autor: Adrian Pilarczyk
Kompendium wiedzy - jak zacząć grać na gitarze?
W wyczerpującym artykule spróbuję Was nakłonić do tego, abyście spróbowali poświęcić część swojego czasu na muzykę, którą większość z Was prawdopodobnie do tej pory słyszała jedynie z poziomu odtwarzacza. Daję Wam szansę, aby to zmienić.
Przez wiele lat siebie z gitarą widywałem co najwyżej oczami wyobraźni – jak to na brzmienie moich płomiennych ballad: hitów ZZ-Top, Led Zeppelin czy Metalliki – miękną kolana wszystkim dziewczynom, a inni faceci spoglądają na mnie z zazdrością. Gra na tym instrumencie jest od dawna przepustką choćby do zebrania ludzkiego zainteresowania – ktoś, kto brzdęka sobie gdzieś na boku podczas ogniska często wydaje się ciekawszy od piekących kiełbaski i upijających się alkoholem mas. A że każde ognisko potrzebuje kogoś, kto kilkoma akordami rozrusza zabawę – chyba nie mamy co do tego wątpliwości. Podczas rozmowy z jednym z moich przyjaciół wyznałem mu, że z zazdrością wzdycham do jednostek, którym udało się opanować ten instrument i mogą teraz zaserwować w trybie natychmiastowym gitarowe aranżacje ich ulubionych piosenek. Powiedziałem również, że chętnie bym do tej grupy dołączył, tylko że brak mi muzycznego talentu. A on, osoba muzycznie bardzo wykształcona, powiedział – a skąd wiesz?
Zdanie to poskutkowało na mnie do tego stopnia, że już kilka dni później miałem swoją gitarę. Jej nadgryzione zębem czasu oblicze zaprezentuję gdzieś między akapitami, a było takie, gdyż na początek nie zależało mi na tym, aby mój instrument był ładny, porządny, najwyższej klasy. Nie. Chciałem, żeby grał i żebym nie rozpatrywał nieudanego zakupu (na wypadek gdyby się okazało, że jestem ainstrumentalny) jako największą życiową porażkę. Dlatego też zminimalizowałem koszty, jakie przyszło mi ponieść i – coby nie stracić tak zwanej „zajawki” – wziąłem się do roboty czym prędzej, rozpoczynając inspirującą, muzyczną przygodę. Kiedy po raz pierwszy ująłem pudło rezonansowe swoimi dłońmi i tymiż samymi pogładziłem gryf – nie miałem pojęcia, jak to wszystko działa. Byłem świadomy, że trzeba ją nastroić i całe szczęście – z pomocą przyszedł mi stroik komputerowy , pobierający dźwięk przez mikrofon. Potem, teoretycznie, stało przede mną ostatnie wyzwanie – grać. A z tym jest największy problem.
Błądziłem sporo, jak każdy, kto znajduje się w zupełnie nowych okolicznościach, nie mając wokół siebie nikogo, kto by mógł pomóc i zadaniem tego artykułu będzie sprawić, aby dla Was początek przygody z tym instrumentem był o wiele mniej wyboisty. Już na tym etapie muszę podkreślić, że do speca mi daleko – gram raptem dwa lata, ale będę starał się pożytkować zdaniem znajomych gitarzystów o często znacznie bogatszym ode mnie stażu i – rzecz jasna – swoimi doświadczeniami. Mamy ogromne szczęście, że żyjemy w erze Internetu, który czasem oferuje nam przepisy na metaamfetaminę, innym razem sugeruje pomoc w zbudowaniu domowego ładunku wybuchowego. Dalece bardziej opłacalnym procesem będzie jednak poświęcenie swojego ułamka czasu na to, aby przewertować internetowe strony czy teksty jak ten, które pomogą Wam osiągnać coś, z czego za kilkanaście miesięcy będziecie bardzo dumni. Grania na gitarze można się nauczyć z sieci, sam jestem tego idealnym przykładem i uwierzcie mi – trzeba tylko nieco się przemęczyć, przygotować na stratę kilkuset złotych, a efekty tego będą się roznosić echem przez wiele lat Waszego życia. Do rzeczy więc.
Dlaczego uważam, że na początek kupno gitary akustycznej jest lepszym pomysłem niż elektrycznej?
