autor: Redakcja GRYOnline.pl
Październik na GRYOnline.pl, czyli w co grała redakcja i nasi czytelnicy
Wraz z październikiem przyszedł w końcu okres wielkich premier i redakcja po kilku sennych miesiącach ostro zabrała się do ogrywania. Na tapetę poszły oczywiście takie hity jak Battlefield 1, Titanfall 2 czy Sid Meier's Civilization VI, ale niektórzy tak się zapędzili, że odpalili emulator Amigi i bawili się przy zimnowojennych pikselach.
Czytelnicy GRYOnline.pl
Październik to zdecydowanie jeden z tych miesięcy, w których wydawcy raczą nas swoimi najbardziej oczekiwanymi grami. Nie inaczej było w tym roku, bo na rynku pojawiły się m.in. Battlefield 1, Mafia III, Sid Meier's Civilization VI czy polski Shadow Warrior 2. Znalazło to odzwierciedlenie w statystykach związanych z profilami zarejestrowanych użytkowników naszego portalu. W czołówce polecanych gier znalazł się oszałamiający graficznie Battlefield 1, rewelacyjna szósta część Cywilizacji, bardzo udany Shadow Warrior 2, czy zdecydowanie źle przyjęta Mafia III. Poza tym statystyki steamowe wskazują na Wasze duże zainteresowanie stosunkowo świeżą, darmową strzelanką Hi-Rez Studios – Paladins: Champions of the Realm, a także, tradycyjnie, takimi tuzami jak Counter-Strike: Global Offensive, Rocket League czy Euro Truck Simulator 2.
Gry najpopularniejsze wśród czytelników, którzy powiązali konto Steam z kontem GRYOnline.pl:
- Counter-Strike: Global Offensive
- Paladins
- Rocket League
- Euro Truck Simulator 2
- The Elder Scrolls V: Skyrim
- Sid Meier's Civilization V
- Garry's Mod
- Grand Theft Auto V
- Europa Universalis IV
- War Thunder
Gry, w które najdłużej grali czytelnicy GRYOnline.pl z powiązanym kontem Steam:
- Counter-Strike: Global Offensive
- Paladins
- Rocket League
- Rust
- Euro Truck Simulator 2
- Path of Exile
- Warframe
- Sid Meier's Civilization V
- Football Manager 2016
- The Elder Scrolls V: Skyrim
Październik w redakcji GRYOnline.pl
Grzegorz „Gambrinus” Bobrek
Październik był dla mnie miesiącem, który można podzielić na dwie fazy – przed i po premierze Battlefielda 1. Shadow Warrior 2 miał u mnie niemałego farta – wcisnął się z solidną kampanią singlową na tydzień przed totalną wojną multiplayerową. Kilka dni później nie miałby żadnych szans, bo BF1 wciągnął mnie na całego – zgodnie z założeniami. Nie oznacza to, że wszystko w nowej grze DICE przypadło mi do gustu. Nie znoszę wszelkich sztucznych wyrównywaczy, stąd behemoty uważam za niepotrzebne udziwnienie. Najlepszym rozwiązaniem pozostaje autobalans na serwerach, a nie dodawanie przegrywającym atutu, który pozwoli im zaliczyć nieco zabójstw, by przynajmniej psychicznie odkuć się na lepszej drużynie. Jako historycznego nerda denerwuje mnie pójście o kilka kroków za daleko w kierunku umownej pseudopierwszowojennej konwencji. Zepchnięcie karabinów powtarzalnych, występujących w latach 1914-1918 w przytłaczających liczbach, do roli specjalistycznej broni zwiadowcy uważam za spory błąd. Nie jest to jednak nic, z czym nie poradziłyby sobie serwery dedykowane z oryginalnymi ustawieniami i obostrzeniami. Mimo tych drobiazgów, Battlefield 1 jest niemal dokładnie tym, na co czekałem.
