autor: Marek Grochowski
Pekin 2008 bez polskiego hymnu?
Gdy przed sześcioma laty na mundialu w Korei i Japonii Edyta Górniak w cokolwiek nowatorski sposób wykonała polski hymn, wielu twierdziło, że mamy do czynienia z czystą profanacją, a kontrowersyjny występ rodzimej artystki to przy sprzyjającej aurze już tylko łabędzi śpiew. Dzisiaj sprawa Mazurka Dąbrowskiego powraca jak bumerang, a dzieje się tak znów za sprawą sportu, a konkretnie gry Pekin 2008
Gdy przed sześcioma laty na mundialu w Korei i Japonii Edyta Górniak w cokolwiek nowatorski sposób wykonała polski hymn, wielu twierdziło, że mamy do czynienia z czystą profanacją, a kontrowersyjny występ rodzimej artystki to przy sprzyjającej aurze już tylko łabędzi śpiew. Sprawa, która początkowo wstrząsnęła opinią publiczną, szybko rozeszła się po kościach.
Dzisiaj kwestia brzmienia Mazurka Dąbrowskiego powraca jak bumerang, a dzieje się tak znów za sprawą sportu, a konkretnie gry Pekin 2008. Tym razem jednak sytuacja wygląda bardziej śmiesznie niż strasznie. Produkcja Segi, która w zeszły czwartek wylądowała na półkach polskich sklepów w pecetowej edycji, została już rozłożona na czynniki pierwsze przez rzesze internautów. Najbardziej dociekliwi dokonali w olimpijskim tytule dość osobliwego odkrycia.
Otóż aranżacja rodzimego hymnu, którą możemy usłyszeć po tym, jak nasz zawodnik zdobywa złoty medal i staje na najwyższym stopniu podium, znacznie odbiega od klasycznej wersji „Mazurka…”, by nie powiedzieć, że stanowi zupełnie inny utwór. Nie wiadomo, czy o pomyłce zdecydowało niedopatrzenie autorów czy może nadmierna kreatywność w zabawie instrumentami. Tym niemniej ten 30-sekundowy kawałek mógłby sprawić nie lada kłopoty uczestnikom teleturnieju „Jaka to melodia?”.