Zacznijmy od najpoważniejszych argumentów – bo zakup porządnej gitary akustycznej to raczej tańszy interes niż kupowanie elektrycznej i wzmacniacza, który jest oczywistą oczywistością w tym wypadku – bez niego bowiem nie ma prawdziwej gry. Łatwiej jest pogodzić się z wydatkiem 400 złotych, czyli dosyć typowej kwoty, jeśli chodzi o początek gry na gitarze akustycznej, niż dwu- czy trzykrotnością tej sumy, z którą trzeba by się liczyć w drugim wypadku. Następnie – w akustyku struny są twardsze, więc lepiej zacząć od wyrabiania sobie na nich palców (głównie opuszków), aby później móc spokojnie przejść na cieńsze i bardziej elastyczne. Jest to lepsza perspektywa niż nauka czegoś na gitarze elektrycznej i niemożność późniejszego przeniesienia tego na akustyczną, bo zwyczajnie nie jesteśmy w stanie docisnąć strun na progach. Lepiej zrobić sobie na początku pod górkę, niż mieć problemy z rzeczami podstawowymi na bardziej zaawansowanym stadium.
Myślę też, że na gitarze akustycznej mamy nieco większą dowolność w tym, co gramy, bo kiedy zdecydujemy się na kupno „elektryka” musimy brać pod uwagę, że często są one konstruowane pod jakiś konkretny gatunek muzyki – wystarczy spojrzeć na wyroby firmy BC Rich, które sugerują, że autorzy nie przewidywali, że użytkownicy będą przygrywać na nich Stairway to Heaven zamiast Slayera. Ostatnim aspektem, który mógłby być decydujący o wyborze tego, jaki sprzęt chcemy kupić, jest to, o czym wspominałem wcześniej – idylliczna fantazja o chórze ludzi, którzy śpiewają wokół muzyki płynącej spod Twoich palców na jakiejś zabawie w plenerze. Towarzyszy temu nieporównywalna do czegoś innego satysfakcja ze swoich umiejętności i ciężko odtworzyć coś takiego, gdy jest się podpiętym do „wzmaka”, z którego płyną jakieś szatańskie pieśni.
Wybór gitary akustycznej
Pytania z kategorii „jaka jest najlepsza gitara” są bliźniacze do tych, które brzmią „jaki jest najlepszy samochód”. Mnogość firm, które oferują nam swoje instrumenty jest przytłaczająca i należy się pogodzić z tym, że wybór nie będzie łatwy. Pocieszające jest to, że ucho początkującego ewentualnych niedoskonałości raczej nie wychwyci, chyba, że będą to naprawdę poważne uszkodzenia. Ale czas na bardziej pozytywne typy – weźmy na tapetę trzy renomowane firmy, produkujące (nie tylko) gitary akustyczne: Fender, Yamaha i Epiphone. Zakładając, że nasz finansowy próg oscyluje w okolicy 400 złotych (ale nie będziemy się go trzymać zbyt mocno) można zastanowić się nad takimi wiosełkami jak Yamaha F310, Epiphone DR-100 (którego jestem szczęśliwym posiadaczem) i Fender CD-60. Pierwsza opcja jest finansowo wypośrodkowana, druga najbardziej atrakcyjna, trzecia zaś – najbardziej wymagająca sporego zaplecza PLNów. Nie przekraczają one jednak kwoty 500 złotych, co jest sporym atutem, a za gwarant – jeśli nie jest nim moje słowo – weźcie setki czy tysiące zadowolonych użytkowników (polecam zobaczyć opinie fachowców i posiadaczy na stronach, do których przekierowuje Was kliknięcia na nazwę gitarki). Oczywiście, są to tylko niezbyt liczne przykłady odpowiedniego na początek sprzętu – na pewno nie ma co przesadzać z jego kosztownością, pociągającą za sobą jakość, której nie będą w stanie docenić nowicjusze. Byłem już świadkiem tego, jak osoby, których zaangażowanie wypaliło się jak słoma, musiały sprzedawać swoje zbyt drogie instrumenty, do tej pory zbierające kurz z kąta, do którego zostały rzucone po szybkim odpuszczeniu sobie przygody z muzyką.
Wybór gadżetów
Jeżeli rozważamy kupno jakiegokolwiek instrumentu musimy się liczyć z tym, że poza nim samym do zabawy będzie nam potrzebne jeszcze kilka innych przedmiotów. Kiedy myślimy o gitarze akustycznej, mamy na myśli kostki do grania, stojak, futerał, pasek, kapodaster, ewentualnie klucze czy stroiki (które moim zdaniem można z powodzeniem zastępować tymi elektronicznymi).
