autor: Wojciech Gatys
Joystickiem pisane - To E3 or not to E3
Wiele się ostatnio mówi o ś.p. (a jak się okazuje – wcale nie) targach Electronic Entertainment Expo. Wrócą, nie wrócą, będą mniejsze, a może właśnie większe, nazywać się będą E3, GamePro a może IDG World Expo? Zamieszanie trwa.
Wiele się ostatnio mówi o ś.p. (a jak się okazuje – wcale nie) targach Electronic Entertainment Expo. Wrócą, nie wrócą, będą mniejsze, a może właśnie większe, nazywać się będą E3, GamePro a może IDG World Expo? Zamieszanie trwa.
Moim skromnym zdaniem prawda jest taka, że ten, kto nigdy na E3 nie był, postrzega wystawę, która do niedawna odbywała się w LA Convention Center jako mekkę gier komputerowych i spełnienie wszelkich marzeń (no, może z wyjątkiem tych o Larze Croft). Ten, kto już na nich był, zwykle wspomina z targów przede wszystkim ogromny ścisk, przepoconych przedstawicieli branży, niezbyt piękne, za to roznegliżowane wojowniczki z gry Conan vs. Predator, ciepłe napoje i głuchotę, jakiej nabawił się w wyniku bombardowania uszu przez gigantyczne głośniki.
Duchota, drożyzna, jet-lag (to takie cuś, że się o dwunastej w południe chce spać) i konieczność czekania w kolejce na „exclusive” pokazy... a i tak prawie wszyscy publikują te same informacje na podstawie otrzymanych materiałów prasowych. Kiedyś relacje z E3 zajmowały po dziesięć stron, dziś to często tylko stronicowa wzmianka plus klasyczne zapowiedzi – z E3 albo i nie. Do tego trailer, który prawie natychmiast można ściągnąć zarówno w Los Angeles, jak i Pcimiu Dolnym. Świat się kurczy i imprezy w stylu E3 wydają się być również ofiarą tego zjawiska.
No to jak to właściwie powinno być? Czy w dzisiejszych czasach, w których potencjalnym partnerom biznesowym każdą grę można w ciągu kilkunastu minut przesłać internetem jest jeszcze miejsce dla targów gier wideo? Czy nie wygodniej przeciętnemu zjadaczowi chleba po prostu spokojnie w domowych pieleszach obejrzeć demo lub trailer, niż marzyć o tym, że znajomy redaktor z gazety „Komputer i ja” załatwi wejściówkę i zabierze go do Los Angeles? Czy w ogóle jest sens?
Organizatorzy uważają, że tak – już dziś wiemy, że E3 powróci w nieco bardziej kameralnym wymiarze, a wspomniane IDG World Expo odbędzie się w gigantycznej hali LA Convention Center i ma przepychem nawet przebić to, co mieliśmy do tej pory okazję oglądać w dalekiej Ameryce. Jeszcze większe stoiska, jeszcze głośniejszą muzykę i pewnie jeszcze bardziej „seksowne” prezenterki.
Ja jednak nie umiem się oprzeć wrażeniu, że najbardziej na taką imprezę chcą jechać Ci, którzy jeszcze nigdy na niej nie byli.
Wojtek „Malacar” Gatys
Zdarzyło się w branży
Ciekawą anegdotę opowiedział ostatnio na łamach swojego bloga jeden z producentów Prey. Każdy, kto grał w tego przełomowego FPS-a pamięta zapewne, że ukochana Tommy’ego zostaje porwana przez kosmitów i przy okazji bardzo głośno krzyczy, wyrywa się i ogólnie cierpi. Okazuje się, że w trakcie nagrywania jej kwestii przez wokalistkę CJ Schellback, do biura Human Head zapukał zaniepokojony księgowy z biura na dole, z subtelnym pytaniem „Czy przypadkiem kogoś tutaj nie gwałcą?”. Nikt nie spytał, czy ktoś nie potrzebuje pomocy, albo czy nikomu nic się nie stało... niektórym tylko jedno w głowie...
Liczba dnia
30 – tyle lat ma przeciętny gracz w USA. Może wkrótce okaże się, że gry wideo nie są tylko dla dzieciaków? Świat się kończy...