autor: Redakcja GRYOnline.pl
Maj na GRYOnline.pl, czyli w co grała redakcja i nasi czytelnicy
Przygotowaliśmy kolejne podsumowanie tego, w co najchętniej graliście w minionym miesiącu. Dzielimy się także z Wami naszymi redakcyjnymi dokonaniami w tym temacie. Generalnie rzecz ujmując, maj zdominowała seria Wiedźmin, co raczej nikogo nie dziwi.
Czytelnicy GRYOnline.pl
31 maja odbyła się premiera drugiego dużego fabularnego rozszerzenia do trzeciego Wiedźmina i wydarzenie to dosłownie zdominowało cały miesiąc. Pokazują to bezsprzecznie statystyki profili naszych użytkowników. W maju ostro graliście zarówno w Wiedźmina 3: Dziki Gon, jak i dodatek Serca z Kamienia, a także w obie wcześniejsze części cyklu. Poza tą sztandarową polską serią, gros z Was przyciągnęła czwarta część Uncharted oraz wciąż pozostający na topie The Elder Scrolls V: Skyrim. Z nowych rzeczy, na które czekaliście w maju, wybiły się takie tytuły jak Sid Meier's Civilization VI, Battlefield 1 i Elex. W zasadzie bez zaskoczeń.
Poniżej możecie zobaczyć dwie najciekawsze statystki na bazie użytkowników naszego portalu, którzy powiązali swoje konta GRYOnline z kontami Steam. Miło zobaczyć, że Stellaris, czyli nowa strategia 4X, zainteresowała tak wielu z Was. Do łask wróciła też piąta część Cywilizacji – zapewne w związku z zapowiedzią części szóstej – a także ARMA III. Poza tym od kwietnia bez zmian: Counter-Strike: Global Offensive, Grand Theft Auto V, czy Skyrim.
Gry najpopularniejsze wśród czytelników, którzy powiązali konto Steam z kontem GRYOnline.pl:
- Counter-Strike: Global Offensive,
- Garry's Mod,
- Rocket League,
- Euro Truck Simulator 2,
- Sid Meier's Civilization V,
- Unturned,
- The Elder Scrolls V: Skyrim,
- Grand Theft Auto V,
- War Thunder,
- Dead Island.
Gry, w które przez ostatnie 2 tygodnie najdłużej grali czytelnicy GRYOnline.pl z powiązanym kontem Steam:
- Counter-Strike: Global Offensive,
- Sid Meier's Civilization V,
- Garry's Mod,
- The Elder Scrolls V: Skyrim,
- Rocket League,
- Stellaris,
- Fallout 4,
- Dark Souls III,
- Arma 3,
- Grand Theft Auto V.
Maj w redakcji GRYOnline.pl
Grzegorz „Gambrinus” Bobrek
Choć kwiecień upłynął mi pod znakiem Wiedźmina 3 (coby nadgonić drugie podejście przed premierą nowego dodatku), to maj znienacka skradła mi... gra mobilna. Nie byle jaka – w końcu mowa o karciance od Obsidianu, twórców kapitalnych Pillars of Eternity. Żeby oddać sprawiedliwość pierwowzorowi, Pathfinder Adventures to „zaledwie” adaptacja gry stołowej, łączącej elementy planszówki, erpega i karcianki. Wyróżnia ją jednak niezwykła mechanika, w której ciągle balansujemy na cienkiej granicy między zwycięstwem a katastrofą. Po pierwsze, każda misja ma limit czasowy, więc konieczne jest bardzo oszczędne gospodarowanie działaniami bohatera w trakcie jego tury. Żeby nie było to zbyt łatwe, rozgrywanie atutów z ręki jest zarazem wyzbywaniem się energii życiowej – w Pathfinderze to właśnie karty SĄ punktami życia. No i na koniec dochodzi spora losowość związana z doborem potworów i skarbów w danej przygodzie, ale przede wszystkim z rzutami kostką, które decydują o powodzeniu wszystkich testów w grze.
Pathfinder Adventures to produkcja potężna – w podstawowym zestawie znajdzie się ostatecznie ponad 1 200 kart (kolejne przygody pojawiają się regularnie), a już do tej pory spędziłem przy niej dobre 25-30 godzin... Krew i wino poczekają na lepsze czasy.
