autor: Marzena Falkowska
ESRB zatrudnia grających rodziców
Kto wie najwięcej na temat gier? Nikt inny jak sami gracze. Niby oczywiste, ale nie dla tych obrońców moralności, którzy odżegnują elektroniczną rozrywkę od czci i wiary, a siebie stawiają na pozycji ostatecznych decydentów. O takich panach i paniach czytacie na naszych łamach dość często. Tym razem jednak czas na wiadomość, która przywraca wiarę w rozsądek „tych na górze”.
Kto wie najwięcej na temat gier? Nikt inny jak sami gracze. Niby oczywiste, ale nie dla tych obrońców moralności, którzy odżegnują elektroniczną rozrywkę od czci i wiary, a siebie stawiają na pozycji ostatecznych decydentów. O takich panach i paniach czytacie na naszych łamach dość często. Tym razem jednak czas na wiadomość, która przywraca wiarę w rozsądek „tych na górze” (przynajmniej niektórych).
Amerykańska organizacja Entertainment Software Rating Board (ESRB), która zajmuje się wyznaczaniem granic wiekowych dla wydawanych w USA gier, ogłosiła nabór na stanowisko „recenzenta treści gier wideo”. Kandydaci powinni mieć doświadczenie w zajmowaniu się dziećmi (najlepiej, żeby sami byli rodzicami), charakteryzować się dobrze rozwiniętymi zdolnościami komunikacyjnymi oraz – oczywiście – interesować grami i posiadać wiedzę na ich temat. Ostatni wymóg dotyczy miejsca zamieszkania. Na nieszczęście dla wielu zainteresowanych, pracę na tym stanowisku będą mieli szansę otrzymać jedynie tatusiowie i mamusie z Nowego Jorku.