autor: Patryk Rojewski
Panna Gracz – Natix
Onegdaj domeną niewiast było haftowanie i szydełkowanie. W chwilach wyjątkowego uniesienia zasiadały przy klawesynie bądź recytowały wiersze. Ich wizerunek miał być kojarzony z subtelnością i gracją. Każdym, nawet najmniejszym szczegółem miały różnić się od mężczyzn. Doprawdy, nie wiem, co nasze prababki powiedziałyby o dzisiejszej bohaterce – Pannie Gracz – Natix.
Panna Gracz – Natix
Onegdaj domeną niewiast było haftowanie i szydełkowanie. W chwilach wyjątkowego uniesienia zasiadały przy klawesynie bądź recytowały wiersze. Ich wizerunek miał być kojarzony z subtelnością i gracją. Każdym, nawet najmniejszym szczegółem miały różnić się od mężczyzn. Doprawdy, nie wiem, co nasze prababki powiedziałyby o dzisiejszej bohaterce – Pannie Gracz – Natix.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z grami komputerowymi?
Od nieobowiązkowych zajęć z informatyki w szkole podstawowej. Tak na dobrą sprawę zasadnicza część ćwiczeń (nauka obsługi komputera, poznawanie tajników Worda, działanie w Paincie, opanowywanie podstawowych funkcji systemowych) schodziła na plan dalszy. Niejednokrotnie trwała jedną piątą zajęć. Potem zaczynała się jatka. Wszyscy odpalaliśmy takie gry jak Duke Nukem 3D lub Doom 2. Szybko zapominaliśmy o śmiesznej pani, chcącej przekazać nam jakąkolwiek wiedzę. Ogarnięci żądzą rywalizacji i wykazania się na wirtualnych pobojowiskach – toczyliśmy nieprzerwane potyczki. Już wtedy wiedziałam, że rodzi się bardzo oryginalna – jak na owe czasy – pasja. Inni strzelali gole lub zaliczali kosze na boiskach – ja kasowałam jeden frag za drugim. Plecak odrzutowy na plerach, rakietnica w łapie. Pozamiatane. Z powodu braku komputera w domu na lekcje informatyki chodziłam z niebywałą ochotą. Nigdy ich nie zapomnę :-). Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z grami komputerowymi. Z dumą mogę powiedzieć, że trwa ona do dzisiaj.
W jakie gry bawisz się najczęściej i dlaczego właśnie one?
Głównie wszelkiej maści strzelanki. Przez całą serię Toma Clancy’ego po Medal of Honor na Call of Duty kończąc. Tony łusek, miliardy strzałów, setki fragów. Kocham zapach wirtualnego ołowiu o poranku. Gry typu Unreal Tournament, Counter Stike 1.6 czy Battlefield dają wręcz nieograniczone możliwości współpracy ze swoją drużyną. Dlatego właśnie strzelanki taktyczne cenię sobie najbardziej. Od zawsze interesowałam się militarystyką. Na lekcjach historii skupiałam uwagę na działaniach wojennych. Dziś mogę przetestować większość sprzętu, pojazdów czy broni – w wirtualnym świecie. Cieszę się również z faktu, że wychodzi więcej premier gier z mojego ulubionego gatunku aniżeli gier cRPG czy strategii. Zawsze mam w co pograć i na co czekać.
Co, oprócz oczywistej rozrywki, dają Ci gry? Na co zwracasz największą uwagę?
