autor: Redakcja GRYOnline.pl
Eidos na E3 – Hitman: Blood Money
Seria gier akcji o nazwie Hitman ma w Polsce duże grono zwolenników. Z pewnością wyczekują oni z zapartym tchem kolejnego tytułu z płatnym zabójcą w roli głównej, nad którym od dłuższego czasu pracuje firma IO Interactive. Dzięki wizycie na stoisku koncernu Eidos – wydawcy gry – mogliśmy zobaczyć jako pierwsi, jak Hitman: Blood Money prezentuje się w akcji.
Seria gier akcji o nazwie Hitman ma w Polsce duże grono zwolenników. Z pewnością wyczekują oni z zapartym tchem kolejnego tytułu z płatnym zabójcą w roli głównej, nad którym od dłuższego czasu pracuje firma IO Interactive. Dzięki wizycie na stoisku koncernu Eidos – wydawcy gry – mogliśmy zobaczyć jako pierwsi, jak Hitman: Blood Money prezentuje się w akcji.
Na pokazie zaprezentowano nam wersję „alfa” gry, pracującą na PeCecie. Dzięki temu mogliśmy od razu porównać oprawę wizualną programu z wcześniejszymi produktami z serii. Co tu dużo mówić – jest ona zdecydowanie lepsza (mimo, iż jest to zmodyfikowany silnik o nazwie Glacier, a nie zupełnie nowy napęd) i tutaj należą się firmie IO Interactive duże brawa. Jak się okazało, grafika to nie jedyna kwestia, która uległa zasadniczej przeróbce. Ale o tym za chwilę.
Tak, jak to wcześniej zapowiadano, Agent 47 staje pośrodku bitwy dwóch potężnych i konkurencyjnych agencji płatnych morderców. Kiedy nasz bohater traci kontakt z przyjazną sobie organizacją ICA, czuje, że to właśnie on może być kolejnym celem. „Czterdziesty siódmy” ucieka więc do Ameryki, gdzie próbuje powrócić do „biznesu”, przy okazji dowiadując się, o co tu tak naprawdę chodzi.
W Hitman: Blood Money poszerzono asortyment ruchów wykonywanych przez naszego bohatera. Gzymsy budynków, drabiny, barierki, płotki – żaden z tych elementów nie stanowi już dla niego przeszkody. Programiści zaaplikowali również zupełnie nowe akcje, np. idąc z bronią, można ją trzymać za plecami, tak aby nikt jej nie zauważył, można również „w locie” wyrwać gnata przeciwnikowi z ręki, przy okazji go obezwładniając. O tym, że zdobyta broń może zostać niemal natychmiast używa w walce, chyba nie muszę już wspominać. Otoczenie żywo reaguje na nasze poczynania. Jeżeli ktoś znajdziesz pozostawioną przypadkowo broń, powiadomi ochronę, która natychmiast rozpoczyna poszukiwania jej właściciela. To samo tyczy się odgłosów strzału – ludzie odwracają się w stronę, z której dochodzi dźwięk i mamy... kolejnych świadków do wyeliminowania. Agent 47 może się również przebierać w ubrania zlikwidowanych przeciwników, ale tylko w wypadku jeśli odpowiadają one naszej posturze i budowie ciała. Zabitych wrogów chowamy w koszach, dużych chłodniach i innych odosobnionych miejscach.
Zgodnie z zapowiedziami, w Hitman: Blood Money pojawił się „wątek ekonomiczny”. Za wykonanie zadań otrzymujemy pieniądze, które można wydawać na zakup nowych środków zagłady, lub ulepszeń do tych już posiadanych. Gracz ma zdecydowanie większy wpływ na przebieg misji, gdyż nie jest już skazany na to, co zaoferują mu z góry twórcy scenariusza. Co ciekawe, wynagrodzenia Agenta 47 pomniejszane jest o koszt likwidowania śladów pozostawionych na polu bitwy. Chodzi tu o świadków – im jest ich więcej, tym mniej pieniędzy znajdzie się na koncie. Chyba nie muszę wspominać, że wpływa to pozytywnie na rozgrywkę. Koniec z przechodzeniem misji w stylu Rambo. Trzeba zacząć główkować…
Reasumując, Hitman: Blood Money jest ładniejsza, lepsza i bardziej rozwinięta od poprzedniczki, ale bez totalnej rewolucji. To wciąż ta sama gra.