Przyjrzyjmy się najważniejszemu z akcesoriów, czyli kostkom, piórkom czy pickom – jak kto woli. Są one chyba najbardziej podstawowym wymogiem dla kogoś, kto ma zamiar zająć się graniem na gitarze i służą one ułatwieniu uderzania o struny, wydostaniu z pudła lepszego brzmienia
i umożliwienia wykonywania pewnych sekcji znacznie szybciej. Mimo tego, że dla absolutnych amatorów konieczność używania go będzie abstrakcyjna i znacznie utrudniająca grę to uwierzcie mi, warto poświęcić temu trochę czasu, bo kiedy zaczną się bardziej skomplikowane numery – kostka będzie jedynym wyjściem.
Takie przedmioty jak futerał, stojak i pasek powinny być przez Was traktowane z mniejszym priorytetem – co prawda należy unikać „niewygodnych” dla gitary pozycji, przez które można uszkodzić gryf, ale myślę, że jeśli przytrafiła się wyjątkowa luka w funduszach i nie starczy nam na jakąś podpórkę – wielka krzywda się nie stanie. Jeżeli zamierzamy gdzieś targać swój sprzęt, futerał jest konieczny, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że dopóki nie nabierzecie doświadczenia – po prostu nie będziecie szukać okazji, by swoje umiejętności (jeszcze marne) zaprezentować.
Kapodaster zaś to przyrząd, który pozwala nam na granie wyższych tonów i często zdarza się, że wiele popularnych zespołów (z pamięci: Oasis, Imagine Dragons, Bon Iver) z nich korzysta, byłoby więc szkoda, gdyby jego brak blokował nam możliwość rozkoszowania się nauką jakiegoś kawałka. Zwłaszcza, że nie należy on do specjalnie drogich dodatków, więc w drugiej kolejności również polecałbym go dokupić.
Skąd pobierać nauki?
Najbardziej komfortową opcją byłoby znalezienie kogoś, kto nauczy nas wszystkiego, ale jeśli chcecie szczycić się mianem samouka, jesteście aspołeczni czy zwyczajnie w Waszej okolicy nie ma kogoś takiego – Internet, całe szczęście, stoi przed Wami otworem. Problem polega jednak na tym, że najpopularniejsze i najbardziej sprawdzone przez internautów źródła porad wymagają znajomości języka angielskiego. Nie znaczy to jednak, że Polaków zupełnie ominęła faza na nakręcanie lekcji grania na gitarze czy opisywanie ich – z pewnością można znaleźć wielu rodaków, którzy przez swoje publikacje nam pomogą, kiedy jednak będziecie mieli bardziej sprecyzowane potrzeby, znajomość języka zza morza będzie kluczowa.
Dla mnie i wielu innych najlepszą formą rozwijania się był Youtube, który jest wypełniony po brzegi przez ludzi prowadzących sieciowe akademie dla potencjalnych gitarzystów. Oto zbiór kilku z nich, nie zrażajcie się jednak skomplikowaniem ich niektórych lekcji – na każdym z tych kanałów są materiały o zróżnicowanym poziomie trudności:
- Marty Schwartz - https://www.youtube.com/user/martyzsongs
- Justin Sandercoe - https://www.youtube.com/user/JustinSandercoeSongs
- Papastache - https://www.youtube.com/user/PapastachePop
- Nauczsiegracpl - https://www.youtube.com/channel/UCKzkJDWdiZdRSkhRXhMirJw
Jeśli w ich portfolio nie znajdziecie Waszej ulubionej piosenki – i o ile nie jest to produkcja zespołu, który gra na Waszym osiedlu – istnieje duże prawdopodobieństwo, że na tapetę wziął ją jakiś inny Youtuber, bo ilość osób chętnych do pomocy jest ogromna. Kto wie, może kiedyś Wy będziecie wspierać internetową społeczność swoimi nagraniami.
Absolutne podstawy
Aby uczyć się grania na gitarze z internetu kluczowym jest zrozumienie, jak odczytywać tabulatury, czyli – jak to lubię je nazywać – nuty dla ubogich. Tabulatury przedstawiają wszystkie sześć strun gitary, zaczynając od struny najcieńszej, czyli e, aby przejść przez B (w Polsce występuje częściej jako „H”), G, D, A i zakończyć na E. Dla każdej ze strun widoczna jest linia, na której umieszczane są cyfry odpowiadające za próg, na którym trzeba przycisnąć strunę, aby zabrzmiał pożądany dźwięk. Jeśli zatem na odcinku przyporządkowanym do literki A jest napisane „3 5 3” to znaczy, że na drugiej najgrubszej strunie, tudzież drugiej od góry, musimy najpierw zagrać trzeci próg, później piąty, a potem znowu wrócić do trzeciego. Jeżeli na każdej ze strun, w pionowej linii, zapisane są jakieś numery, oznacza to, że prawdopodobnie macie do czynienia z akordem, czyli, jak to ładnie tłumaczy Wikipedia, współbrzmieniem co najmniej trzech dźwięków. Z czasem zaczniecie zauważać, że na tabach zaznaczane są również litery, symbolizujące różne skróty dla bardziej skomplikowanych sztuczek, jak hammer-ony, bendy czy pull-offy, ale to dotrze do Was z czasem.
