Scena z lodówką z Indiany Jonesa jest niedorzeczna, ale w niesławnej sekwencji nie wszystko było pozbawione sensu
Scena wybuchu bomby atomowej z filmu Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki uchodzi za jedną z najbardziej irracjonalnych w całej franczyzie. Ekspert od broni jądrowej nie przekreśla jej jednak całkowicie.
Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki to czwarty film, w którym Harrison Ford wciela się w rolę słynnego archeologa. To jednak właśnie ta cześć jest oceniana najgorzej z całej franczyzy. Zapewne nie bez znaczenia dla opinii krytyków i widzów była scena, w której Indy chowa się w lodówce, aby przeżyć wybuch bomby atomowej. Wielu odbiorców uznało ten moment za jeden z najbardziej absurdalnych w całej serii.
Greg Spriggs, fizyk i znawca broni jądrowej, na prośbę portalu Insider ocenił ową scenę pod względem prawdopodobieństwa i zgodności z nauką. Ekspert potwierdził, że większość elementów w sekwencji filmu Stevena Spielnerga, a zwłaszcza to, że Indiana Jones przetrwał wybuch, ukrywając się w ołowianej lodówce, to kompletny nonsens. Niemniej jednak naukowiec oddał sprawiedliwość dziełu, twierdząc, że pewne aspekty eksplozji zostały przedstawione poprawnie.
Wiele aspektów fizyki zostało przedstawionych poprawnie. Pierwszą rzeczą, jaka pojawia się po detonacji bomby jądrowej, jest ogromna fala promieniowania. […] Następnie pojawia się bardzo intensywny impuls termiczny. […] Czas reakcji był jednak nieco błędny. Te manekiny poszłyby z dymem w ciągu kilku dziesiątych sekundy.
Z uwagi na właściwie przedstawiony impuls termiczny i falę uderzeniową, pod względem realizmu fizyk przyznał tej filmowej scenie trzy na dziesięć punktów.
Warto dodać, że scena z lodówką nie została napisana oryginalnie dla filmu z Harrisonem Fordem. Wyjściowo podobny motyw znajdował się w scenariuszu Powrotu do przyszłości, a dokładnie w finale filmu z 1985 roku. W pierwotnej wersji Marty, chcąc schronić się przed wybuchem bomby, miał schować się w lodówce, w której ukryty byłby wehikuł czasu.