autor: Redakcja GRYOnline.pl
Myśli nieprzemyślane - Gdzie jest pępek świata
"Daleki jestem od tego, by krzyczeć, że żółta rasa zalewa świat – mam nadzieję, że raczej wszystkie rasy mieszają się i mieszać będą coraz bardziej w jednym tyglu homo sapiens. Mam nadzieję, że wszyscy wnosimy coś od siebie".
My, biali, Europejczycy a potem i Amerykanie, przywykliśmy uważać się za rasę najbardziej zasłużoną dla losów świata, najinteligentniejszą, najbardziej cywilizowaną i najpiękniejszą – za pępek tego świata, po prostu. Póki o wielkości człowieka najdobitniej świadczyła długość jego miecza i wyporność jego statków, póty potęgi białej rasy nikt szczególnie głośno nie kwestionował. Podbijaliśmy, kolonizowaliśmy, grabiliśmy i zabijaliśmy bez mała wszystkich naszych sąsiadów, przez dwa tysiące lat. Ale nasz czas przemija. Przynajmniej czas na wyłączność. Największe targi gier komputerowych – Tokyo Game Show – odbywają się w Japonii, eldorado graczy to Korea i Chiny – tam byle gierka sprzedaje się w milionach egzemplarzy, tam jest najwięcej grających w MMO, tam rząd kombinuje, żeby ograniczyć swoim obywatelom czas spędzany w świecie pozornym. Wprawdzie rekord popularności pobił nasz, zupełnie nie skośnooki World of Warcraft, ale pobił go dlatego właśnie, że został wydany za Wielkim Murem.
Daleki jestem od tego, by krzyczeć, że żółta rasa zalewa świat – mam nadzieję, że raczej wszystkie rasy mieszają się i mieszać będą coraz bardziej w jednym tyglu homo sapiens. Mam nadzieję, że wszyscy wnosimy coś od siebie: Japończycy technologie, Amerykanie fast-foody, Koreańczycy MMORPG-i, a Włosi szybkie samochody. Koniec końców co za różnica, czy niebieskoskórym nieumarłym steruje jasnowłosy Norweg, czy ciemnooka Hinduska, jeśli oboje i tak porozumiewają się po Angielsku? Rzecz w tym, że jeśli Europa jest pępkiem świata, to już tylko przez swój rozmiar.
Łosiowy przegląd niesportowy
Brak chętnych do nabycia biletów na BlizzCon. Pazerność nie popłaca. 4 miliony płacących co miesiąc nałogowców nie wystarczy i Blizzard chce brać po 120 dolców za bilety na zlot od swoich własnych fanów. Ale najwyraźniej fani mają to ‘głęboko’ przemyślane. I dobrze, popieram – co za dużo to niezdrowo.
PeCet równie dobrym narzędziem gracza, co PlayStation 3 i Xbox 360 – no, w końcu! Po kilku latach ignorowania komputerów PC przez twórców gier, Microsoft zdał sobie sprawę, że blaszaki przebijają liczebnością wszystkie konsole w sumie i nadal znakomicie nadają się grania. No i ich użytkownicy w większości wykorzystują system giganta. Czeka nas 18-miesięczna kampania „Graj na PC z Vistą”, a co za tym idzie, dużo gier.
Spaghetti-westerny w postaci gier video od Bits Studios. Nieśmiertelny, legendarny Clint. Już od dawna wiemy, że Brudny Harry powróci pod postacią gry, a skoro on, to czemu nie niezapomniany bezimienny rewolwerowiec, który przy akompaniamencie muzyki Ennio Morricone potrafi wybić pół miasta z 6-strzałowego Colta...? :-)
Sam i Max powracają na rynek elektronicznej rozrywki! A na dodatek pierwszy epizod gry Bone jest już dostępny. Budzi się nadzieja na to, że znakomite gry przygodowe, zrealizowane na wzór tych, które niegdyś serwowali nam panowie z Lucas Arts (czyli właśnie z obecnego Telltale Games), znowu zagoszczą na rynku i zapewnią swym miłośnikom sporo rozrywki. Trzymam kciuki za sukces Bone’a i ukończenie nowej części Sama i Maxa!
Ujawniono wygląd i funkcje kontrolera do Nintendo Revolution. Miała być rewolucja i zaiste jest jak diabli. Kolejny raz Nintendo zaskakuje wszystkich swą kreatywnością. Jestem za-jak-nie-wiem-co, choć zanim wystawię ocenę 100% chciałbym sprawdzić, jak to cudo przypominające pilota do TV sprawuje się w praktyce. Jak znam mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, to zwariują na punkcie nowego Nintendo. Jak będzie z resztą świata?
Pełen Prezentów tydzień Soulcatchera
W pewnym momencie życia każdy człowiek dochodzi do etapu, gdy jedynym prezentem, jaki dostaje, jest para skarpetek na Gwiazdkę, a większość ludzi, jakich znasz, jest zbyt zajęta wymyślaniem prezentów, premii i bonusów, jakie muszą od Ciebie dostać, aby wpaść na pomysł, iż mogliby ci cokolwiek poza tymi skarpetkami dać. Jakkolwiek od każdej reguły są wyjątki pomagające ciągle wierzyć, iż Święty Mikołaj istnieje.
Prawie niezauważalne sygnały o tym, że magia unosi się w powietrzu, pojawiły się już w poniedziałek, gdy Dark Age of Camelot Team Europe (to taka gra MMO :)), poinformował mnie emailem, iż są przygnębieni faktem, że z powodu awarii serwera przedłużyli mi abonament na całe konto, na wszystkie postacie i na wszystkie serwery o 12 dni. Na padniętym serwerze grałem przez 15 minut i stworzyłem na nim postać testową.