Musicie jednak wiedzieć, że poza używaniem swojej lewej ręki, która odwala większość roboty, machanie Waszą prawicą również nie będzie należało do najprostszych. Każda piosenka ma swoje bicie, czyli rytm i sposób, w jaki uderzamy w struny, aby jak najrzetelniej ją odwzorować i te często bywają zdradliwe. Najprostsze jednak jest uderzanie wszystkich strun od góry w dół, tak jak prawdopodobnie zrobicie to, gdy po raz pierwszy chwycicie gitarę. Dźwięk, jaki otrzymacie, gdy zagracie puste struny (czyli bez użycia lewicy, nie napierając na żadną strunę), będzie raczej mało atrakcyjny, więc już zalecam zapoznanie się – najlepiej sobie to wydrukować – z listą podstawowych, najprostszych chwytów. Nad każdym z nich jest napisana jego nazwa oraz „O” lub „X”. „O” symbolizuje granie pustej struny, bez naciskania jej, zaś „X” – przytłumienie jej lub zupełne jej zignorowanie. To również jest nieco wyższą szkołą jazdy i warto zacząć przykładać do tego uwagę, gdy osiągnie się pewne podstawy. Widoczne są również numerki umiejscowione na strunach – ta najbardziej po prawej jest najcieńsza, skrajnie lewa – najgrubsza. Numerki odpowiadają za rozlokowanie naszych palców, przy czym musicie wiedzieć, że dla gitarzystów pierwszym palcem jest palec wskazujący – kciuk przez większość czasu nie bierze udziału w zabawie. Chwyt „Em” sugeruje więc, że grając wszystkie struny, kładziemy nasze palce na drugim progu „A” i „D”.
Końcowe porady
W ramach podsumowania mojej wyczerpującej wypowiedzi i dodania kilku wskazówek, które nijak nie mogłem zmieścić wśród dotychczasowych akapitów, zapoznajcie się jeszcze z tym:
- nie warto kupować zbyt drogiej gitary, jeśli nie jesteśmy pewni, że będziemy nią zainteresowani,
- trzymaj wiosło z dala od wody, ale również od skrajnych temperatur lub ich wahań – jeśli chcesz wynosić ją ze sobą poza dom, konieczny jest pokrowiec,
- czyść swoje cudeńko raz na jakiś czas, wycieraj kurz spod strun, przedmuchaj pudło rezonansowe, nie dotykaj jej brudnymi rękoma,
- obcinaj paznokcie (z czasem bardzo przeszkadzają w grze),
- nie rzucaj na pierwszy ogień zbyt trudnych utworów, zacznij od nauki samych akordów i prostych melodyjek, zamiast uczyć się kompozycji nie na Twoje możliwości...
- ...gdy poczujesz jednak stagnację – nie wyszukuj utworów, które bazują na czymś, co już umiesz, stawiaj sobie wyzwania, eksperymentuj,
- kup sobie dużo kostek różnej grubości, zwłaszcza, że lubią wędrować w głąb czarnych dziur i że nigdy nie wiesz, jaki rodzaj ci podpasuje,
- ucz się tych piosenek, które lubisz,
- rozgrzewaj rękę, bo wbrew pozorom, nawet najbardziej wytrwałe nadgarstki mogą się ugiąć przed koniecznością kilkunastominutowego grania,
- podczas wymiany strun ściągaj je po jednej lub dwóch, nigdy wszystkie na raz, może to zaszkodzić gryfowi,
- czerp inspirację od swoich idoli,
- nie zaniedbuj żadnej sfery grania na gitarze – kostkowania, grania palcami, akordów czy w późniejszej fazie – solówek,
- pamiętaj o tym, że masz więcej niż jednego palca,
- i najważniejsze – nie zapominaj o swojej gitarce.
Z radością spróbuję odpowiedzieć na wszystkie pytania czy odniosę się do uwag, jakie możecie mieć wobec mojego tekstu. Jeżeli zainspiruje on do grania na tym wspaniałym instrumencie choćby jedną osobę - będę bardziej niż szczęśliwy.