autor: Artur Raciborski
Electronic Arts również płaciło YouTuberom za promowanie swoich produktów? – kolejne plotki
Zaledwie wczoraj poinformowaliśmy o tym, że Microsoft mógł płacić autorom filmów na YouTube za reklamowanie konsoli Xbox One. Wygląda na to, że Electronic Arts robi dokładnie to samo ze swoimi grami. W obu przypadkach autorom filmów nie można było zdradzać powiązań z wydawcami ani żadnych szczegółów umowy.
Wczoraj napisaliśmy, że gigant z Redmond najprawdopodobniej płacił autorom filmów na YouTube, aby ci promowali konsolę Xbox One. Z informacji znalezionych na jednej ze stron branżowych wynika, że EA stosowała podobne metody, by promować swoje gry, w tym Need for Speed Rivals, Battlefield 4, Madden 25, FIFA 14, NHL 14 i Plants vs. Zombies 2. Według plotek, firma Electronic Arts płaciła dodatkowe 10 dolarów za każde 1000 wyświetleń filmu z jej grami. Ograniczeniem było 6 milionów wyświetleń dla Need for Speed Rivals i 20 milionów dla Battlefield 4. W przypadku tej umowy YouTuberzy mogli zarobić znacznie więcej pieniędzy niż w przypadku umowy między Machinimą a Microsoftem. Przy 20 milionach wyświetleń materiału o Battlefield 4 można było zarobić 200 tysięcy dolarów. Jest to znacznie więcej niż w przypadku kampanii Microsoftu, której celem było 1,25 mln wyświetleń.
Najbardziej niepokojącą rzeczą w całej kampanii EA (i Microsoftu) na YouTube jest fakt, że partnerzy biorący udział w kampanii nie mogli zdradzić nic na jej temat. Musieli także podporządkować się regulaminowi kampanii, który dawał im dokładne wytyczne, jak mają się zachowywać i jak promować gry w swoich filmach. Autorzy filmów mieli raczej skupiać się na tym, co im się podobało i co było dobre w grze, ale nie powinni wypowiadać się o grze w negatywny sposób.Wygląda więc na to, że na YouTube rodzi się niebezpieczny trend, w którym recenzentom, którzy powinni być bezstronni, płaci się za zachwalanie swoich produktów. Stawia to wszystkich vlogerów w bardzo negatywnym świetle i podważa ich wiarygodność.
W całej sprawie zabrał już głos jeden z bardziej rozpoznawanych amerykańskich vlogerów, znany pod ksywką Frances, stwierdzając, że praktyki tego typu są w zasadzie codziennością na YouTube. Znany vloger opowiedział, że jemu samemu nie raz proponowano podobną umowę, ale nie zdradził szczegółów, o które gry mogło chodzić. Frances dał do zrozumienia, że tego rodzaju umowy są małym, ale potrzebnym złem, choćby ze względu na ostatnie zmiany w YouTube, w ramach których monetaryzacja let’s playów została ograniczona. Przez problemy z prawami autorskimi i monetyzacją filmów let’s play vlogerzy muszą radzić sobie najlepiej jak mogą, bo inaczej znikną na tle ogromnej konkurencji. Frances twierdzi, że kilka dodatkowych dolarów za każde 1000 wyświetleń jest całkiem dobrym interesem ze względu na wyzwania, z którymi muszą zmagać się obecnie YouTuberzy. Jednocześnie ostrzega on, aby wszystkie takie filmy odbierać z dużą dozą sceptycyzmu i nie wierzyć we wszystko, co jest w nich powiedziane. Frances podkreślił również, że takie umowy podpisują nie tylko więksi partnerzy jak Machinima, ale także vlogerzy działający na własną rękę, czego przykładem jest właśnie Frances.