Krystian „UV” Smoszna
Przemysław „Łosiu” Bartula
Granie w MMO to bardzo satysfakcjonująca odskocznia od rzeczywistości, ale obarczona jedną poważną wadą – makabrycznym brakiem czasu na granie w cokolwiek innego. W ten właśnie sposób Naval Action przez cały maj wysysał z mojego życia praktycznie każdą wolną chwilę. Jedyne, na co starczyło mi pary pomiędzy zatapianiem piratów, a problemami życia codziennego, to ukończenie Serc z Kamienia (dosłownie w przededniu premiery Krwi i wina) oraz zmuszenie XCOM 2 do satysfakcjonującego działania (mody ratują świat!) i konkretne – czyli jakieś 20 godzin za mną – rozkręcenie walki z najeźdźcami z kosmosu.
O pierwszym dodatku do Wiedźmina 3 powiedziano już chyba wszystko i w zasadzie nie mam tutaj nic więcej do dodania – zgadzam się z pozytywnymi recenzjami. Dziękuję też wujkowi Steamowi za to, że przechowuje moje save’y w chmurze. W temacie XCOM 2 muszę pochwalić studio Firaxis za pomysł i iskierkę geniuszu, z jaką na nowo rozwija tę serię. Najpierw rewelacyjny powrót po latach z mocno unowocześnioną, ale nadal głęboko zakorzenioną w genialnym pierwowzorze z lat 90. mechaniką rozgrywki, a teraz pomysł z walką partyzancką. Po prostu miodzio.
Gdzieś w tle przewijał się też Day of the Tentacle: Remastered, ale o tym może za miesiąc.
Michał „Kwiść” Chwistek
Maj upłynął mi głównie na strzelaniu. Pierwsza połowa miesiąca to przede wszystkim rewelacyjny Doom, który udowodnił, że na rynku nadal jest miejsce dla szybkich i dynamicznych strzelanek. Koniec z nudnymi osłonami, bo w nowej grze id Software nie ma miejsca na chwilę wytchnienia. Chcesz się uleczyć? Szarżuj do przodu i zabij kolejnego demona. Nowa mechanika egzekucji sprawdza się wyśmienicie. Bardzo też cieszy odstawienie fabuły na boczny tor, bo ta w ostatnim Wolfensteinie była tak słaba, że skutecznie powstrzymała mnie od ukończenia gry.
Po utłuczeniu ostatniego demona myślałem, że wrócę wreszcie do trzeciego Wiedźmina, ale niestety pojawiła się wtedy kolejna świetna strzelanka. Tym razem wieloosobowa. Choć podczas grania w betę Overwatch szybko dopadła mnie nuda, postanowiłem dać mu drugą szansę. Nie była to dobra decyzja... Zdecydowanie spędzam w nim zbyt dużo czasu. Gra ma swoje wady, ale potrafi być niesamowicie wciągająca. Podobnie jak w LoL-u, kiedy tylko zaczyna mnie nużyć, odpalam inną postać i znowu świetnie się bawię. Mimo pozornie ograniczonej zawartości, Overwatch jest bardzo złożony i wymaga olbrzymiej ilości czasu. Ogarnięcie wszystkich map, taktyk i kompozycji drużyn to robota na dziesiątki, jak nie setki godzin. Nie mówiąc już o opanowaniu do perfekcji wszystkich postaci. Coś czuję, że LoL znalazł wreszcie godnego konkurenta. Nie mogę się doczekać startu rozgrywek rankingowych i sceny e-sportowej.
Michał „Elessar” Mańka
Ten miesiąc stał pod znakiem Wiedźmina 3: Krew i wino (z powodu recenzji), ale jest to zdecydowanie najjaśniejszy punkt majowego grania. Oczarowała mnie nowa kraina i opowiedziana w niej historia. W skrócie (bo recenzja wisi już jakiś czas) – spełnienie marzeń fana prozy Sapkowskiego.
Postanowiłem również nadrobić zaległości w temacie Call of Duty: Black Ops III – ostatni CoD, w którego grałem trochę więcej, to pierwsze Black Opsy. Jestem zapewne jedną z niewielu osób na świecie, które grają w Call of Duty dla fabuły – nie interesuje mnie zupełnie multiplayer, jaki ta seria oferuje. Niestety gra zawiodła na całej linii, ponieważ próba odtworzenia klimatu pierwszych BO w futurystycznym settingu była komiczna. Nie polecam.