Krystian „UV” Smoszna
Udało mi się w końcu zagrać w Rise of the Tomb Raider i muszę przyznać, że roczne oczekiwanie na wersję PS4 opłaciło się – twórcy zrekompensowali zwłokę, dostarczając interesujący pakiet ze wszystkimi dodatkami. Aktualnie katuję też Darkest Dungeon na Vicie i choć drażni mnie trochę wykorzystanie tylnego panelu dotykowego do sterowania, bawię się znakomicie. W kolejce czeka też odświeżona wersja Skyrima, ale szczerze… boję się ją odpalić, żeby znów nie wsiąknąć.
Przemysław „Łosiu” Bartula
Październik zacząłem od ukończenia Deus Ex: Rozłam Ludzkości i muszę od razu zaznaczyć, że zaliczam się do zwolenników tej gry. Wejście kolejny raz w skórę Adama Jensena było dla mnie równie satysfakcjonujące, co w przypadku Buntu Ludzkości. Potem poszedł na tapetę Stellaris, dodatkowo wzmocniony – po pierwszym tygodniu zmagań – dodatkiem Leviathans. Gry strategiczne to zdecydowanie mój konik, ale do kosmicznych 4x do tej pory jakoś nie miałem serca. Ponad dwudziestoletnią niechęć przerwało dzieło Paradox Interactive i łooo matko... Wzięło mnie na całego. Tak udanego połączenia prostoty w kierowaniu gwiezdnym imperium, złożoności mechanik i rewelacyjnych wydarzeń pobocznych jeszcze nie widziałem. Grę na pewno będę męczył jeszcze przez kilka kolejnych miesięcy. Kupię też każdy dodatek, jaki rzucą deweloperzy.
A na koniec coś, na co nie czekałem, grać nie chciałem i generalnie było mi totalnie obojętne. Aż do chwili, gdy pewna dobra duszyczka podarowała mi kodzik, a potem T_bone zaprosił do multika z kumplami. I od tej pory moja żona wieczorami ma niezły ubaw, gdy lamentuję na TeamSpeaku o jakichś czołgach, karabinach, I wojnie światowej i innych takich. Battlefield 1 – polecam, zabawa przednia.
Michał „Elessar” Mańka
Październik stał dla mnie pod znakiem gier multiplayerowych. Overwatch, League of Legends, Battlefield 1 oraz Titanfall 2 zabrały mi sporo wieczorów, sprawiły dużo satysfakcji, a czasem mocno nadszarpnęły nerwy (ech, mid or feed). W BF-ie spędziłem póki co mniej czasu niż bym chciał, ale zdecydowanie mam swój tytuł na kolejne miesiące. Po drodze wpadła też Mafia 3, która okazała się kompletnym zawodem. No i po raz kolejny podjąłem się zagrania w Cywilizację, „szóstka” na razie wygląda na najbardziej przystępną, więc pewnie jeszcze do niej wrócę.
W październiku swoją premierę miał również PS VR, który wydaje się najlepszą z aktualnie dostępnych opcji VR-owych na rynku. Kilka razy wzdrygnąłem się w Until Dawn: Rush of Blood, zostałem Mrocznym Rycerzem w Batman: Arkham VR (świetna psychoza!) i... czekam, aż pojawi się coś nowego, co przyciągnie mnie na dłużej. Szkoda by było, żeby VR szybko się skończył przez brak ciekawych gier.
Adam „T_bone” Kusiak
Październik zacząłem małym powrotem do przeszłości, odpalając Red Storm Rising z 1990 roku na emulatorze Amigi… Tak, dziękuję, wiem, że nie jestem normalny. Ten symulator okrętu podwodnego, bazujący na książce Toma Clancy’ego, pomimo swojego wieku jest świetnym przykładem wielkiego kunsztu projektowania gier w wykonaniu studia MicroProse i Sida Meiera. Red Storm Rising zawiera genialną dynamiczną kampanię, przez co żadna rozgrywka nie jest identyczna – imponujące osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że gra mieści się na dwóch dyskietkach. W świecie, w którym zimna wojna stała się gorąca, wykonujemy misje generowane adekwatnie do naszych początkowych sukcesów i obecnej sytuacji na froncie – tak tworzy się przed graczem jego mała historia, przez co pomimo sędziwego wieku gra nadal wciąga. A dlaczego Amiga, a nie wersja PC? Po prostu grafika 2D była tam lepsza, ot, taki paradoks. Na szczęście magia RSR nie odejdzie w zapomnienie dzięki studiu Killerfish Games, które pracuje nad nowoczesnym duchowym spadkobiercą – Cold Waters, warto czekać.
