autor: Maciej Śliwiński
E-sport: podsumowanie tygodnia (2 - 8 marca)
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem wieńczących sezon rozgrywek Intel Extreme Masters w Hanowerze. Do Niemiec zjechały czołowe drużyny świata grające w Counter Strike 1.6 i World of Warcraft, by rywalizować najpierw w finałach kontynentalnych, a później światowych.
Ostatni tydzień upłynął pod znakiem wieńczących sezon rozgrywek Intel Extreme Masters w Hanowerze. Do Niemiec zjechały czołowe drużyny świata grające w Counter Strike 1.6 i World of Warcraft, by rywalizować najpierw w finałach kontynentalnych, a później światowych.
Intel Extreme Masters, którego finały zawsze odbywają się na początku roku podczas targów CeBIT, to jedna z najbardziej prestiżowych imprez dla graczy. Decyduje o tym pula nagród, w tym roku było to 750 000 dolarów w całym sezonie, oraz udział najlepszych drużyn na świecie. Formuła zakończonego w niedzielę trzeciego sezonu zakładała turnieje finałowe na trzech kontynentach: Europie, Azji oraz Ameryce, oraz wielki światowy finał z udziałem najlepszych zespołów wszystkich trzech kontynentów.
Od poniedziałku do czwartku trwały rozgrywki mające wyłonić siedmiu europejskich reprezentantów na finały światowe. W turnieju brał udział polski zespół Meet Your Makers, jak zwykle wymieniany w gronie faworytów. Ostatecznie MYM zajęło miejsce trzecie, a najlepsza okazała się formacja Mortal Team Work z Danii.
Prawdziwe emocje przyniosły jednak dopiero światowe finały, które zapowiadały się arcyciekawie z kilku powodów. Pierwszym była konfrontacja drużyn europejskich z amerykańskimi, które po roku gry w Counter Strike: Source wróciły na scenę 1.6. Wielu graczy uważało, że po zaledwie kilku tygodniach treningu, amerykanie nie będą w stanie zagrozić europejskiej czołówce. Potwierdził to przebieg turnieju, w który drużyny zza oceanu nie pokazały nic nadzwyczajnego.
Innym ciekawym powodem był pierwszy występ szwedzkiego fnatic w nowym składzie. Jedna z najlepszych drużyn ostatnich lat, w ciągu dwóch miesięcy straciła dwóch zawodników i jej aktualna forma stała pod znakiem zapytania. W kontynentalnych finałach zajęła czwarte miejsce, jednak już w światowych potwierdziła, że w nadchodzącym sezonie nadal będzie liczyć się w walce o najwyższe laury – wygrała turniej.
Polskim kibicom niesamowitych emocji i wrażeń dostarczyły weekendowe pojedynki Meet Your Makers. Polacy najpierw rzutem na taśmę awansowali do rundy pucharowej, eliminując zespół gospodarzy – Team Alternate, po niesamowitym i pełnym dramaturgii spotkaniu na mało znanej mapie de_tuscan. Polacy przegrywali znacząco po pierwszej połowie, by w drugiej doprowadzić Niemców do płaczu, wygrywając rundę za rundą i całe spotkanie 16:14.
Kolejny wielki mecz Polacy zagrali w sobotni wieczór, w pierwszej rundzie playoff. Rywalem był zespół SK Gaming, z którym MYM przegrało już raz podczas trwania IEM w Niemczech. Tym razem jednak polscy gracze wspięli się na wyżyny swoich możliwości, demolując rywala 16-3, co na poziomie światowym jest wynikiem deklasującym. Przy okazji zapewnili sobie minimum trzecie miejsce w turnieju.
Los chciał, że w spotkaniu o finał MYM zagrało z bardzo silną drużyną mTw. Wystarczy wspomnieć, że ostatnie zwycięstwo nad Duńczykami Polacy odnieśli w październiku ubiegłego roku, a podczas samych finałów w Hanowerze przegrali z nimi wcześniej dwukrotnie. Pierwsze rundy tego pojedynku wskazywały na to, że powtórzy się wynik ze spotkania MYM - SK, tym razem jednak na korzyść rywali Polaków. I wtedy stał się cud, MYM przeprowadziło jeden z największych „comebacków” w historii Counter Strike 1.6, wygrywając dziesięć rund z rzędu, doprowadzając do remisu, a następnie rozstrzygając spotkanie na swoją korzyść.
W finale rozgrywek Polacy spotkali się ze szwedzkim fnatic, które mimo zmian kadrowych, było jednym z najlepiej prezentujących się zespołów w całym turnieju. Scenariusz tego meczu wyglądał identycznie jak tego półfinałowego z mTw. Po pierwszej połowie prowadzenie Szwedów było druzgoczące i wydawało się, że wygrana w całym turnieju jest tylko kwestią czasu. I znów nastąpił cud, MYM seriami zaczęło wygrywać rundy. Szwedzi, gdy wynik był remisowy, a do końca spotkania pozostawały już tylko trzy rundy, poprosili o czas. Wybicie z rytmu drużyny MYM poskutkowało – ostatnie fragi padły łupem fnatic i to oni wyjechali z Hanoweru bogatsi o 50 000 dolarów.
Turniej World of Warcraft wygrała koreańska drużyna HON, w finale, który przejdzie do historii esportu, pokonując SK Gaming Azja. HON do tego finału awansowało z drabinki przegranych, co oznaczało, że potrzebuje aż dwóch zwycięstw – SK tylko jednego. Pierwszą serię „best of 5” wygrało ku zaskoczeniu wszystkich właśnie HON. W drugiej SK Gaming prowadziło już 2-1 i koreańskim zawodnikom brakowało już tylko jednego wygranego pojedynku do sukcesu. Spotkanie numer cztery będzie z pewnością długo analizowane, nie tylko przez zawodników koreańskich.
HON szybko straciło priesta i rogue’a, na placu boju zostając wyłącznie z magiem, który cudem zdołał doprowadzić do sytuacji 1vs1 z graczem SK Gaming kierującym priestem. Przed dwadzieścia minut gracze gonili się po mapie, kapłan się leczył, a mag starał się powalić go, zadając jak najwięcej obrażeń. Mimo, że żaden z zawodników nie zginął, było to niesamowite zagranie ze strony HON – regulamin rozgrywek zakładał, że po upływie określonego czasu wygrywa ta drużyna, która zada więcej obrażeń przeciwnikowi. W ten sposób punkt zdobyło HON i bez problemu wygrało ostatnią mapę, grając przeciwko podłamanym graczom SK Gaming.