autor: Krzysztof Sobiepan
Firma Ubisoft zostanie przejęta w tym roku?
Koncern Vivendi może przyspieszyć plany wrogiego przejęcia firmy Ubisoft. Od dłuższego czasu medialny gigant z wolna powiększa swoje udziały i wedle anonimowych źródeł może w tym roku spróbować całkowicie wykupić rodzinny biznes gier braci Guillemot.
Francuski koncern mediowy Vivendi (Canal+, Universal Music Group, SFR) od dłuższego czasu ostrzy sobie zęby na firmę Ubisoft. Ciemne chmury wrogiego przejęcia, możliwego poprzez wykupienie odpowiedniej ilości akcji giganta gier wideo, zbierały się już od dawna. Wedle anonimowych źródeł agencji prasowej Reutera, Vivendi zamierza w tym roku przełamać obecny impas, lub może raczej giełdowe zawieszenie broni między dwoma podmiotami. Koncern stopniowo zdobywał kolejne progi udziałów i w grudniu zatrzymał się na poziomie 25% akcji spółki. Francuskie prawo stanowi, że jeśli podmiot przekroczy 30%, będzie musiał złożyć ofertę całkowitego wykupienia Ubisoftu.
Quo vadis, Vivendi
Przyczyn przypuszczalnego „ostatecznego natarcia” Vivendi wymienić można niemało. Osoby inwestujące w medialnego giganta miały ostatnimi czasy wyrazić niezadowolenie z jego kwartalnych wyników, słabej długotrwałej strategii i kiepskiej pracy nad pomnażaniem wartości udziałów. Firma wpadła w tarapaty po inwestycjach na włoskim rynku, które są bezsensowne w oczach niektórych analityków i nie przynoszą zwrotów tak szybko, jakby chcieli tego zainteresowani inwestorzy. Jak wiadomo, wściekli fundatorzy kiepsko wróżą przyszłości każdej firmy, a więc „większa ryba” może chcieć przejąć Ubisoft, by obłaskawić swych chlebodawców i pokazać, że rzeczywiście podąża w kierunku, który sobie ustaliła.
W przeszłości Vivendi chciało bowiem zaistnieć na rynku gier wideo oraz reklamy. Z widocznych ruchów wymienić można fiasko z 2016 roku, jakim była próba przejęcia udziałów firmy Activision Blizzard, potem długotrwałe podchody z Ubisoftem, wreszcie udane całkowite przejęcie firmy Gameloft (także własności rodziny Guillemot). W biznesie reklamowym na talerzu Vivendi znajduje się zaś grupa Havas, która ma być najłatwiejszym do zdobycia celem. Drugi w kolejności jest wedle informatorów właśnie francuski wydawca i producent gier.
Słuchy głoszą też, że na przejęcie Ubisoftu Vivendi nie wystawiło czeku in blanco. Jeśli walka okaże się zbyt kosztowna, medialny brytan ma na oku parę obiecujących firm z Chin, choć źródła nie zdradzają dokładnie, o które może tu chodzić.
Ubisoft – kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa
Ubisoft broni się zaś jak może. Widać to nawet w komunikacji na konferencjach E3, które nabrały znacznie bardziej „rodzinnego” charakteru, jednocześnie podkreślającego niezależną wizję firmy. Wysyp nowych marek francuskiego wydawcy w ostatnim czasie także nie wydaje się przypadkowy. Jeszcze parę lat temu spodziewać się można było corocznej „dojnej krowy”, którą stała się seria Asssassin’s Creed. Teraz cykl najprawdopodobniej przesiedzi 2017 rok na ławce rezerwowych, a Ubisoft zasila rynek wieloma nowymi, często ryzykownymi pomysłami.
W pierwszym kwartale 2016 roku wypuszczony został Far Cry Primal, choć należący do uznanej serii, podążał pod wieloma względami w innym kierunku, co jednak nie spodobało się fanom. Dalej przyszła pora na nową markę w postaci Tom Clancy's The Division, która od tego czasu szła przetartym przez Tom Clancy's Rainbow Six: Siege szlakiem długotrwałego wsparcia poprzez ciągłe dodatki i ogromne aktualizacje znacznie zmieniające produkcję (co też jest nowością w strategii firmy). W międzyczasie premierę miał także Watch Dogs 2 – tytuł różniący się od chłodno przyjętego oryginału na tyle, że z powodzeniem mógłby stanąć na własnych nogach pod inną nazwą. Na przełomie grudnia i stycznia odbyła się także próba zainteresowania fanów gier sportowych produkcją Steep.
Dalej w 2017 mamy kolejne ryzyko w postaci For Honor – ciekawej, lecz jak się okazuje na dłuższą metę niszowej produkcji wieloosobowej, mającej zachęcić graczy za pomocą głębokiego systemu pojedynków. Wreszcie ostatnia dotychczasowa produkcja – Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands – stawia na klasyczne mechaniki z poprzednich gier i zostaje określona jako „jedynie niezła”, choć jej wszechobecne problemy wydają się przeważać nad obietnicą szalonej czteroosobowej rozgrywki podlanej klimatem Far Cry. Wyraźnie widać, że Ubisoft raz za razem próbuje wciąż nowych rzeczy, stara się modyfikować zaśniedziałe formuły, patrzy w wielu kierunkach jednocześnie i ciągle liczy na niedościgniony hit.
I tu jest właśnie pies pogrzebany. Wedle jego poprzednich wypowiedzi, Yves Guillemot widzi bowiem w Vivendi sędziów, których interesuje tylko i wyłącznie czarna linia na wykresie i minimalizacja ryzyka. Jeśli Ubisoft straci niezależność, straci też miejsce na nowość, możliwość popełniania błędów i eksperymentowania. Przejęcie w dłuższej perspektywie mogłoby być więc odroczonym wyrokiem śmierci z ręki nieznającego rynku gier korporacyjnego włodarza. Czy tak się stanie? Przekonamy się najpewniej w tym roku.