autor: Artur Falkowski
GOL na GC 2007: C.O.R.E.
Większość naszych relacji z Games Convention koncentrowała się wokół głośnych tytułów. Nie oznacza to jednak, że na targach zabrakło innych, mniej znanych produkcji. Jedną z nich była gra C.O.R.E. prezentowana na niewielkim, niepozornym stanowisku polskiego NoWay Studio, które przypadkiem odnalazłem usytuowane pomiędzy dużo większymi pawilonami znanych wydawców i deweloperów.
Większość naszych relacji z Games Convention koncentrowała się wokół głośnych tytułów. Nie oznacza to jednak, że na targach zabrakło innych, mniej znanych produkcji. Jedną z nich była gra C.O.R.E., prezentowana na niewielkim, niepozornym stanowisku polskiego NoWay Studio, które przypadkiem odnalazłem usytuowane pomiędzy dużo większymi pawilonami znanych wydawców i deweloperów. Koncepcja tworzonej przez rodaków strzelaniny FPP na konsolę NDS wydała mi się na tyle ciekawa, że zatrzymałem się na chwilę, by zobaczyć, co warszawiacy mają do zaoferowania.
Na ich stanowisku mogłem obejrzeć fragment rozgrywki (wyświetlany na ekranie monitora), a po krótkiej rozmowie udało mi się namówić dewelopera do tego, by zaprezentował mi grę na ekranie NDS Lite. O ile to, co zobaczyłem na większym ekranie nie wyglądało zachęcająco, to już gra na małym wyświetlaczu prezentowała się całkiem nieźle.
Co ciekawe, oglądanie jej w akcji wzbudziło we mnie pewien sentyment. Przypomniały mi się stare, dobre czasy, kiedy większość akcji strzelanin FPP toczyła się w podziemnych (względnie kosmicznych) kompleksach naukowych, w których doszło do jakichś strasznych wydarzeń. Twórcy gry nie ukrywali, że ich zamierzeniem jest właśnie stworzenie klasycznej strzelaniny w starym stylu.
Fabuła C.O.R.E. zabierze nas w niedaleką przyszłość. Ziemia cudem uniknęła katastrofy. W latach dwudziestych bieżącego wieku odkryto pędzący prosto w kierunku naszej planety meteoryt, którego uderzenie mogłoby doprowadzić do zagłady ludzkości. Na szczęście w ostatnim momencie w niewyjaśniony sposób meteoryt zwolnił i spokojnie opadł na powierzchnię. Ludzie na całym świecie zachodzili w głowę, dlaczego tak się stało. Sprawy nie ułatwiło wojsko, które otoczyło strefę lądowania i zaczęło przeprowadzać badania. Odkryto wtedy, że kosmiczna skała jest źródłem dziwnego, nieznanego dotąd promieniowania. Na skażonym terenie postawiono stację badawczą. Lata później nagle stracono wszelki kontakt z jej załogą. Do zbadania sprawy został wysłany oddział marines, a wraz z nim nasz bohater.
Nie brzmi to może zbyt oryginalnie, ale i takie nie miało być. W końcu każdy pretekst jest dobry, by wpuścić wyposażonego w nowoczesne uzbrojenie herosa w ciemne korytarze podziemnego, wielopiętrowego kompleksu, gdzie będzie mógł zająć się eliminacją oszalałych naukowców, zmutowanych żołnierzy oraz innych przerażających kreatur.
Sama gra jak na możliwości NDS nie wygląda źle. Pokazana mi wersja chodziła płynnie, podziemny kompleks wyglądał niczego sobie, dość interesująco prezentowały się efekty świetlne. Niestety tego samego nie można powiedzieć o modelach postaci, które były po prostu kiepskie. Całość przypominała Dooma 3, tyle że w o wiele gorszej oprawie graficznej.
W pełnej wersji znajdziemy zarówno tryb dla pojedynczego, jak i dla wielu graczy. Do wyboru dostaniemy osiem rodzajów broni i trzy poziomy trudności. Według obietnic ukończenie fabuły powinno nam zająć dziesięć godzin, a finał ma być prawdziwie zaskakujący.
Twórcy stwierdzili, że spróbują zapełnić niszę, którą dostrzegli na rynku gier na NDS, gdzie produkcje FPS można policzyć na palcach jednej ręki. Czy była to dobra decyzja, czas pokaże. Biorąc jednak pod uwagę grupę użytkowników konsoli Nintendo (głównie tzw. „casual gamers”), można mieć wątpliwości co do sukcesu C.O.R.E. Póki co gra nie znalazła jeszcze wydawcy. Co prawda negocjacje trwają, ale żadne wiążące decyzje nie zapadły. Produkcja będzie skończona do końca bieżącego roku, NoWay Studio ma więc jeszcze sporo czasu.