W maju zacząłem również Uncharted 4 i choć skończyłem je dopiero w czerwcu (a to przecież news majowy), to z lekka można nagiąć zasady… chyba? Tak czy inaczej, zachwycił mnie ostatni etap przygód Nathana Drake’a. Piękne zwieńczenie serii upewniło mnie, że warto było kupić PS4, choćby tylko dla serii Naughty Dog. Do swojej listy nerdo-życzeń dopisałem możliwość porozmawiania z Nolanem Northem. Bo tak.
Anna „Kalevatar” Garas
W maju pogrywałam trochę w jeszcze bardziej ponurego i pretensjonalnego klona Van Helsinga, czyli Victora Vrana. Pomimo tego, że od słuchania wynurzeń bohatera cierpły zęby, a scenarzyści usilnie się starali przez całą fabułkę wmówić mi, że dzieją się tu jakieś strasznie poważne rzeczy, gra do niezobowiązującego pykania wieczorami nadała się całkiem nieźle. Muszę pochwalić zwłaszcza elastyczny system umiejętności i przyjemne sterowanie na padzie.
A poza tym – po co zaczynać nowe gry, kiedy można przechodzić w kółko te same? Odpaliłam więc znowu Unravel, ot tak, żeby poszukać przeoczonych wcześniej guzików, przy okazji ciesząc oczy pięknymi lokacjami, a uszy fajną muzyką. Yarny nie stracił nic ze swojego uroku, a jedyną wadą tej gry jest to, że przez nią sama mam teraz ochotę powłóczyć się gdzieś po bezdrożach.
Adam „T_bone” Kusiak
To był niezwykły maj dla fanów gier strategicznych: najpierw Paradox Interactive wydało ciepło przyjęte Stellaris, a pod koniec miesiąca Creative Assembly zamiotło konkurencję swoim Total War: Warhammer. Obu produkcji nie mogłem odpuścić. Stellaris okazało się satysfakcjonującą grą 4X o przyjaznym interfejsie i zapadającej w pamięć oprawie audiowizualnej (sprawdźcie koniecznie ścieżkę dźwiękową i utwór Creation and Beyond!). Eksploracja galaktyki i poszerzanie terytorium ku chwale moich kosmicznych jaszczurek – Goxów – dało mi sporo frajdy. Miałem z kolei nieco obaw co do Total War: Warhammer – bałem się, że dostaniemy rozbudowanego moda i nie poczuję klimatu Starego Świata wpakowanego w szablon serii Total War. Na szczęście CA udało się z powodzeniem oddać przy pomocy mechaniki rozgrywki charakterystykę poszczególnych ras, co w efekcie dało jedną z najlepszych gier z jej sztandarowego cyklu. W maju wygrałem kampanię Imperium, więc może w czerwcu czas na Zielonoskórych?
Adam Zechenter
Maj był dla mnie miesiącem kontrastów. Z jednej strony kolorowe i dynamiczne strzelanki, a z drugiej poważne i wymagające pomyślunku strategie. Zaczęło się od Battleborna, czyli niezłego FPS-a, który błyskawicznie stracił zainteresowanie graczy. Szybka przecena na razie nie dała efektu – tytuł nie kwalifikuje się nawet do 100 najpopularniejszych gier na Steamie, a to katastrofa. Szkoda, bo ta produkcja ma potencjał i wciąż liczę, że twórcom uda się ją jakoś uratować (free-to-play?). Przeciwieństwem zawodu, jaki sprawił Battleborn, jest Overwatch. Podchodziłem do pierwszego FPS-a Blizzarda lekko sceptycznie, ale twórcom udało się zminimalizować słabości widoczne w becie (balans czy system dobierania graczy); w efekcie Overwatch jest obecnie moją ulubioną grą AD 2016 i codziennie – choćby na chwilę – do niej wracam.
W przerwach od szalonej, choć bądź co bądź bezmyślnej młócki, zajmowałem się planowaniem galaktycznych podbojów i wyrzynaniem Zielonoskórych. Uwielbiam gry Paradoksu, więc Stellaris sprawiło mi ogromną przyjemność. Pierwsza kosmiczna strategia szwedzkiego studia ma wielki potencjał, który niewątpliwie wzmocniony zostanie różnymi płatnymi dodatkami, ale już podstawowa wersja gry wciąga na dziesiątki, jeśli nie setki godzin. Świetnie też bawiłem się przy Total War: Warhammer, eksterminując Zielonoskórych (krasnoludy FTW!) i broniąc Stary Świat przed inwazją koszmarnych sił Chaosu.
To był świetny miesiąc dla graczy, najmocniejszy w tym roku. Na następny taki trochę poczekamy – ale tymczasem jest w co grać.