Jaś Fasola rozważa powrót kultowego serialu, ale jest przerażony cancel culture
Rowan Atkinson opowiedział o szansach na powrót serialu Czarna Żmija, a także o swoim stosunku do roli Jasia Fasoli. Przy okazji ostro skrytykował internetowe zjawisko cancel culture.
- Rowan Atkinson nie jest zbytnio skory do ponownego zagrania Jasia Fasoli, a jeśli już – to wolałby powrócić do wspomnianej kreacji w filmie bądź serialu animowanym;
- powinniśmy się już prędzej spodziewać ponownego zobaczenia go w Czarnej Żmii, choć i to nie jest wielce prawdopodobne;
- aktor skrytykował także kulturę przekreślania, porównując ją do średniowiecznej praktyki oczekiwania na egzekucję przestępcy.
Z pewnością kojarzycie Rowana Atkinsona, czyli aktora komediowego najbardziej znanego z kultowej roli Jasia Fasoli. Artysta niejednokrotnie zaznaczał, że zwykle wygłupia się tylko przed ekranem, a poza kamerą jest poważnym i bardzo inteligentnym człowiekiem, który trzeźwo patrzy na świat. I cóż, ponownie udowodnił to w wywiadzie na łamach magazynu Radio Times. Opowiedział w nim z jednej strony o swoich potencjalnych planach zawodowych, a z drugiej poruszył bardzo drażliwy temat cancel culture, czyli tak zwanej kultury unieważniania.
Zacznijmy od tego bardziej luźnego i zapewne bardziej interesującego większość tematu, a więc planów na przyszłość aktora. Spytany o powrót do roli Jasia Fasoli odpowiedział, że kreacja ta od zawsze była dla niego bardzo męcząca, więc jeżeli mamy na coś liczyć w przyszłości, to jedynie na animację, gdyż wymaga ona jedynie sprawnego operowania głosem z pominięciem masy bardzo wymownych gestów twarzy i ciała.
Czy to oznacza, że nie zobaczymy już prawdziwej twarzy aktora na dużym ekranie? Niekoniecznie. Atkinson przyznał, iż ze wszystkich dotychczasowych projektów komediowych najprzyjemniej pracowało mu się na planie brytyjskiego serialu Czarna Żmija, w którym wcielał się w tytułowego lorda. W związku z tym zadeklarował jakąkolwiek chęć powrotu do tej roli. Nie róbmy sobie zatem wielkich nadziei, ale tak – jest on możliwy.
Wywiad zrobił się o wiele bardziej poważny, kiedy przyszło do rozmowy o cancel culture, czyli najprościej rzecz ujmując – likwidacji danego celebryty z życia medialnego ze względu na błędy popełnione przez niego w przeszłości. Atkinson nie pozostawił suchej nitki na ludziach żerujących na tego typu sensacjach, porównując ich do średniowiecznych chłopów, którzy wyczekują na spalenie przestępcy. Celnie zaznaczył, że staliśmy się pewnego rodzaju niewolnikami internetowego algorytmu decydującego za nas o przeglądanych na co dzień treściach. Ogranicza on przez to naszą perspektywę i upraszcza ją do granic możliwości – zmusza nas do bycia na „tak” albo na „nie”, nie zważając na szerszy kontekst.
Atkinson zrobił tutaj bardzo mądrą rzecz, a mianowicie umiejscowił kulturę przekreślania stricte w środowisku internetowym, zaznaczając, że media społecznościowe i informacyjne mają za duży wpływ na opinię i światopogląd ludzi, przez co o wiele łatwiej wygłaszać im tezy, które tak naprawdę nie należą do ich samych. Hmm, zrobiło się nieco za głęboko, nie? Może i tak, ale warto dłużej zastanowić się nad tym tematem. A Atkinsonowi życzymy rychłego powrotu na ekran – najlepiej za pośrednictwem jakiejś komedii.