Adam Zechenter
Moje pierwsze wspomnienia związane z grami sięgają Sid Meier's Civilization. Pamiętam, jak na komputerze dziadka zakładałem miasta, rekrutowałem jednostki i prowadziłem wojny z wrogimi nacjami. Nie rozumiałem jeszcze zasad do końca, ale wtedy właśnie doświadczyłem, czym jest syndrom „jeszcze jednej tury”. W „dwójkę” zagrywałem się nie tylko na domowym sprzęcie, ale także i u kumpla – pamiętam, że ogrywaliśmy głównie scenariusz odtwarzający II wojnę światową. Ciepło wspominam jeszcze Sid Meier's Colonization, strategię tak nietypową, że do dziś świeżą i wartą wypróbowania.
Jak widzicie, nie mogłem przejść obojętnie obok premiery najnowszej odsłony serii sygnowanej nazwiskiem Sida Meiera. Z Civilization VI spędziłem w październiku masę czasu, a nic nie wskazuje na to, żebym miał się szybko znudzić. Nowa Cywilizacja, choć ma wady typowe dla serii – z przeciętną SI na czele – to daje ogromnie dużo frajdy, wciąga jak bagno i jest bodaj najlepszą premierową odsłoną serii od lat, a może i w jej historii. Twórcy z Firaxis stworzyli strategię, która będzie żyła całe lata – tak samo jak „piątka”. Nie dziwię się, że tytuł ciągle znajduje się wśród najpopularniejszych gier na Steamie – wątpię też, żeby szybko gracze stracili nim zainteresowanie. To zasłużony sukces deweloperów i must-have dla fanów strategii.
Anna „Kalevatar” Garas
Ostatnio ciągnie mnie do gier dziwnych. Najpierw była Virginia – detektywistyczna przygodówka (choć już raczej walking simulator), stawiająca głównie na narrację, choć nie pada w niej ani jedno słowo. Znalazłam tu oniryczny klimat rodem z Lyncha, specyficzną klaustrofobię małego miasteczka z lat 80. i fantastyczny soundtrack. Dla miłośników Stranger Things, Miasteczka Twin Peaks oraz odtwarzania historii ze szczegółów i poszlak rzecz obowiązkowa.
A dalej było już tylko dziwniej, bo kierowałam chromowanym żukiem, walczącym z szaloną głową z kosmosu. No ale umówmy się, Thumper nie jest grą całkowicie normalną. O ile w gierki rytmiczne zdarzało mi się grać, o tyle w tak angażującą, intensywną i przytłaczającą jeszcze nie. Dość powiedzieć, że muszę robić sobie przerwy co godzinę, bo łapię się na tym, że mam napięte wszystkie mięśnie, a od uderzania w przycisk pada zrobiłam sobie pęcherz na kciuku. Aż się boję, co by było, gdybym grała na VR...
Michał „Kwiść” Chwistek
W tym miesiącu poza Dark Souls III pograłem jeszcze w dwa tytuły. Pierwszy z nich to chwalony przez dużą część redakcji Wolfenstein: The New Order, który dla mnie okazał się wielkim rozczarowaniem. O ile samo strzelanie jest w tej grze bardzo przyjemne, o tyle scenariusz to zupełna porażka. Gdyby historia stanowiła tylko nieistotne tło dla przyjemnej rozwałki, nie byłoby problemu, ale niestety jest tu bardzo dużo dialogów i przerywników filmowych, które skutecznie odbierają radość z zabawy. Drugi tytuł to wydany w tym miesiącu exclusive na PS Vita, czyli Severed od twórców Guacamelee. Gra dość krótka (5-6 godz.), ale warta każdej wydanej na nią złotówki. Dungeon crawler z prostymi zagadkami i systemem walki opartym w całości na ekranie dotykowym. Severed to idealny przykład tego, że można zrobić świetny tytuł dla hardcorowego gracza, w którym mazianie paluchem po ekranie jest trudne i satysfakcjonujące. Tylko palec potem boli…