autor: Krzysztof Gonciarz
GOL na GC 2007: Sacred 2
Ascaron Software prezentuje na trwających targach Games Convention swą zapowiadaną na przyszły rok produkcję – Sacred 2. Odwiedziliśmy ich firmowe stoisko, by zmierzyć się w małym turnieju z grupą losowo wybranych współtowarzyszy.
Ascaron Software prezentuje na trwających targach Games Convention swą zapowiadaną na przyszły rok produkcję – Sacred 2. Odwiedziliśmy ich firmowe stoisko, by zmierzyć się w małym turnieju z grupą losowo wybranych współtowarzyszy – siłą rzeczy, dziennikarzy. Nasz meczyk podzielony był na dwie części: w pierwszej, trwającej 5 minut, musieliśmy stworzyć nową postać oraz możliwie najbardziej rozwinąć ją przez eksterminację najbardziej podstawowych typów przeciwników. Druga runda rzuciła całą ósemkę nowo wykreowanych bohaterów na deatchmatchową arenę.
W grze do wyboru są 4 typy postaci. Jako żeśmy sprytni i przebiegli, postanowiliśmy na najmniej finezyjnego, ale i najłatwiejszego w obsłudze Shadow Warriora. Jak się okazało kilka sekund później, zasadniczo wszyscy wpadli na ten sam pomysł. Pobiegaliśmy trochę i posiekaliśmy niezobowiązująco szkielety i zombiaki, zbierając przedmioty i zyskując teoretycznie cenne doświadczenie. Co się da z miejsca zauważyć, gra jest bardzo szybka. Postaci poruszają się po ekranie w ekspresowym, wręcz arcade'owym tempie. Walka sprawiała wrażenie dość mało, ahem, kontaktowej – w sensie, że zadawane z obydwu stron ciosy zdawały się każdorazowo trafiać w próżnię, a jedynym odzwierciedleniem trafienia był ubytek HP przeciwnika. Otoczka wizualna pozostawała raczej neutralna. Nie była ona jednoznacznie brzydka, ale też urodą jej nie obdarzono zbyt hojnie.
Zabawnym akcentem było upodobnienie napojów uzdrawiających do... puszek Red Bulla. Heh. Kiedy czas biegania po pustynnych ruinach dobiegł końca (który to etap zakończyłem na pierwszym miejscu, ha!), przyszło nam powalczyć przeciwko innym graczom. Z braku umiejętności oraz czarów rozgrywka była dość łopatologiczna. Nie było czasu ani miejsca na strategię. Rach, ciach i po krzyku. Zabawę zakończyłem na drugim miejscu, eLKa na czwartym. Ale koszulki i tak dostali wszyscy.