Postanowiłem sobie przypomnieć zarzucone od dawna Star Wars Galaxies (to też taka gra MMO:)). Po dwóch latach nieobecności w SWG zalogowałem się na forum gry i zadałem pytanie „Jaki będzie obecnie najlepszy europejski serwer dla początkującego gracza?”. Wyszło trochę idiotycznie, gdyż okazało się że przez te lata (a zarejestrowałem się na tym forum w dniu premiery gry) dorobiłem się stopnia SWG Chief Petty Officer (pomimo tylko 19 postów :)), co plasuje mnie gdzieś między doradcami w sprawach SWG a moderatorami (którzy swoją drogą zarejestrowali się na forum średnio rok po mnie :)). Kolejny miły prezent, choć raczej niezasłużony, gdyż SWG od czasu, gdy w nią grałem, przeszło kolosalne zmiany i wszystko to, co kiedyś słyszałem jako planowane odległe zmiany, zostało wprowadzone w życie, łączenie z wielkimi miastami, które gracze mogą samodzielnie budować, walkami statków kosmicznych i eventami PvP na skalę planety.
Udałem więc, że mnie nie ma i zalogowałem się do gry... gdzie dostałem informację, iż z okazji zaliczenia 3 miesięcznego stażu w grze mam do wyboru... i tu lista prezentów. Pracowicie wszystko przeczytałem i wybrałem przedmiot, który mnie zaciekawił. Zamknąłem okno komunikatu i zacząłem przypominać sobie, jak się chodzi postacią w grze, gdy znowu wyskoczyło mi okienko „z okazji 6 miesięcznego stażu”... i znowu lista prezentów, a potem 9 miesięcy, 12 miesięcy, 15 miesięcy i tak dalej. Ogólnie po całym wieczorze wybierania prezentów stałem się bogatszy o Luksusowy Jacht Kosmiczny, Mounta (takie zwierze do jeżdżenia na oklep), Ślizgacz (taki, jaki miał Luke w 3 części filmu), wielki kontener surowców i całą kolekcję drobnych, mniej lub bardziej potrzebnych gadgetów. To nic, że nie potrafię się nimi jeszcze posługiwać :-) samo chodzenie z całym tym majdanem w plecaku jest już sporym osiągnięciem.
Pełen dobrych przeczuć poszedłem następnego dnia do pracy, gdzie zaraz po sprawdzeniu faktu, iż w Shattered Galaxy (też taka gra MMO :)) otrzymałem w prezencie z okazji eventu zwanego Reincarnation, 17 dodatkowych punktów do statystyk, znalazłem na swoim biurku paczkę FedEx wysłaną z San Diego. Na marginesie mała dygresja, myślę że w moim wypadku jest to pewna odchyłka od normy, gdyż sam fakt otrzymywania paczek z różnych odległych części świata cieszy mnie często chyba bardziej niż sama ich zawartość :-). Z pewnością jest jednostka chorobowa, która opisuje przypadki ślinienia się na widok równo zapakowanych paczek z logiem UPS lub FedEx, opatrzonych zestawem różnych, często niezrozumiałych napisów w dziwnych językach.
Tym razem zawartość paczki przewyższyła jednak opakowanie. Znana mi już z wcześniejszych kontaktów Pani Taina Rodriguez (mój ukochany Święty Mikołaj) z Sony Online Entertainment (która uważa że nasz/mój serwis e2.gamepressure.com stanowi znaczący wkład w światową społeczność Everquest 2 i pewnie zresztą ma rację :)) przysłała mi całkiem niespodziewanie egzemplarz nowego dodatku do EQ2 – Desert of Flames. Hmm, ale jaki egzemplarz! Dostałem wersję Collectors Edition z numerowaną monetą okolicznościową, mapą plakatem, maskotką dodatku: małpką w koszulce EQ2 (temat niewybrednych dowcipów kolegów z redakcji) i z prezentami w grze. Long live The King! (i wcale nie chodzi mi o Presleya). Skoro już jestem w temacie, to powiem, że dodatek poza wieloma zmianami dodaje do EQ2 długo oczekiwane PvP i jest naprawdę super.
Jest takie przysłowie: „głupi ma zawsze szczęście”, ale i tak je wolę od „7 lat tłustych a potem 7 lat chudych” czy „trafiło się ślepej kurze ziarnko”.
Co Miszy zaległo na żołądku
Ciekaw jestem, czy doczekam tygodnia, w którym któryś z naszych rodzimych wydawców nie pokusi się o drobne przemeblowanie w planie wydawniczym. W tym tygodniu swoisty rekord pobił Nicolas Games, który przesunął daty premier WSZYSTKICH tytułów, jakie w ostatnim czasie miały zagościć na rodzimym rynku.
Cieszę się z kolei, że LEM, któremu nie tak dawno przypinałem łatkę za zakrzywianie czasoprzestrzeni, uaktualnił swoje plany wydawnicze. Przy tej okazji kilka tytułów Atari zyskało bardziej realne (czytaj: późniejsze) terminy polskiego wydania. Czy nowe daty zostaną dotrzymane?
Jakoś dziwnie zaczynam się martwić o datę, w której na polski rynek trafi Age of Empires III – wpierw na stronach CD Projektu widniał listopad. Aktualnie jest grudzień...
W planie Cenegi zagościł GTA: Liberty City na PSP. No i szczerze mówiąc – cóż mi po nim, jak nadal ani widu ani słychu rodzimego wydania GTA: San Andresas na PC w rozsądnej cenie.
Powiązania do myśli
myśli uczesał: Borys „Shuck” Zajączkowski
myślący: Przemysław „Łosiu” Bartula, Wojciech „Soulcatcher” Antonowicz, Michał „Misza” Bobrowski