autor: Szymon Liebert
Electronic Arts – jakość a nie ilość?
Wygląda na to, że firma Electronic Arts, oskarżana w przeszłości przez niektórych miłośników gier o wydawanie dużej ilości nic nie wnoszących i często słabych tytułów, zmienia swoją politykę, stawiając bardziej na jakość. John Riccitiello, dyrektor generalny EA, zapowiada, że w trosce o wysoki poziom wydawanych produktów, koncern nie cofnie się przed anulowaniem któregoś z nich każdego roku.
Wygląda na to, że firma Electronic Arts, oskarżana w przeszłości przez niektórych miłośników gier o wydawanie dużej ilości nic nie wnoszących i często słabych tytułów, zmienia swoją politykę, stawiając bardziej na jakość. John Riccitiello, dyrektor generalny EA, zapowiada, że w trosce o wysoki poziom wydawanych produktów, koncern nie cofnie się przed anulowaniem któregoś z nich każdego roku.
Bycie jednym z największych przedsiębiorstw w branży na pewno łatwe nie jest i niesie za sobą sporo wyzwań, ale przede wszystkim odpowiedzialność. Zapewne dlatego, doświadczona w bojach firma Electronic Arts, stawia na dobrze znane marki, które wydawane rokrocznie gwarantują zysk. Cześć fanów gier sportowych EA Sports, kupujących wiernie każdą kolejną edycję popularnych w Polsce NBA, FIFA czy NHL, zapewne zastanawia się z przerażeniem jak pomieści pudełka z wszystkimi tytułami za 20 lat (na szczęście są one coraz mniejsze). Trudno jednak nie zauważyć zmian. Ostatnio koncern prezentuje politykę inną od tej stosowanej jeszcze kilkanaście miesięcy temu, na co wskazuje sam Riccitiello, w jednym z wywiadów.
Z roku na rok kiwamy coraz lepiej.
Nadal serwowane są taśmowe produkty, jak np. kolejne odsłony Need For Speed, których jakość choć pozostaje wysoka, nie jest powalająca. Wciąż także możemy spodziewać się rozwijania znanych koncepcji poprzez liczne dodatki – jak chociażby w przypadku dwóch zapowiedzianych niedawno rozszerzeń do gry Spore (zaskoczenie było „spore”). Jednak gdy przyjrzymy się już tegorocznym edycjom sportowego skrzydła Electronic Arts, to zauważymy tendencję pozytywną. Przykładowo, FIFA 09, w serwisie Metacritic otrzymała ocenę najwyższą od kilku lat (także my oceniliśmy ją wysoko w wersji na Xboksa 360). To samo można powiedzieć o serii NBA Live, która wyszła z kryzysu, prezentując w tym roku naprawdę przyzwoity poziom, przynajmniej według światowych recenzentów.
Poza tymi dobrymi dla fanów sportu informacjami, warto zaznaczyć kilka innych faktów dowodzących, że firma nie próżnuje i nie boi się podjąć ryzyka. Wystarczy wspomnieć niedawny start Warhammera Online, który znalazł swoich zwolenników i jak na razie ma się świetnie. Wcześniejsza porażka firmy FunCom (o ile tak można nazwać sytuację Age of Conan), pokazała wyraźnie dużą dozę niepewności jaka wiąże się z inwestowaniem w rynek masowych gier sieciowych. Prysła powstała po fenomenalnym sukcesie Blizzarda mydlana bańka, która mami wciąż wielu twórców „łatwym” zarobkiem. Pomimo tego firma Electronic Arts podjęła wyzwanie.
Warto także zwrócić uwagę na strategiczne posunięcia tego koncernu, coraz częściej kojarzonego ostatnio z nieinwazyjnymi grami dla „niedzielnych graczy” (w czym nie w zasadzie nic złego, ale to odrębny temat). Oczywiście firma walczy o sukcesywne rozszerzanie swoich włości, co zresztą nie zawsze się udaje (jak w przypadku prób przejęcia Take-Two), jednak trudno nie zauważyć, że stawia także na producentów cenionych także przez bardziej zaangażowanych miłośników gier. Do koncernu dołączyli więc rozmaicie ambitni twórcy, jak np. Armature Studio, a wiele wpływowych ekip zapowiedziało współpracę. Pozyskano przychylność także totalnie „hardcorowych” producentów jak id Software oraz Valve.
Doskonałym przykładem stawiania na jakość jest także, według Riccitiello, anulowanie jednego z projektów – Tiberium. Chociaż wokół gry nie było głośno, to na pewno było ona wyczekiwana, szczególnie przez wciąż licznych fanów Renegade, podobnego w swych założeniach tytułu, który wielką produkcją nie był, aczkolwiek oferował niezwykły klimat. Jak mówi sam Riccitiello, nie serwuje się „przypalonego omletu ”, a taki właśnie był podobno Tiberium. Oczywiście można było zainwestować w niego więcej pieniędzy i poprawić niedociągnięcia – jednak nawet takie rozwiązania i tak odbiłyby się negatywnie na jakości, pochłaniając niewymierne koszta, więc postanowiono po prostu wstrzymać prace.
W przyszłości możemy więc spodziewać się, że projekty nie spełniające wysoko postawionych wymagań odejdą w niebyt. John Riccitiello, w imieniu Electronic Arts, to właśnie zapowiada. Jednak nie po to aby kogoś denerwować, ale właśnie aby tego nie robić. Nie ma przecież nic gorszego od otrzymania miernego produktu, na który wydaliśmy kilkadziesiąt złotych, licząc na rewolucję i cuda. Jeśli założenia powyższej polityki zostaną rzeczywiście zastosowane w praktyce, bo z tym przecież bywa różnie, to być może już jutro otrzymamy więcej dobrych gier. Okaże się niedługo - Dead Space i Mirror’s Edge nadchodzą.