Pasja zrodziła pasję. Wieloletnie potyczki na ekranach monitorów sprawiły, że zaczęłam pragnąć czegoś więcej. Czegoś, co sprawiłoby, że poczułabym się jak w grze. Miejsca, gdzie wspólnie z przyjaciółmi moglibyśmy doświadczyć rzeczy znanych z gier. Tak właśnie narodził się pomysł na zabawę w Paintball. Odkryliśmy masę odpowiedników. Współpraca, jeszcze większa integracja, rywalizacja i podobne zasady. Team Deathmatch, przejmowanie flagi, obrona budynku, neutralizacja chronionego obiektu. W ten sposób przynależę do niejednego klanu w świecie wirtualnym i w realnym. Do tego dochodzi możliwość ciągłej modernizacji markerów, butli, stroju, dokupywanie akcesoriów. Przypomniała mi się właśnie gra Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas 2, w której wraz z postępem w rozgrywce gracz otrzymuje możliwość zmiany ekwipunku głównej postaci. Po pewnym czasie bohater wygląda jak mały czołg. Nie ukrywam, że właśnie ta gra zainspirowała mnie do zakupu lepszego opancerzenia Paintball’owego (m.in. SWAT-owski hełm), zdecydowania się na kolor czarny całego uniformu czy na końcu – zmiany wyglądu markera na mk48 SAW. Na co z kolei zwracam największą uwagę w grach? Szczerze mówiąc, nie jest to ani fabuła, ani grafika, muzyka czy dźwięk. Bardziej liczy się dla mnie grywalność, zadowalająca ilość przeróżnych trybów rozgrywki, odpowiednio wysoki, realistyczny poziom trudności oraz dostęp do jak największej ilości broni, pojazdów, sprzętu. Resztę tworzą sami gracze – atmosferę, potyczki, scenariusze.
Jaka musi być gra, by była grą niezapomnianą, kultową?
Oprócz elementów, które wymieniłam w odpowiedzi na poprzednie pytanie – gra musi miażdżyć ilością grających w nią osób. Kod gry musi być na tyle dobrze napisany, zoptymalizowany, by mogła w nią grać jak największa liczba ludzi. Przewaga grywalności nad wymaganiami sprzętowymi. Ot co. Do tego dochodzą jeszcze niskie pingi, dobre serwery. Tego typu rzeczy.
Ekranizacji jakiej gry byś chciała?
Jedno hasło, które myślę, tłumaczy wszystko – Gears of War. Banda ciężkozbrojnych, konkretnie opancerzonych, hardkorowych facetów z wielkimi giwerami. Wiem, jak to brzmi, lecz wątpię, by tylko dziewczynom imponował Marcus Fenix czy Dominic Santiago. Niemniej jednak – będzie się działo, a do kina wybiorę się na pewno.
Na jakie premiery gier komputerowych czekasz?
Wprost nie mogę się doczekać Call of Duty: World at War i Far Cry 2. Myślę, że te gry pozamiatają. Wręcz na długo pozostaną w naszej pamięci. Będziemy często do nich wracać. Rokuję im również niemałą karierę, jeśli chodzi o rozgrywki sieciowe.
Wolisz gry sieciowe czy raczej dla jednego gracza?
Jak łatwo wywnioskować z pytania drugiego czy trzeciego – jestem zwolenniczką rozgrywek sieciowych. Często wspólnie ze znajomymi organizujemy domowe Lan Party. Zabieramy swoje kompy, dokujemy się w garażu jednego z kumpli, podłączamy sprzęt i rozpoczynamy zabawę. Wszystko po to by zrelaksować się po właśnie odbytym meczu paintballowym. Oprócz rywalizacji, zawsze pociągała mnie współpraca z innymi graczami. Planowanie taktyki, podział obowiązków, obsadzanie strategicznych miejsc, przewidywanie ruchów oponenta. Wsparcie, osłona, przejmowanie flag. Gry dla pojedynczego gracza traktuję bardziej jako trening przed sieciowymi rewelacjami lub mniej wirtualnymi – meczami na smarowanie farbą. Myślę, że dobrym przykładem takiej gry jest najnowsza odsłona Brothers in Arms: Hell’s Highway. Bardzo dobry program umożliwiający podszkolenie chociażby w oflankowaniu przeciwnika, kryciu się za przeszkodami lub osłanianiu ogniem zmieniających pozycję sojuszniczych jednostek. Jak widać, dwie pasje, jakimi są dla mnie Paintball i gry komputerowe – wspólnie się uzupełniają, przyjemnie wręcz ze sobą współgrają.
No cóż, niewiele pozostało z igły i szydełka. Zastąpiły je monitor i karabin na farbę. Rewolucja obyczajowa dokonała swego dzieła. Aż strach pomyśleć, czym w przyszłości będą zajmować się nasze kobiety? Oby, tylko nie zapomniały o misji, do której powołał je Stwórca…
Patryk „ROJO” Rojewski