie. Albo właśnie wariactwo, jak kto woli.
Liczną grupą produktów, do których przylgnęła etykietka „kultowe”, są stare tytuły pamiętające pionierskie czasy komputerowej rozrywki. Jeśli słyszeliście o jakichś Asteroidsach, Froggerach czy Defenderach, bez obciachu możecie się tą wiedzą pochwalić. Tym bardziej, że sięgają częstokroć po te skamieliny „poważni” branżowi redaktorzy, przy okazji pisania recenzji. „Najnowszy FPS idzie ścieżką wytyczoną lata temu przez kultowego Wolfensteina 3D” czytamy opinię fachowca, który przygody Blazkowicza widział na obrazkach, a w czasach, gdy Wy pykaliście z Fulko w Wolfa, wchodził na stojąco pod szafę. Wasz mistrz pióra może jest trochę złośliwy, ale musi, bo nie lubi tego nadużywania słowa „kultowy” w stosunku do klasyki. Bo czy klasyka zasługuje na to, by nazywać ją kultową? Pewnie po części tak, ale patrząc na bezruch na Xbox Live Arcade w temacie staroci Fulko stwierdza, że tylko niektóre tytuły są ponadczasowe. Bo kultowa gra to nie tylko taka, którą się kocha, ale także taka, do której się wraca.
Skoro stare produkcje można nazywać kultowymi, to czy można nazywać kultowymi dzieła bardziej współczesne? Wasz bard jest przekonany, że tak. Nie można zabronić używania tego miana wobec World of Warcraft, w którego ciupie w sieci prawie 12 mln graczy, czy wobec Call of Duty: Modern Warfare 2 – killera, który zgarnął miliard dolców w dwa miesiące, czy wreszcie wobec Second Life – ogromnej gry połykającej całe branże, w której można sobie ułożyć wirtualne życie i zarabiać już realne, a nie wirtualne pieniądze. Wprawdzie komputerowy Kraków nie jest tak obszerny i bogaty w szczegóły jak prawdziwy, ale za to mniej dresów chodzi po ulicach. Fulko się tylko smuci, że nie ma Nowej Huty. Jajka se robią?
O czym traktuje dzisiejszy artykuł? Nie, nie o niczym. Tylko o tym, że grami kultowymi mogą być zarówno popularne bestsellery, jak i produkcje mało znane, zarówno stare tytuły, jak i nowe. Czyli w zasadzie wszystkie. I to jest clou tego niezwykle ciekawego tekstu. Mimo że Fulko udziela Wam niby rad, co wolno, a czego nie wolno uznać za gry kultowe, tak naprawdę tylko Was podpuszcza. Bo cokolwiek byście nie uznali za tytuł Wam bliski, ponadczasowy – rzeczywiście nim jest – dla Was. Co ciekawe, nikt nie powinien Wam zarzucić, że prawicie głupoty. Dlaczego? Bo nie ma tak naprawdę sformalizowanej definicji gry kultowej. Spójrzcie do encyklopedii GOL-a – objaśnienia brak. To nie ślimak, który wiadomo, że jest rybą. Gra kultowa to po prostu... gra kultowa i basta.
Jeśli macie swoje ulubione tytuły, takie, które darzycie specjalną sympatią i chcielibyście je nazwać kultowymi, zróbcie to. Wcale nie musicie się wstydzić, być trendy i powielać zdania innych. Narażenie na wyśmianie grozi Wam tylko wtedy, gdy nie będziecie umieli uargumentować swego wyboru. Zresztą zawsze możecie powołać się na eksperta. Naturalnie – na Fulko.
No chyba, że wspomnicie o Final Fantasy VII. Wtedy ekspert sobie pójdzie.
Marek „Fulko de Lorche” Czajor
Wypite piwo
- PiO 1 – Zabij mnie gro
- PiO 2 – Rozterki nałogowca
- PiO 3 – Pożycz dychę
- PiO 4 – Jaśnie Pan Redaktor
- PiO 5 – Giełdowe mydło i powidło
- PiO 6 – Pierwsze zloty na płoty
- PiO 7 – Kolekcjoner
- PiO 8 – Nie ma w co grać!?
- PiO 9 – Ja pisać lux teksty
- PiO 10 – Bajeczki medialne
- PiO 11 – Sklep
- PiO 12 – Fanboy – brzmi dumnie?
- PiO 13 – Plastikowa rzeczywistość
- PiO 14 – Obywatelski obowiązek
- PiO 15 – Virtual Reality
- PiO 16 – Polskie dziadostwo
- PiO 17 – Garstka ryżu i łyk źródlanej wody
- PiO 18 – Hasta la vista, Michael
- PiO 19 – Ta okropna reklama
- PiO 20 – Kryzys
- PiO 21 – Dwa życia
- PiO 22 – Co papier to papier
- PiO 23 – Misja na lotnisku
- PiO 24 – Katastrofa
- PiO 25 – Wesołych Świąt!
- PiO 26 – Praca czyni wolnym
- PiO 27 – Dozwolone od lat 18
- PiO 28 – Kibole